Na półmetku sezonu Luis Salom jest liderem klasyfikacji generalnej Moto3, choć teoretycznie – zgodnie z przedsezonowymi zapowiedziami – to nie on miał grać „pierwsze skrzypce” w najniższej kategorii. Z Hiszpanem rozmawialiśmy przy okazji Grand Prix Niemiec, gdzie przyznał nam, że przed nim nadal sporo pracy i nadal nie myśli o przyszłym sezonie…
Ten obecnie 22-letni zawodnik z Majorki miał zaledwie dwa latka, gdy zaczął jeździć na motocyklu, a dokładniej mówiąc – Yamahą PW50. „Jazda od samego początku sprawiała mi ogromną radość i na samą myśl o tym rodzi się wiele wspaniałych wspomnień” – przyznał Luis, który po startach w Hiszpanii, jeszcze w 2007 roku trafił na paddock Grand Prix do serii RedBull Rookies Cup. Jeszcze w debiucie sięgnął po pierwsze podium i zwycięstwo w Assen, aby rok później JD Beach pokonał go w walce o tytuł zaledwie czterema punktami.
„RedBull Rookies Cup to naprawdę fajna sprawa, czas spędzony w tej serii był dla mnie bardzo ważny i wiele się wtedy nauczyłem. Pomaga to w starcie wielu zawodnikom, tak jak i mi. Przede wszystkim wszyscy są w tej samej sytuacji, otrzymują takie same motocykle i wsparcie, więc liczą się umiejętności. Ponadto nie musisz płacić za udział w tej serii, jedynie ponosisz koszta podróży, co także jest niezwykle ważne dla wielu rodzin.”
W najniższej kategorii, wtedy jeszcze 125cc Hiszpan zadebiutował w 2009 roku, kiedy to zastąpił w prowadzonym przez Sito Ponsa teamie WRB Włocha Simone Corsiego. W dwunastu rundach #39 pięciokrotnie finiszował w punktach. Rok później jeździł on już na pełen etat w ekipie Lambretta Reparto Corse i wywalczył dwunaste miejsce w klasyfikacji generalnej, zaś pierwszy raz na podium stanął on w sezonie 2011, w barwach RW Racing.
Miniony sezon to znów jazda w tym samym zespole, jednak tym razem już na maszynie Moto3. W kilku wyścigach Salom prezentował się z niesamowitej strony, ostatecznie sięgając po dwa zwycięstwa i tytuł v-ce Mistrza Świata. „Myślę, że zmiana 125cc na Moto3 było dobrą decyzją. Teraz każdy ma podobny motocykl i ważniejsza jest praca zespołowa i umiejętności zawodnika, aniżeli motocykl. Jeśli zespół słabo pracuje, nie wywalczysz dobrego wyniku” – przyznał podopieczny Akiego Ajo.
W tym sezonie do swojej dyspozycji „Mexicano” ma fabryczny motocykl KTM, podczas gdy rok temu ścigał się na tym samym silniku, ale z ramą Kalexa. „W tym roku także korzystam z silników KTM, który wykonuje solidną pracę. To bardzo dobry motocykl, a ja zwłaszcza lubię zawieszenie, bo skręcanie jest naprawdę łatwe. Kiedy masz tak zaangażowany zespół, zawsze bardzo dobrze nam się pracuje i chociaż to już połowa sezonu, nie mamy w zasadzie żadnych większych problemów. Chciałbym jeszcze poprawić moje wyczucie zarówno przodu, jak i tyłu… Z każdą rundą jest jednak coraz lepiej w tej kwestii.”
Po zimowych testach to jednak Maverick Vinales stawiany był w roli głównego faworyta w walce o tytuł, i choć w gronie czołówki wymieniano Luisa, mało kto jednak dawał mu szansę prowadzenia w klasyfikacji generalnej na półmetku sezonu. Tymczasem po ośmiu rundach to #39 jest liderem w tabeli, na dodatek wygrał cztery wyścigi, a w pozostałych zdobył dwa drugie i dwa trzecie miejsca. „Jestem bardzo zadowolony z tej pierwszej części sezonu i szczerze mówiąc nie spodziewałem się aż tak dobrych wyników. Wiedziałem, że trafiłem do bardzo dobrego zespołu, oraz że muszę dać z siebie wszystko. Spodziewałem się, że będę walczył w czołówce, ale nie tak często jak dotychczas.”
„Utrzymanie tej dyspozycji, a więc bycie w czołowej trójce do końca sezonu będzie niezwykle trudne – kontynuował dalej 22-latek z Majorki. – Czołówka jest niezwykle mocna, zwykle w wyścigu mamy pięciu czy sześciu zawodników walczących o najwyższe miejsca. W takiej sytuacji może się zdarzyć wszystko – możesz wygrać, ale też być na piątym miejscu. To jest właśnie fajne w Moto3, że duża grupa walczy do samego końca, a o zwycięstwie decydują ułamki sekundy. Chcielibyśmy ukończyć wszystkie wyścig na podium, ale będzie o to ciężko, naprawdę bardzo ciężko.”
Choć według nas wcale nie byłoby to takie proste biorąc pod uwagę jego dyspozycję, Salom nie miał większych problemów ze wskazaniem swojego najlepszego i najgorszego wyścigu w tym roku. „Le Mans było moim najtrudniejszym wyścigiem, bo na starcie zdecydowałem się nie zmieniać nic jeśli chodziło o ustawienia. Koniec końców, ta decyzja nie była dobra. Sądziłem po prostu, że w wyścigu będzie bardziej mokro, ale zrobiło się sucho i czasy były naprawdę szybkie. I mimo, że byłem blisko czołowej dwójki i długo z nią walczyłem, były to dla mnie ciężkie zmagania. Popełniłem błąd, ale i tak byłem zadowolony, bo udało się finiszować na podium, a ponadto nauczyłem się czegoś nowego. Najlepszą rundą była chyba ta z Katalonii, chociaż ciężko mi wskazać jedno najfajniejsze wspomnienie z dotychczasowych wyścigów. Wywalczenie pole position i zwycięstwa w domu, gdy wszyscy cię dopingują, było czymś naprawdę niesamowitym.”
U Luisa zauważyć można również zdecydowanie inne podejście i taktykę w trakcie każdego wyścigu. Na Mugello zdecydował się zaatakować i objąć prowadzenie nieco wcześniej, zaś w Holandii wyszedł na czoło wyścigu zaledwie kilka zakrętów przed metą i to w zakręcie, w którym rywale nie spodziewali się ataku. „Normalnie przed wyścigiem przygotowuję specjalną taktykę, a w trakcie wyścigu sprawdzam, czy to wszystko ma możliwość zadziałania – tłumaczył podczas naszej rozmowy „Mexicano”. – Po starcie musisz być spokojny i wszystko przeanalizować, ale z reguły nasza taktyka okazywała się słuszna. Nie możesz jechać tak samo w każdym wyścigu, bo każdy z nich jest inny.”
Obecnie w klasyfikacji generalnej Salom ma przewagę czternastu punktów nad Maverickiem Vinalesem i dwudziestu nad Alexem Rinsem. To hiszpańskie trio wyraźnie zyskało przewagę nad resztą, ale jak przyznał nasz rozmówca, wcale nie jest powiedziane, że układ sił nie zmieni się w drugiej fazie sezonu. „Nie mam w sumie najtrudniejszego rywala, bo wszyscy są bardzo mocni i sądzę, że w drugiej fazie sezonu może być jeszcze ciężej. Czasami jest tak, że niektórzy w drugiej połowie sezonu są zdecydowanie szybsi niż w pierwszej, ale może być też zupełnie odwrotnie. Przewidzenie, kto i kiedy wywalczy tytuł jest w tym momencie niezwyle trudne, bo zdarzyć może się absolutnie wszystko” – mówił nam Hiszpan podczas naszej rozmowy na torze Sachsenring.
Oczywiście celem na ten sezon jest mistrzowski tytuł, ale Salom jeszcze oficjalnie nie mówi, co będzie robił w kolejnym sezonie. Logicznym krokiem byłby awans do Moto2, gdyż nawet jeśli nie zdobędzie tytułu, kolejny rok w Moto3 niekoniecznie byłby dobrym wyborem. Póki co, skupia się on jednak na tegorocznej walce i osiągnięciu celu. Jak jednak sam przyznał:
„W każdym wyścigu chcemy dawać z siebie wszystko i zdobywać tak wiele punktów, jak to tylko będzie możliwe. Trzeba wykorzystywać każdą okazję, jaka się nadarza. Walka o tytuł jest niezwykle ciężka, ale ja daję z siebie maksimum. I nie ważne, czy finiszuję dziesiąty, piąty czy wygrywam, bo tak długo jak daję z siebie wszystko co w mojej mocy, mogę jechać po wyścigu do domu spokojny i zrelaksowany, bo wiem, że zrobiłem wszystko co mogłem.”
„Tak długo jak podczas ostatniego wyścigu będę wiedział, że przez cały rok dawałem z siebie wszystko, będę szczęśliwy i pozycja w mistrzostwach nie będzie miała znaczenia.” A nam nie pozostaje nic innego, jak życzyć temu sympatycznemu i zawsze uśmiechniętemu 22-latkowi samych sukcesów, oby ten sezon był dopiero początkiem jego drogi po najwyższe cele.
Bardzo ciekawy pomysł z tą serią wywiadów!
Jak nie miał grać „pierwszych skrzypiec”jak miał wicemistrz z ubiegłego sezonu do tego bez Cortese + najlepszy motocykl obok KTM Rins’a.Do tego ma największy bagaż doświadczenia co dosadnie pokazuje ten sezon kiedy wyprzedzał tam gdzie potrzeba.
Na pewno można powiedzieć, że jest mądrzejszy od swoich głównych rywali, tamci to jeszcze gorące głowy, dlatego przegrali większość wyścigów z Salomem.
Gwoli ścisłości. W 2009 roku Salom jeździł w ekipie Sito Ponsa, a w sezonie 2010 po dwóch wyścigach na Lambreccie, w których zdobył tylko punkt, przeniósł się do ekipy Stipa-Molenaar, która w 2011 przekształciła się w RW Racing właśnie.