Niewątpliwie tor Phillip Island jest najpiękniej położonym obiektem w całym kalendarzu wyścigów MotoGP. Umiejscowienie nad samym oceanem robi piorunujące wrażenie, jednak niesie też ze sobą ryzyko nagłych załamań pogody. Również dzisiaj warunki atmosferyczne grały jedną z głównych ról w wyścigu 125cc.
Kiedy zawodnicy klasy 125cc stali już na polach startowych i byli gotowi do rozpoczęcia rywalizacji, nagle zaczęło bardzo mocno padać. Ulewa spowodowała małe zamieszanie – start wyścigu opóźnił się, a zespoły nerwowo szukały rozwiązań dostosowanych do nowych warunków. Zaczęła się „oponowa loteria” – część kierowców zdecydowała się założyć opony typu wet, ale większość, mimo iż wyścig ogłoszony został jako mokry, wystartowała na slickach.
Z Pole Position startował Johann Zarco, obok Francuza ustawił się Sandro Cortese. Na starcie zabrakło trzeciego zawodnika kwalifikacji – Jonasa Folgera – który z powodów problemów z silnikiem wycofał się z wyścigu. Czerwone światła zagasły, a zawodnicy ruszyli do akcji. Mimo iż przestało padać, tor wciąż był bardzo mokry. Była to okazja do wykazania się kilku potencjalnie słabszych zawodników – jadąc na wetach mogli zobaczyć, jak to jest prowadzić wyścig. Najpierw prowadzenie objął Alexis Masbou, po czym na pozycję lidera wysunął się Adrian Martin. Trzeci zawodnik zespołu Bankia Aspar Team zaczął uciekać reszcie stawki i w krótkim czasie wypracował sobie całkiem dużą przewagę nad resztą grupy. Za nim jechał Danny Kent i Sandro Cortese. Johann Zarco w tej chwili był piąty i walczył z Hectorem Faubelem, natomiast bardzo daleko z tyłu jechał Nicolas Terol. Lider klasyfikacji generalnej był dopiero 16.
Na pierwszych okrążeniach wyścigu wciąż ktoś „nieoczekiwany” wysuwał się na czołowe pozycje. Startujący z dziką kartą Australijczyk Jack Miller zaczął walczyć o czwarte miejsce z Johannem Zarco, Hectorem Faubelem i Luisem Salomem. Miller bardzo chciał wykazać się w tej grupie, jednak rywalizacja ze znacznie silniejszymi zawodnikami była zbyt trudna i Australijczyk zaczął popełniać liczne błędy, jego KTM był bardzo niestabilny. Bardzo irytowało to Luisa Saloma, który zdenerwował się na zachowanie tego kierowcy. W tym czasie w żwirze wylądował jadący na drugiej pozycji Danny Kent. Brytyjczyk powrócił do rywalizacji, ale dopiero na ostatniej pozycji.
Nad torem pojawiło się słońce, a asfalt momentalnie wysychał. Na to czekali wszyscy kierowcy jadący na slickach. Stało się jasne, że od tego momentu rywalizacja należy do nich. Cała przewaga Adriana Martina w jednej chwili została zniwelowana do zera przez Sandro Cortese. Niemiec jechał znakomicie i od razu rozpoczął ucieczkę. Dla Martina było już po wyścigu – przepuścił przed siebie kolejnych zawodników, a następnie zjechał do boksu, bowiem jazda na oponach typu wet przestała mieć sens.
Dało to awans na drugie miejsce Johannowi Zarco. Francuz nie mógł jednak rozpocząć pogoni za Sandro Cortese, bowiem przez cały czas genialnie jechał Luis Salom, który nie odpuszczał i non stop atakował. Z walki o drugą pozycję odpadł za to Hector Faubel, który po dobrym początku wyścigu, teraz wyraźnie odstawał.
czytaj dalej >>>
Coraz lepiej jechał natomiast Efren Vazquez. Hiszpan znajdował się na piątej pozycji, jednak jego bardzo dobre tempo dawało nadzieję na to, że wkrótce dołączy do ścisłej czołówki. Tak też się stało – Vazquez bez problemów poradził sobie z Hectorem Faubelem i znajdował się coraz bliżej dwójki Salom & Zarco. W dalszej części stawki jechali Alberto Moncayo, Niklas Ajo, Marcel Schrotter, Alexis Masbou i Danny Webb. Dopiero za tą grupą kierowców znajdował się Nicolas Terol. Hiszpan jednak znacznie poprawił czas swoich okrążeń i szanse na awans o kolejne pozycje były bardzo realne, mimo iż jego strata do zawodników jadących przed nim wynosiła 6 sekund. Nie potrzebował wiele czasu, by zniwelować do zera tę stratę. Kiedy Schrotter i Webb zajęli się „bratobójczą” walką, Terol na swojej niezwykle mocnej maszynie bez problemów wyprzedził tę dwójkę na prostej startowej.
W tym samym czasie problemy zaczął mieć Johann Zarco. Francuz walcząc z Salomem, w pewnym momencie zamknął gaz, a Luis i Efren Vazquez bez problemów wyprzedzili go. Francuz nagle stracił kilka sekund. Sytuacja dla Johanna nie była zbyt różowa, bowiem Terol awansował o kolejne pozycje. Bez problemów wyprzedził Niklasa Ajo i Hectora Faubela, dzięki czemu znalazł się na szóstej pozycji. Zarco jednak pozbierał się i na cztery okrążenia do mety zajął się odrabianiem strat. Najpierw wyprzedził swojego zespołowego kolegę Efrena Vazqueza, a następnie ruszył w pogoń za Luisem Salomem. Vazquez jednak nie poddał się tak łatwo i Zarco zamiast odrabiać stratę do Saloma, musiał zająć się obroną miejsca na podium.
Emocje rosły, a do mety pozostały już tylko dwa dwa okrążenia. Wtedy jednak znów przypomnieć o sobie postanowiła… pogoda. Od dłuższego czasu nad torem utrzymywała się ciężka, deszczowa chmura. W końcu ponownie nad torem zaczął lać deszcz, a warunki jazdy zmieniły się w jednej sekundzie. Pomimo iż wyścig rozpoczęty został jako wyścig mokry, nad torem pojawiła się czerwona flaga. Dyrekcja Wyścigu zdawała sobie sprawę z tego, że większość kierowców jedzie na oponach przeznaczonych na suchą nawierzchnię i ze względów bezpieczeństwa przerwano rywalizację przed czasem.
Ten bardzo nietypowy wyścig klasy 125cc wygrał Sandro Cortese. Niemiec był dziś bezkonkurencyjny i na mecie miał ponad 13 sekund przewagi nad drugim Luisem Salomem. Trzecie miejsce zajął ostatecznie Johann Zarco, do którego niewiele stracił Efren Vazquez. Piąta lokata należała dziś do Alberto Moncayo, który zakończył wyścig przed Nicolasem Terolem, Hectorem Faubelem i Maverickiem Vinalesem.
Wyniki wyścigu klasy 125cc o Grand Prix Australii – KLIKNIJ
Po upragnionym zwycięstwie zdobytym podczas Grand Prix Japonii, dziś Johann Zarco nie był w stanie walczyć o zwycięstwo i wykorzystać mimo wszystko słabszej dyspozycji Nicolasa Terola. W klasyfikacji generalnej Francuzowi udało się odrobić tylko 6 punktów i w dalszym ciągu do Hiszpana traci 25 punktów. Jeśli Zarco chce jeszcze myśleć o zdobyciu tytułu Mistrza Świata, musi pokazać się z najlepszej strony, bowiem do końca sezonu pozostały już tylko dwa wyścigi. Przedostatnia runda już za tydzień na malezyjskim torze Sepang.