Zaledwie 14 pozycję w klasyfikacji generalnej po pięciu wyścigach zajmuje Aleix Espargaro. Nie oddaje jednak ona postępu, jaki wykonuje włoski zespół. Aleix Espargaro, na którym spoczywa cały rozwój motocykla (Sam Lowes tymczasem przyczynia się do dokładania pracy mechanikom, muszącym odbudowywać motocykle…), nie żałuje decyzji dołączenia do Aprilii, mimo że w innych ekipach może wyniki byłyby lepsze.
GP Francji Espargaro nie ukończył. Zapytany, czy awaria silnika to cena, jaką musi ponosić zespół stale pracujący nad poprawkami sprzętu, odparł: „To możliwe, ale jesteśmy fabrycznym zespołem i potrzebujemy pracować jak fabryka. Musimy się więc poprawić. Przyszedłem do Aprilii właśnie dlatego, że to fabryczna ekipa. Gdyby tak nie było, wybrałbym inny satelicki zespół. Więc skoro tu jestem, chciałbym by wszyscy pracowali jak w fabrycznym zespole. Dlatego tu jestem.”
„Sądzę, że robimy świetne rzeczy. Pozycja w mistrzostwach jest naprawdę katastrofalna, ale poza wyścigiem w Ameryce zawsze walczyliśmy o czołową ósemkę czy szóstkę, co jest świetne. Mieliśmy po prostu bardzo niewiele szczęścia.” – dodał Aleix Espargaro.
Aprilia w tym roku dała się poznać jako motocykl, który staje się bardzo szybki wraz z wypalaniem paliwa. Końcówki wyścigów w wykonaniu Espargaro były znakomite: „W środku wyścigu byłem pięć sekund za (Jorge) Lorenzo, a gdy silnik się zatrzymał była to tylko jedna sekunda. Szkoda więc, bo mogliśmy ponownie z Aprilią znaleźć się w TOP6.”
„To była moja decyzja by dołączyć do Aprilii. Pracuję więcej niż przez całe moje życie, nigdy nie skupiałem się na tym mocniej. Wiele czasu spędzam z moim szefem mechaników, Marco (Eschenbacherem). Po każdej sesji odbywamy wiele spotkań, aby poprawić Aprilię. Jestem zadowolony z decyzji, jaką podjąłem. Może gdybym był na motocyklu Tech 3 albo satelickim Ducati, mógłbym walczyć o podium. Ale miałem opcję i dołączyłem do Aprilii, a więc nie żałuję. Jestem zadowolony z tego, jak mają się sprawy, ale oczywiście życzylibyśmy sobie więcej szczęścia.” – zakończył.
Źródło: motorsport.com