Home / Inne / Felieton #3: O leżeniu na mokrym asfalcie, czyli świadomości błędów

Felieton #3: O leżeniu na mokrym asfalcie, czyli świadomości błędów

Felieton

Leżałem wtedy na drodze, a na oczy patrzące w niebo spod zamkniętej szybki motocyklowej padały strugi deszczu. Przejechałem najpierw na boku pod motocyklem, a potem na plecach z wyciągniętymi na boki rękami w sumie z dwadzieścia metrów. Nie wiedzieć czemu, w pierwszych chwilach nie było mi źle.

Całkiem fajne uczucie: deszcz pada jak niemy świadek; tramwaj który próbowałem wyprzedzić jedzie dalej; szyny, sprawcy całego zdarzenia, otulają mnie surową ręką na plecach. Słychać w oddali jedyną ofiarną duszyczkę, starszą kobiecinę, która wyskoczyła do mnie bez parasola i na której dostrzegłem świeżo ułożoną fryzurę. Nie żeby coś, oczywiście nie potrzebowałem pomocy, jak to, ja, mężczyzna? Motocyklista? Tak, wszystko dobrze proszę pani. Nie, nie trzeba wzywać karetki. Tak, na pewno dobrze. Nie, naprawdę nie trzeba wzywać. Aaa, za chwilę wstanę.

Kliknij, aby pominąć reklamy

Poleżałem jeszcze chwilkę, a potem postanowiłem podnieść głowę. Nie miałem zawrotów chociaż uderzyłem w krawężnik, nie pamiętam jednak czy głową, a to źle. Motocykl jeszcze pracuje, trzeba wyłączyć. Wyleciało trochę paliwa, ale oprócz rozbitego migacza i leciuteńko skrzywionej lagi, motocyklowi nie stało się nic poważnego. Pobolewały biodra, lewe udo i ręka; pod naporem jednak przeszywającego mnie smutku ale też przeczytanym zdaniem z oczu kobiety („spróbuj no tylko nie wstać a wzywam pogotowie!”), pozbierałem graty i wlokąc się do domu jak zbity (dosłownie!) nie powiem co, dojechałem do domu „biorąc” każdy zakręt pół godziny i skręcając kierownicą o stopień czy dwa w lewo żeby jechać prosto.

Byłem cały siny i wolałem nie myśleć co by było gdybym nie miał na sobie ochraniaczy i zbroi motocyklowej. Nikt się jednak o tym nie dowiedział, dlatego przed bliskimi przez najbliższe kilka dni chodziłem wyprostowany i uśmiechnięty jak nigdy wcześniej.

Mogę zacząć gdybać: gdybym te kilka lat temu wyjechał dziesięć minut wcześniej, albo gdybym pojechał inną drogą, na której nie ma linii tramwajowej; gdyby wtedy zaświeciło się zielone światło i tak dalej.

Wy też będziecie w innych sytuacjach wtórować: mogłem się z nią nie pokłócić, mogłem się wtedy nie zachlać, mogłem nie palić oszminkowanych papierosów.

A potem, tak jak ja powiecie: to nie miało i nigdy nie będzie mieć sensu. Była ładna pogoda, nie zapowiadało nic burzy, pojechałem i pieprzyć.

Wszystkich błędów oczywiście nie da się uniknąć, ale te, którym jesteś w stanie zapobiec, czynią Cię dojrzalszym, i bardziej świadomym życia człowiekiem. W każdym znaczeniu tego słowa – w motocyklowym również.

Szerokości i nie dać się tam.

Kliknij, aby pominąć reklamy

 

AUTOR: Wilk

Niespełniony poeta, autor książki 'Catch her in the rye' , niepoprawny podróżnik i nałogowy motocyklista - ale prawie szczęśliwy człowiek. wiilk.blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
138 zapytań w 1,476 sek