Wyścig o Grand Prix Hiszpanii nie zakończył się najlepiej dla duetu zespołu Monster Yamaha Tech3. Bo chociaż była szansa na podium, na metę wpadł tylko jeden zawodnik tej ekipy…
Po pierwszych treningach wolnych w Jerez de la Frontera całkiem zadowolony był Cal Crutchlow, który to ostatecznie w kwalifikacjach zajął dziewiąte miejsce. Dzięki temu do wyścigu, na torze, po którym jeździł pierwszy raz w karierze, ruszał on z końca trzeciej linii. Po zgaśnięciu czerwonych świateł Brytyjczyk spadł na dziesiąte miejsce. Wyprzedzając kolejnych rywali i korzystając z upadków poprzedzających go zawodników, w połowie dystansu #35 jechał już jednak jako piąty!
Niestety na dwudziestym okrążeniu wywrócił się on w dziewiątym zakręcie. Wszystko dlatego, że do poprzedzającego go Nicky’ego Haydena, jadącego po prowizoryczne podium, tracił on zaledwie dwie sekundy. Ostatecznie jednak udało mu się powrócić do rywalizacji, a dzięki temu, że do mety nie dojechało jeszcze kilku jego rywali, tegoroczny debiutant finiszował jako ósmy. „Nigdy nie sądziłem, że w MotoGP mogę się wywrócić w wyścigu i wciąż dojechać do mety w czołowej dziesiątce! To był niesamowity wyścig i jeden z trudniejszych w mojej karierze. Warunki były strasznie nieprzewidywalne, przez co ciężko było złapać przyczepność. Przednie i tylne koło mocno się ślizgało, tak samo zresztą jak u innych.”
Chociaż 25’latek z Coventry widział, jak przewracają się kolejni zawodnicy, zdawał się kompletnie tym nie przejmować. Dodatkowo jego najlepsze okrążenie w wyścigu było szybsze niż Bena Spiesa czy Andrei Dovizioso, a więc fabrycznych zawodników. „Kiedy awansowałem na piąte miejsce, po cichu liczyłem, że znowu spadnie deszcz, bo opony szybko się zużywały. Szybko doganiałem czwartego Nicky’ego, więc nic dziwnego, że myślałem, iż jak go złapię, to będzie szansa na podium. Nie miałem nic do stracenia, więc jechałem na maksimum, ale upadłem w dziewiątym zakręcie. W rzeczywistości straciłem przyczepność tyłu, ale po chwili uciekł mi przód i byłem na ziemi. Nie jestem jednak na siebie zbytnio zły, bo w końcu walczyłem o podium! Cieszy mnie też to, że pomimo tego, iż tylko rano jeździłem na mokrym torze, byłem szybki.”
Ostatecznie dzięki wywalczeniu tej ósmej lokaty Mistrz serii World Supersport z 2009 roku w klasyfikacji generalnej zajmuje teraz dziewiąte miejsce z dorobkiem trzynastu punktów. Póki co jest on też najlepszym z debiutantów w klasie MotoGP. „Byłem w czołowej dziesiątce zarówno na suchej jak i mokrej nawierzchni, na torze, którego przed czwartkiem w ogóle nie widziałem. Dokonuję więc postępów,” dodał na koniec Crutchlow, z którego wyniku był także zadowolony szef teamu Monster Yamaha Tech3 – Herve Poncharal.
Pierwsze podium od czasu Grand Prix Wielkiej Brytanii na obiekcie Donington Park w 2009 roku miał szansę wywalczyć w niedzielę Colin Edwards. Amerykanin od początku zmagań w Andaluzji radził sobie naprawdę dobrze, a do wyścigu ruszać musiał ostatecznie ze środka trzeciej linii, a więc z ósmego pola. Chociaż po starcie awansował on na siódme miejsce, to już po kilku kółkach spadł na pozycję numer dziesięć. Po tym jednak, wykorzystując dobre tempo i pecha rywali, na dwudziestej cyrkulacji #5 był już piąty.
Potem jeszcze pokonał Nicky’ego Haydena, a dzięki wywrotce Bena Spiesa, na trzy okrążenia przed metą jechał on po prowizoryczne podium. Niestety, w pierwszym zakręcie ostatniego kółka M1-ka „Texas Tornado” odmówiła posłuszeństwa, przez co nie dojechał on do mety. „To ciężkie do zrozumienia, ponieważ szansa stanięcia na podium w MotoGP nie zdarza się co tydzień. Wyścig był niesamowity, a wszystko sprowadzało się do kwestii tego, kto utrzyma się najdłużej na dwóch kołach. W pewnym momencie chciałem już odpuścić, nie chciałem zrobić niczego głupiego i wywrócić się, ale potem zacząłem czuć się coraz bardziej komfortowo i zacząłem naciskać.”
Po wyprzedzeniu „Kentucky Kida” Colin szybko zyskał nad nim ponad dwie sekundy przewagi. Wtedy jednak w ostatnim zakręcie przedostatniego okrążenia jego motocykl zachowywał się dziwnie, by odmówić posłuszeństwa w pierwszym łuku ostatniego kółka. „Szybko dogoniłem Nicky’ego i pokonałem go, bo miał problemy z oponami. Co prawda nie miałem o wiele więcej przyczepności niż on, ale odjechałem od niego i podium było w zasięgu. M1-ka spisywała się dziwnie w ostatnim zakręcie przedostatniego okrążenia, a już w kolejnym po prostu zatrzymałem się.”
Gdyby Edwards dojechał do mety, na swoim koncie miałby dwadzieścia cztery punkty i byłby czwarty w klasyfikacji generalnej. Stało się jednak inaczej i „Texas Tornado” zdobył dotychczas osiem „oczek”, a w „generalce” jest zaledwie trzynasty. „Oczywiście jestem rozczarowany, ale nie mogę zmienić tego, co się stało. Chciałem zdobyć to podium dla wszystkich w zespole Monster Yamaha Tech3, bo to niesamowici ludzie. Ruszamy jednak dalej i postaramy się odrobić starty w Estoril,” zakończył 37’latek z Houston.