Home / Artykuły / #9: Nie chcę już dawać w mordę marzeniom

#9: Nie chcę już dawać w mordę marzeniom

Felieton

Ta chwila, niezmienna za każdym razem. Wyciszenie, nagły tłumik myśli. Jednocześnie przestrzeń, gdzie mogę krzyczeć, mówić do ciekawych oczu za zamkniętą szybą puszki, że kocham, że pragnę, że przepraszam, że byłem świadomy konsekwencji swoich czynów. Mogę się śmiać, płakać nawet, ale to daremne. Chodźcie, zakładamy kaski.

Dojedziemy do świateł. Mieliśmy przecież, ale od poprzednich coś się zmieniło. Będę patrzył w jej oczy, świadomy swoich błędów i tego, że choć próbuję się zmieniać, to w głębi duszy jest mi bardzo ciężko. Rozjedziemy się w dwie strony, dostając zielone światło. Cierpiąc – obydwoje przeze mnie. Pojadę wtedy w samej koszuli w góry, do dziadków. Oglądnę ze starym świadkiem życia chłopaków na torze, przy otwartym balkonie, lekko wkradającym się majowym powietrzu na gołe stopy, zapachem nagrzanych świerków, świadomością przemijania i przejęcia pałeczki czasu od człowieka, który w latach trzydziestych dostawał w dupę od ojca za przesuwanie torów kolejowych lub za wracanie późnym wieczorem przez okno; który w latach czterdziestych przygotowywał się do matury ucząc się w nocy przy blasku świecy; który pisał listy miłosne i stał pod domem z kwiatami, pielęgnując bardzo długo to najlepsze, rozkwitające dopiero uczucie; który tak samo jak my: kochał się po raz pierwszy, po raz pierwszy również czuł ciepło warg drugiej osoby, po raz pierwszy patrzył na swoje dopiero co narodzone dziecko. To świadek życia, który płakał i który się cieszył, nie znajdując drugich świateł. Może ja musiałem pojechać w inną stronę, krzycząc do głuchej, zamkniętej już chyba na zawsze szyby.

Kliknij, aby pominąć reklamy

Człowiek ten, ze względu na swój wiek, zamienił się już rolami z życiem, które stało się teraz świadkiem mojego dziadka. Ale człowiek ten do jutra będzie potrafił sprawić, że zacznę głęboko myśleć.
Podczas oglądania chłopaków na Mugello, usłyszałem nagle pytanie:

– Ty tam jedziesz?

Spojrzałem na mojego dziadka. Ale nie z drwiną, nie z pobłażalczym uśmiechem, tylko właśnie z tą głębią. Zastanawiałem się nad odpowiedzią i wreszcie rzuciłem krótkie:

– Chciałbym.

Chciałbym być w wieku i na miejscu Vinalesa. Chciałbym zejść na kolano, pokazać światu, że może dawałbym radę trzymać tempo. Chciałbym cofnąć czas i podjąć kilka innych decyzji. Chciałbym jeszcze raz stanąć na pierwszych światłach i ruszyć spokojnie, ciesząc się chwilą, mając nadzieję, że kobieta, którą kocham, wreszcie otworzy mi szybę, a ja kiedyś ściągnę kask i będę mógł ją pocałować. Chciałbym być zawsze Pięknym Dwudziestoletnim, o którym pisał Marek Hłasko, ale chciałbym jednocześnie być od niego mądrzejszy. Nie jestem. Chciałbym cofnąć czas i nie otwierać niektórych drzwi. Chciałbym wypalić mniej oszminkowanych papierosów. Chciałbym w kilku sytuacjach puścić manetkę gazu i trochę rzadziej ryzykować własnym życiem. Chciałbym znów po raz pierwszy założyć kask i znów mieć w sobie tę niewinność, szczerość i jasne pragnienie. Chciałbym jednak przede wszystkim cofnąć czas dlatego, bym mógł kiedyś i ja zapytać swojego wnuka, czy to jest on, ten na ekranie. Bo wtedy do pokoju weszłaby moja żona, z którą byłbym już po ślubie prawie 60 lat. I mógłbym nawet nie być świadomy wielu rzeczy, mógłbym już nie dawać rady nawet się podpisywać, ale byłoby mi po prostu dobrze. Wiedziałbym, jak to jest kochać raz. Jestem skurwysynem za często.

Pamiętacie, jak pisałem o konsekwencjach na przykładzie szlifu. Byłem wtedy mądry i zdania do dziś nie zmieniam. Odpowiadamy, między innymi i ja, jak mężczyźni. Czasu nie cofniemy, drugiej szansy często nie ma. Cierpienie jednak nie uszlachetnia. Właśnie odjeżdżam spod drugich świateł, ale mogę krzyczeć i płakać, a kobieta, którą widzę ostatni raz w życiu przez moje decyzje i tak tego nie usłyszy. Przyjdzie okres, w którym nie napiszę ani słowa, bo będę w mojej przestrzeni szukając samego siebie, mając nadzieję, że kiedyś sciągnę kask.

Odnajdując sens tych powiek, chciałem zabić z miłości
Co to zamykają się po raz pierwszy, czując coś nowego
Ukazały mi konsekwencje, nie znające litości
Więc gdy zabić z miłości, to siebie samego.

Kliknij, aby pominąć reklamy

AUTOR: Wilk

Niespełniony poeta, autor książki 'Catch her in the rye' , niepoprawny podróżnik i nałogowy motocyklista - ale prawie szczęśliwy człowiek. wiilk.blogspot.com

komentarze 3

  1. Z ust mi to wyjąłeś chłopie.

  2. Nie powiem, z jedna szansa na cofnięcie czasu by się przydała, jakiś checkpoint :P

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
156 zapytań w 1,548 sek