Home / Artykuły / Anthony Gobert – największy zmarnowany talent? Część II

Anthony Gobert – największy zmarnowany talent? Część II

Anthony Gobert

Dziś druga część historii zawodnika, którego błyskawiczny rozwój kariery mógł dać mu niezapomniane miejsce w historii wyścigów motocyklowych. Zapraszamy do zapoznania się z dalszymi losami „Go Show” – Anthony’ego Goberta, który przez ponad dekadę walczył na wielu różnych arenach wyścigowych, dosiadając całego mnóstwa maszych różnych kategorii.

>> 1. część tekstu znajdziesz pod tym linkiem <<

Gobert po swojej narkotykowej wpadce w połowie 1997 roku błyskawicznie wrócił do ścigania. Po zwolnieniu przez Suzuki w klasie 500ccm w Motocyklowych Mistrzostwach Świata, nie miał możliwości startu w grand prix czy World Superbike, ale szybko zwerbował go zespół Vance & Hines, korzystający z motocykli Ducati w serii AMA Superbike, która wypuszczała w tamtym okresie na arenę międzynarodową wiele przyszłych gwiazd. I choć wciąż młody Gobert dostał drugą szansę od losu, nie wykorzystał jej ani trochę.

Mimo, że szybko stał się gwiazdą amerykańskich torów, i z miejsca został czołową postacią AMA, jego styl życia wciąż zupełnie nie pasował do wykonywanego „zawodu”. Najpierw Gobert wygrał trzy wyścigi, ale w lipcu po raz kolejny został przyłapany na paleniu marihuany, w dodatku podczas 30-dniowego odwyku stwierdzono u Goberta uzależnienie od alkoholu. Go Show otwarcie przyznawał, że sukcesy lubił opijać ze znajomymi. Zbliżający się start z dziką kartą w World Superbike w USA trzeba było odwołać. Zespół Vance & Hines nie pozbył się swojego zawodnika, tak jak to niegdyś zrobiło Suzuki w MMŚ, a jedynie zawiesił na trzy ostatnie wyścigi.

anthony-gobert95-v-and-h-duc-turn-8-road-america-sbk-quals-june-1998Gobert na Ducati zespołu Vance & Hines

Wyniki z 1998 zostały jednak anulowane, na szczęście Gobert mógł przygotowywać się do kolejnego sezonu, 1999, ponieważ Ducati wciąż pokładało w nim ogromne nadzieje. Trzy zwycięstwa pozwalały mieć nadzieję, że sezon 1999 będzie udany. „Jeśli popełnił błąd i potrafił obiecać, że go naprawi, to my wciąż go wspieramy. Nie podwijamy ogona i nie uciekamy tylko dlatego, że ma problem.” – mówił szef zespołu.

Tak opisywał Australijczyka pracujący z nim w tym czasie Davide Tardozzi, jedna z wiodących postaci w Ducati: „On zdaje sobie sprawę, że aby być mistrzem, musi zmienić swój styl poza torem. Bez wątpienia jest utalentowanym gościem, ale wciąż nie jest mistrzem. To nie wystarczy. Żeby być mistrzem, musisz jeździć szybko, ale musisz też być poważnym zawodnikiem i profesjonalnie pracować. Myślę, że po swoich błędach w ostatnich latach, on świetnie zdaje sobie sprawę, że to jedna z ostatnich szans. Myślę, że wystarczająco chce się zmienić. Ducati mu ufa.”

Tyle zapowiedzi. Rzeczywistość pokazała, jak jest naprawdę. Rok 1999 pod względem sportowym układał się nieźle, ale brakowało „kropki nad i”. Gobert miał problem z motywacją – wystarczyło spojrzeć na jego otyłą sylwetkę. Sam nawet śmiał się z tego, żartując, że „musi sprawdzić, jak może być gruby i jednocześnie wciąż potrafić wygrywać wyścigi.” W sezonie 1999 w końcu udało się wystartować w WSBK z dziką kartą, oczywiście znów była to amerykańska runda na Laguna Seca. Pierwszy wyścig to był triumfalny powrót! Gobert wygrał, a zespół Vance & Hines świętował dublet, ponieważ drugi był Ben Bostrom. Dominatorzy WSBK – Carl Fogarty, Colin Edwards czy Troy Corser musieli w USA obejść się smakiem. Dublet Goberta był blisko – w 2. wyścigu prowadził, ale zanotował uślizg przodu i zwycięstwo powędrowało na konto Bostroma. Mimo to, był to udany sezon, z pięcioma zwycięstwami w AMA.

Gobert upada na prowadzeniu w WSBK w USA w 1999 roku

Jednak szans na tytuł AMA Superbike pod koniec 1999 roku już nie miał. Powinien jednak wystartować w finale sezonu w Pikes Peak i pomagać partnerowi, Benowi Bostromowi, który walczył o mistrzostwo. Gobert jednak wymigał się kontuzją odniesioną na motocrossie. „Uważam, że jeśli był kontuzjowany, to powinien być tu i wspierać zespół.” – komentował nieobecność swojego zawodnika Vance. Gobert nawet nie pojawił się bowiem na torze. Był to koniec współpracy z Ducati w AMA.

Słowem należy jeszcze wspomnieć o bardzo ważnym epizodzie sportowym – powrocie do Motocyklowych Mistrzostw Świata! Tak, Gobert otrzymał w 1999 roku trzy starty od zespołu MuZ Weber, na niesamowicie szybkim, ale trudnym do opanowania motocyklu, na którym Jurgen van den Goorbergh zdobył dwa pole position! Maszyna dzięki ogromnej mocy była świetna na jednym okrążeniu (dwa razy zawodnicy wykręcali najszybsze okrążenia), jednak nie miało to przełożenia na wyniki na mecie. To co udawało się zdobyć w kwalifikacjach, tracono na dystansie.

Anthony Gobert w GP Brazylii 1999

Gobert nie pomógł. Jedynie w GP Brazylii dojechał na 10. pozycji. Miał jednak trudne zadanie: musiał przesiąść się bez przygotowania na opony Michelin (z Dunlopów). Dokuczały mu także skutki kontuzji obojczyka z 1997 roku. Co ciekawe, w rundzie o GP Australii w klasie 250ccm wystartowali dwaj bracia Anthony’ego – Alex i Aaron! Start trójki braci w jeden weekend grand prix to ewenement. Po sezonie 1999 zespół MuZ Weber przestał jednak istnieć i Gobert znów musiał szukać pracodawcy.

Kliknij, aby pominąć reklamy

Plotek nie brakowało. Media spekulowały o umowie z Suzuki w AMA, a nawet o tym, że Australijczyk będzie reprezentował fabryczną ekipę Ducati w World Superbike, do spółki z Foggartym. Tak się jednak nie stało – Gobert jednak zaskoczył wszystkich po raz kolejny.

Anthony Gobert na BimocieGobert na Bimocie w 2000 roku

W lutym 2000 roku ujrzała światło dzienne informacja, że Gobert został fabrycznym zawodnikiem Bimoty, która weszła do World Superbike z zupełnie nowym motocyklem. SB8R dysponował silnikiem Suzuki, w układzie V, wywodzącym się z modelu TL1000R. Jednak uboga ekipa Bimoty nawet nie przystąpiła do testów przedsezonowych i pierwsze wyścigi odjechano z marszu. Pierwsza runda w Kyalami to 11. miejsce i nieukończony wyścig. Szok przyszedł kilka tygodni później. Na Phillip Island, które już nieraz było areną cudów w wykonania Go Show.

194784W trudnych, zmiennych warunkach Gobert pojechał doskonale i wygrał, co było niesamowitym osiągnięciem, biorąc pod uwagę niedopracowaną maszynę. Mimo sukcesu zawodnika z Australii, zespół nie poradził sobie z dopięciem budżetu. Upadł sponsoring marki Levi’s (Gobert jeździł nawet z numerem 501, który to jest modelem jeansów) i w połowie sezonu Bimota zakończyła starty. Gobert ukończył tylko cztery z dziesięciu wyścigów. Na pamiątkę pozostał tylko model drogowy, który od teraz nosił nazwę Bimota SB8K Gobert. Przyszłość pozostawała pod znakiem zapytania. Na kilka wyścigów Gobert zagościł w British Superbike, jednak mówiło się więcej na temat dalszych startów WSBK. Gobert miał partnerować lub zastąpić Noriyukiego Hagę w fabrycznej Yamasze w 2001 roku, co się ostatecznie nie stało. Zawodnik z Australii pojechał jeszcze w World Superbike na Yamasze w Wielkiej Brytanii na koniec sezonu, ale nie ukończył obu wyścigów. Gobert musiał ponownie zmienić arenę i powrócił do serii AMA, związując się oficjalnie z Yamahą, rozpoczynając nowy etap kariery.

Umiejętności wciąż nie brakowało, jednak trudno o motywację do startów w serii, o której kilkanaście miesięcy wcześniej mówi się w wywiadach: „W Ameryce wygrywało mi się całkiem łatwo. Wygrywałem nawet wyścigi, w których z trudem byłem w stanie wcisnąć się w kombinezon.” Celem Goberta było grand prix i klasa 500ccm (pojechał jeszcze raz, w 2000 roku w barwach Modenas, zdobywając 1. punkt w Wielkiej Brytanii), albo przynajmniej dobra posada w World Superbike.

W AMA startował w dwóch klasach – Superbike i Supersport. Lepiej szło mu na mniejszym motocyklu R6, niż na topowej R7-mce. Klasę Superbike zdominował Mat Mladin, rosła też gwiazda Nicky’ego Haydena, z którego bratem – Tommym – Gobert jeździł w Yamasze. Był to niezły okres Goberta, z którym Yamaha przedłużyła umowę na 2002 roku. W tym właśnie sezonie Gobert stoczył ciekawą – acz przegraną walkę w wyścigu Daytona 200 z Haydenem, niestety sezon zakończył się kontuzją, która wykluczyła go także z kolejnego gościnnego startu w World Superbike. I choć Yamaha oferowała mu duże pieniądze, by przedłużyć z nim kontrakt, Gobert wybrał powrót pod skrzydła Ducati w postaci dołączenia do ekipy Austin.

Start Yamahą w Daytona 200 i pit stop

Kombinacja Gobert+Ducati miała w 2003 roku zaowocować w końcu tytułem mistrzowskim AMA Superbike. Jak bardzo plany i rzeczywistość mogą się różnić, pokazał już początek roku, kiedy Gobert odniósł kontuzję ręki. Na sześć pierwszych wyścigów ukończył tylko jeden, a konkurencja odjechała. Dodatkowo, zaangażowanie zawodnika pozostawiało sporo do życzenia. Na jeden z testów nie pojechał, ponieważ przegapił samolot. Pod koniec roku było już oczywiste, że z tej współpracy nic dobrego nie wyniknie i Austin Ducati sprawdzało innych zawodników. Ostatecznie, Gobert został zwolniony.

050801gobertGobert na Yamasze

W 2004 roku Anthony Gobert próbował znowu w inny sposób. Związał się z kolejnym już producentem w AMA – Hondą, z którą występował w serii Superstock w zespole Erion Racing. Jego partnerem został najmłodszy brat, Alex. Widać było więc wyraźnie coraz większy regres sportowy w przypadku Anthony’ego, który o startach w grand prix mógł już tylko pomarzyć. Przygoda z nową kategorią rozwijała się jednak fatalnie. Wyścig na Daytonie opuścił z powodu problemów z wizą. Dalej wyników nie było, a prawdziwy koniec poważnej kariery w wykonaniu Goberta możemy datować na kwiecień 2004 roku: australijski zawodnik został złapany na jeździe po ulicach pod wpływem alkoholu. Ten wybryk nie mógł pozostać bez konsekwencji i mimo, że Gobert nie miał kontraktu bezpośrednio z amerykańskim oddziałem Hondy, to było jasne, że nie może reprezentować japońskiej marki, mając taką „kartotekę”. Kontrakt natychmiast rozwiązano, Gobert ponownie został bez pracy.

Od tego momentu kariera Anthony’ego Goberta była już tylko równią pochyłą. Po dłuższej przerwie, w 2005 roku Gobert powrócił do ścigania w Australian Superbike, by w 2006 roku pojawić się w Europie w barwach Coronas Suzuki w mistrzostwach Hiszpanii. Wystartował także w pojedynczych wyścigach World Superbike (nie zakwalifikował się) i World Supersport (12. pozycja w Australii), zastępując Davide Chekę. Po tych rozczarowaniach znów wrócił do rodzimej Australii, gdzie miał startować w lokalnych mistrzostwach. Wszystko jednak skończyło się w 2006 roku. Gobert otwarcie przyznał się do uzależnienia od heroiny. Tylko dlatego, że poddał się odwykowi, kara za problemy narkotykowe skończyła się na 300 godzinach prac społecznych, 600 dolarach i zakazie prowadzenia pojazdów mechanicznych. 32-latek nie potrafił jednak zupełnie poradzić sobie z rzeczywistością, a pomoc mógł znaleźć u nielicznych osób. W obronę swojego syna wzięła matka Anthony’ego, Sue, która wcześniej pełniła też rolę menedżerki.

W maju 2008 roku Gobert został oskarżony o dopuszczenie się dwóch napaści – na 70-letniego staruszka, któremu miał ukraść 40 dolarów, a dzień później kradzieży damskiej torebki, wszystko w Surfers Paradise w stanie Queensland. Stanął przed sądem, gdzie szokował swoim zachowaniem, wielokrotnie przerywając nie tylko sędziemu, ale także własnemu adwokatowi, utrzymując, że jest profesjonalnym kierowcą wyścigowym, a nie złodziejem. Potem przyznał jednak, że stracił pracę i w jej poszukiwaniu udał się do jednej z sieciowych restauracji typu fast-food.

Anthony Gobert po wyjściu z rozprawy dotyczącej zarzutów o napaść

Nie wiemy, jak dalej potoczyły się losy Anthony’ego Goberta, były zawodnik nie pojawia się publicznie. Nie podejmiemy się także oceny przebiegu kariery australijskiego motocyklisty. Z jednej strony bowiem konieczne byłoby zwrócenie uwagi na ogromną liczbę szans, jakie dawały mu poważne marki i zespoły z różnych serii wyścigowych i wszystkie te szanse zostały zmarnowane. Z drugiej jednak strony, w przypadku Goberta aż nadto widoczny jest dramat człowieka, który nie poradził sobie z szybkim skokiem popularności i który być może zbyt mocno uwierzył we własne umiejętności, a nie miał przy sobie osób, które pomogłyby mu w młodym wieku ukierunkować się na rozwój.

Na temat tego, gdzie mógł zajść Anthony Gobert, dyskutować nie sposób. Osiągnięcia zamknęły się w liczbie ośmiu wygranych wyścigów World Superbike, na trzech różnych motocyklach, na przestrzeni aż pięciu sezonów. Gobert posiadał naturalny talent, jakiego nie miało wielu bardziej utytułowanych zawodników, który pozwalał mu na natychmiastowe opanowanie motocykla bez wdawania się w techniczne szczegóły i ustawienia, co często krytykowali szefowie zespołów. Warto jednak pamiętać o tym zawodniku, mimo że Australia bogata jest w motocyklistów, których kariery przebiegły w inny, pozytywny sposób.

Kliknij, aby pominąć reklamy

AUTOR: Paweł Krupka

Fan sportów motorowych każdego rodzaju - w szczególności Formuły 1, poprzez wyścigi motocyklowe, rajdy samochodowe, a na żużlu kończąc. Na portalu MOTOGP.PL regularnie od 2009 roku.

komentarzy 5

  1. Pamiętam do dziś grę Superbike 2001 od EA Sports, gdzie byli kierowcy z sezonu 2000, a wśród nich Anthony Gobert na Bimocie. To w sumie jedyne z czym mi się kojarzy nazwisko tego kierowcy.

    „(…)w przypadku Goberta aż nadto widoczny jest dramat człowieka, który nie poradził sobie z szybkim skokiem popularności i który być może zbyt mocno uwierzył we własne umiejętności, a nie miał przy sobie osób, które pomogłyby mu w młodym wieku ukierunkować się na rozwój.” – to chyba najbardziej trafia w sedno.

  2. Bardzo podobają mi się takie artykuły.

  3. Podobał mi się moment, kiedy wygrał z Baylissem, Edwardsem i Fogartym w WSBK, przy powrocie na tą jedną rundę.

    Historia z Bimotą też fajna, ale ogólnie głupi człowiek. Jak dziecko chciał zwrócić na siebie uwagę. Miał spore tendencje do samodestrukcji.

  4. On na tym ostatnim filmie wygląda jakby miał 50 lat, a wtedy chyba miał 33 lata.

    Niestety, ale nałogi całkowicie zrujnowały jego karierę, no ale, skoro wolał cały czas być lekkoduchem, no to jego problem. Miejmy nadzieję, że nie siedzi w więzieniu.

  5. Super artykuł! Od zawsze miałem słabość do niszowych marek, stąd uwielbienie dla Bimoty. Jako gówniarz oglądałem jego wygrany wyścig dla Bimoty – wtedy to było coś niewyobrażalnego. Dzięki Paweł za przypomnienie :)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
148 zapytań w 1,441 sek