Home / Moto3 / Marc Marquez nie ma sobie równych – Grand Prix Japonii

Marc Marquez nie ma sobie równych – Grand Prix Japonii

Stawka zawodników Motocyklowych Mistrzostw Świata MotoGP rozpoczęła serię wyścigów azjatycko – australijskich od Grand Prix Japonii. Przypomnijmy, że runda ta miała odbyć się na początku sezonu 2010, jednak z powodu wybuchu wulkanu i z tym związanymi kłopotami z transportem lotniczym musiała zostać przeniesiona na późniejszy termin.

 

Tradycyjnie niedzielę wyścigową rozpoczęli kierowcy klasy 125cc. Wszyscy zapewne oczekiwali wielkiego widowiska i emocjonującej walki pomiędzy Nicolasem Terolem, Marcem Marquezem i Polem Espargaro. Cała ta trójka wciąż ma realne szanse na tytuł mistrzowski i każdy wygrany wyścig jest dla nich na wagę złota. Niestety, kibice mieli prawo poczuć niedosyt i lekkie rozczarowanie, bowiem emocjonujących momentów w tym wyścigu było jak na lekarstwo.

 

Wyścig rozpoczął się bardzo dramatycznie. Po zgaśnięciu czerwonych świateł, cała stawka zawodników ruszyła do walki. W zamieszaniu na początku wyścigu Bradley Smith zderzył się z Efrenem Vazquzem. Hiszpan momentalnie przewrócił się i wjechał w niego znajdujący się za nim Jonas Folger. Całe zdarzenie nie wyglądało dobrze. Na szczęście pierwsze prognozy dotyczące zawodników są pomyślne – Jonas jest tylko poobijany i ma siniaki na ręce, natomiast Efren Vazquez przebywa w szpitalu, gdzie ma robione profilaktyczne badania. Na pierwszym okrążeniu niebezpieczną przewrotkę zaliczył również Norweg Sturla Fagerhaug. Przed wejściem na prostą startową zawodnik #50 zaliczył uślizg motocykla i wyleciał ze swojej maszyny.

 

Tymczasem na czele, pomimo dobrego startu Marqueza, prowadzenie objął Terol. Trzecią lokatę, pomimo incydentu z Vazquezem, utrzymał Bradley Smith, za którym jechał Pol Espargaro, Sandro Cortese i lokalny faworyt Tomoyoshi Koyama.

Dwójka Marquez i Terol krótko towarzyszyła w wyścigu reszcie stawki. Od samego początku odjechali rywalom, zyskując kolejne sekundy przewagi. Temu wszystkiemu oczywiście spokojnie nie mógł przyglądać się Pol Espargaro. Na drugim okrążeniu wyprzedził Smitha, jednak tylko na chwilę. Brytyjczyk powrócił na trzecią lokatę, a Espargaro utkwił między nim, a Cortese. Widać było, że zawodnik Tuenti Racing nie jest w stanie dzisiaj utrzymywać znakomitego tempa rywali.

 

Z wyścigiem w międzyczasie pożegnał się Jakub Kornfeil. Dla Czecha nie był to udany weekend. Do wyścigu startował z pit-lane z powodu kłopotów z motocyklem. Usterka maszyny niestety dała się odczuć również w wyścigu i po przejechaniu zaledwie dwóch okrążeń Czech zmuszony był zjechać do boksów.

 

Prowadząca para jechała ze znakomitymi czasami, regularnie schodząc poniżej bariery 1'59. Terol cały czas prowadził, jednak Marquez wszystko kontrolował i widać było, że bada jazdę swojego starszego rywala. Marc czaił się i czaił, aż na 13 okrążeń do zakończenia wyścigu podjął udaną próbę ataku i znalazł się przed kierowcą Bancaja Aspar Team. Wszyscy mieli nadzieję na to, że ten manewr doda wyścigowi rumieńców i obaj kierowcy dopiero pokażą pełnię swoich możliwości i na co naprawdę ich stać. Niestety, szybko stało się jasne, że Marquez nie ma zamiaru tym razem „bawić się” z Terolem i od razu zaczął uciekać.

 

W chwili, gdy Marc obejmował prowadzenie, przewrócił się Sandro Cortese jadący na piątym miejscu! Niemiec zaliczył uślizg na hamowaniu i wyleciał w żwir ze swoim motocyklem. Sandro robił wszystko, by powrócić na tor i mimo piasku sypiącego się z części motocykla, to zadanie udało mu się zrealizować.

 

 

 

Na tym zdarzeniu skorzystał Albert Moncayo, który awansował na piątą lokatę. Hiszpan nie miał jednak łatwego zadania przed sobą, bowiem tuż za nim jechali Tomoyoshi Koyama i Esteve Rabat. Japończyk, pomimo gorszego motocykla od Moncayo, przed własną publicznością był bardzo groźny i dawał z siebie wszystko, co owocowało zaciętą rywalizacją o miejsce piąte. Oprócz tej rywalizacji, emocji wyścigowi dodawały zmagania zawodników z dalszej części stawki. O miejsce 13 ostro walczyli Marcel Schrotter, Simone Grotzkyj i Danny Kent. Żaden kierowca z tej trójki nie odpuszczał, co niestety skończyło się nieszczęśliwie dla Brytyjczyka, który w ferworze walki popełnił błąd i przewrócił się na 11 zakręcie.

 

Stawka zawodników jadących w ścisłej czołówce bardzo rozciągnęła się. Marc wykręcał wspaniałe czasy okrążeń i był zdecydowanie lepszy niż Nico Terol. Za nimi od Pola Espargaro odłączył się Bradley Smith i samotne jechał na 3 pozycji.

 

Coś drgnęło na pięć okrążeń do zakończenia wyścigu. Teraz to Terol jechał z lepszymi czasami, niż Marquez. Do mety pozostało trochę czasu, jednak szybko okazało się, że strata Terola jest zbyt duża i nie do odrobienia przy takiej dyspozycji Marqueza.

 

Kolejne rozczarowanie spotkało lokalnych kibiców na trzy okrążenia do mety. Na wejściu w zakręt mocny uślizg tyłu zaliczył Tomoyoshi Koyama, który był piąty! Japończyk wrócił jeszcze do wyścigu, niestety był daleko, daleko w tyle.

Ostatnie okrążenia nie przyniosły większych zmian w wyścigu. I Marquez i Terol na ostatnim okrążeniu bez problemu wyminęli dwóch dublowanych zawodników. Marc Marquez wygrał siódme Grand Prix w sezonie 2010. Drugi linię mety przejechał Nico Terol. Stawkę na podium uzupełnił Bradley Smith, który na mecie miał ponad 10 sekund przewagi nad Polem Espargaro! To zdecydowanie nie był weekend zawodnika Tuenti Racing. Szczęśliwy natomiast mógł być Albert Moncayo – piąte miejsce jest jego najlepszym osiągnięciem w tym sezonie.

 

Wyniki wyścigu o Grand Prix Japonii klasy 125cc – KLIKNIJ

 

Chciałoby się rzec – z dużej chmury mały deszcz. Oczekiwania po dzisiejszym wyścigu zapewne były większe i spodziewano się bardziej emocjonującego widowiska. Nie da się jednak ukryć, że Marc Marquez, kiedy tylko los mu sprzyja i Hiszpana omijają niespodziewane wypadki, jest niezwykle mocnym zawodnikiem, którego nikt nie zatrzyma w drodze po wygraną. Nie możemy jednak wyprzedzać faktów, bowiem różnice wciąż są niewielkie, a prowadzenie w klasyfikacji generalnej w dalszym ciągu obejmuje Nicolas Terol, który ma 6 punktów przewagi nad Marquezem. Nieco do lidera stracił dziś Pol Espargaro – różnica wzrosła do 13 punktów. Nadal są to jednak takie różnice, które zniwelować może jeden wyścig. Pozostaje więc mieć nadzieję, że wielkie emocje w klasie 125cc jeszcze przed nami. Następny wyścig już za tydzień. Tym razem zawodnicy udadzą się do Malezji.

AUTOR: Ania Pyzałka

Na portalu MotoSP.pl od 2005 roku. Szczególnie oddnana klasom Moto3 i Moto2. Uwielbia patrzeć, jak rodzą się nowe talenty świata MotoGP.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
123 zapytań w 1,038 sek