Home / Slider / Guy Martin: Gdybym miał zginąć, to na rekordowym okrążeniu

Guy Martin: Gdybym miał zginąć, to na rekordowym okrążeniu

okladka-guy-martin_DRUK

Do polskiej premiery książki Guy’a Martina coraz bliżej! „Motobiografia” na półki w księgarniach trafi już 18 maja. Prezentujemy kolejny fragment wspomnień brytyjskiego motocyklisty, w którym opowiada o swoim podejściu do wyścigów motocyklowych.

Przypominamy o kodzie rabatowym do wykorzystania na www.labotiga.pl/guy-martin:
– z kodem MOTOGPGUY rabat 25%
– cena po obniżce: 29,93
– wysyłka od zaraz!

Książka do nabycia także na stoisku SQN (52/D8) podczas Warszawskich Targów Książki na PGE Narodowym w dniach 19-22 maja.

Fragment książki:
Przez jakiś czas myślałem, że nie mogę wygrać TT z powodu jakiejś bariery psychologicznej. Prowadziłem w wyścigu Senior i widziałem tablicę z informacją P1 +7, co oznaczało, że jadący za mną rywal miał siedem sekund straty. Jechałem na maksa, odbijałem się od krawężników i niemal ocierałem o ściany. Kiedy pojawiła się następna tablica i zobaczyłem, że moja przewaga stopniała, pomyślałem sobie: „Przynajmniej na mecie nie będzie całego tego cyrku”. Pamiętam, że znajdowałem się wtedy w sekcji Guthrie’s Memorial. Nie chciałem, żeby ktokolwiek się nade mną rozczulał, nie chciałem udzielać wszystkich tych wywiadów. Gdy tylko w mojej głowie zaświtała ta myśl, było po wyścigu. Straciłem szansę na zwycięstwo.

Kiedy wyjeżdżam z TT rozczarowany wynikami, myślę sobie: „To tylko wyścigi motocyklowe. Przestań się tym zamartwiać i wracaj do normalnej pracy, napraw kilka ciężarówek”.

W ten sposób zyskuję wymówkę. Zawsze mogę powiedzieć, że to nie moja praca. „Przecież mam normalną robotę. Może i jeżdżę beznadziejnie, ale na co dzień mam pracę i mogę do niej wrócić. Jestem zwykłym mechanikiem ciężarówek”. W sumie to prawda. Często to sobie powtarzam, żeby za bardzo nie odlecieć. Mam już 32 lata, więc nie zostanę nagle zawodowym kierowcą wyścigowym. Nie chciałbym tego za żadne skarby. W sumie niezłe jaja. „To czym się zajmujesz? Przez piętnaście weekendów w roku jeździsz sobie w kółko? Ha, ha!”.

Mam w naprawdę głębokim poważaniu to, co mówią o mnie inni. Oczywiście krytyków nie brakuje. Jedni mają mi za złe, że marnuję czas na telewizję, drudzy twierdzą z kolei, że nie koncentruję się na ściganiu z jeszcze innych powodów. W 2013 roku wygrywałem w Southern 100 i w Ulster GP, gdzie triumfowałem w trzech na pięć startów. Pokonałem dobrych zawodników u szczytu formy, którzy jeżdżą porządnymi maszynami. Musiałem o te zwycięstwa naprawdę mocno walczyć. Nic nie dostałem w prezencie od losu, nikomu z rywali nic się nie zepsuło. Musiałem gonić lidera, wyprzedzić go, a potem mu odjechać. Krytyków mam gdzieś, za to jestem zadowolony, że pokazałem rywalom, na co mnie stać. Wydaje mi się, że część z nich zaczynała już sądzić, że nie jestem tak groźny, jak dawniej. Chyba im się wydawało, że jeśli mnie odważnie zaatakują, to nic im nie zrobię.

Różnię się od większości moich rywali pod wieloma względami. Żebym chciał jechać na maksa, wszystko musi ułożyć się zgodnie z planem. Ale jeśli mam optymalne warunki, daję z siebie absolutnie wszystko. Oczywiście czasami nawet to nie wystarczy. Zdarzało mi się tak jechać i kończyć wyścig na drugiej pozycji, wtedy jednak mogę śmiało spojrzeć w swoje odbicie w lustrze i powiedzieć, że na tym motocyklu i na tych oponach nie mogłem zrobić już nic więcej.

Od zawsze powtarzam – i to się nie zmieniło od czasu pierwszego wyścigu drogowego, w którym wystartowałem dziesięć lat temu – że nie boję się śmierci, ale gdybym miał zginąć, to chciałbym, aby stało się to na okrążeniu z rekordowym czasem i podczas walki o zwycięstwo. Nie chciałbym tak wiele ryzykować w trakcie jazdy na nieodpowiednich oponach po mokrym torze. Są ludzie gotowi iść na całość bez względu na panujące warunki. Z jednej strony ich za to podziwiam, z drugiej jednak uważam, że to wariactwo. Jutro też jest dzień. Ktoś powiedział mi kiedyś: „Nie brakuje starych motocyklistów i nie brakuje śmiałych motocyklistów. Trudno natomiast o starego śmiałego motocyklistę”.

guy martin motobiografia 1500px calosc 2

O książce:
Od zawsze był uzależniony od prędkości i uwielbiał życie na krawędzi. Fascynowała go też mechanika. Nim skończył dziesięć lat, umiał już rozbierać i składać silniki. W szopie swojego ojca spędzał więcej czasu niż on sam. Takie były początki przygody z motoryzacją, która stała się sposobem na życie.

W tej książce Guy Martin, gwiazda wyścigów motocyklowych, mechanik ciężarówek i prezenter telewizyjny, opowiada o swoim dzieciństwie i młodości, poszukiwaniu nowych wyzwań i spoglądaniu śmierci w oczy. Wyjaśnia, dlaczego kocha ścigać się na motocyklach, wspomina swoje największe szaleństwa, a także zdradza, co czuł, gdy na wyspie Man zaliczał uślizg przy prędkości ponad 270 km/h….

Motobiografia – pierwsza w Polsce autobiografia motocyklisty. Prawdziwa i fascynująca historia człowieka, który nie wie, co to strach. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich amatorów jazdy bez trzymanki!

AUTOR: Paweł Krupka

Fan sportów motorowych każdego rodzaju - w szczególności Formuły 1, poprzez wyścigi motocyklowe, rajdy samochodowe, a na żużlu kończąc. Na portalu MOTOGP.PL regularnie od 2009 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
139 zapytań w 1,437 sek