Alex Rins: „Ludzie przestali we mnie wierzyć”

Alex Rins przeżywa bardzo trudny sezon. Hiszpan po serii kontuzji jest „cieniem zawodnika” sprzed lat. Wielu kibiców i ekspertów sugerowało nawet przedwczesne zerwanie kontraktu z Yamahą, widząc w jego miejscu Jacka Millera. Podczas GP Indonezji AR42 przypomniał sobie jednak dawne chwile chwały.

Zwycięzca sześciu wyścigów Grand Prix długo liczył się w walce o podium GP Indonezji. Pod koniec rywalizacji spadł jednak wgłąb stawki, tracąc tempo przez nadmierną degradację ogumienia. Alex cieszy się jednak z faktu, że mógł przypomnieć sobie „stare czasy” w Suzuki: „Ostatni czas był dla mnie bardzo trudny. Dlatego też jestem naprawdę szczęśliwy, nie z powodu wyścigu, ale przebiegu weekendu. Przypomniał mi bowiem stare czasy w Suzuki, kiedy czerpałem radość z jazdy. Jechałem całkiem dobrze, broniłem pozycji, wyprzedzałem. Mieliśmy świetny weekend”.

Kliknij, aby pominąć reklamę

Rins spodziewał się spadku tempa ze względu na miękką tylną oponę. Tylko w takiej konfiguracji jednak Yamaha była zdatna do jazdy: „Wielka szkoda (z powodu utraty szans na podium – przyp. red.). Wiedzieliśmy jednak przed startem wyścigu, że z powodu miękkiej tylnej opony możemy mieć kłopoty. Obawiałem, że spadek osiągów nastąpi wcześniej, jednak stało się to na pięć okrążeń przed końcem wyścigu. Dałem z siebie wszystko, starałem się kontrolować tylną oponę i do ostatnich pięciu okrążeń byłem na prowadzeniu (na czele grupy walczącej o drugie miejsce – przyp. red.).

Choć ostatecznie Alex zamknął czołową dziesiątkę, to GP Indonezji było „promykiem nadziei” dla Hiszpana na lepszą przyszłość: „Nigdy nie przestałem w siebie wierzyć. Są jednak ludzie wokół mnie, którzy przestali we mnie wierzyć. Zadawałem sobie pytania i szukałem rozwiązania swoich problemów. Nigdy jednak nie przestałem wierzyć, że jestem jeszcze w stanie walczyć. Jasne, że to tylko jeden weekend. Teraz jedziemy do Australii i zobaczymy, co tam mnie czeka. Postaram się jednak ponownie dać z siebie wszystko”.

Pod wrażeniem tempa Alexa Rinsa był Fabio Quartararo, jego zespołowy partner. As Yamahy dominuje w tym sezonie nad Hiszpanem, jednak podczas weekendu o GP Indonezji to „42” był z przodu. Francuz również narzekał na miękką mieszankę, dlatego też spokojnie rozpoczął swój wyścig. Dzięki temu przeciął linię mety siódmy, wyraźnie przed Rinsem.

Kliknij, aby pominąć reklamę

„Byłem naprawdę pod wrażeniem tego, co Alex pokazał w ten weekend. Był mocny w starciu z Acostą, ale widzieliśmy, że moc była zdecydowanie po stronie motocykla KTM. Naciskał na Raula i Lukę, wykorzystując ich walkę do awansu. Jechałem za nim przez dwa, trzy okrążenia. Nie mogłem go jednak wyprzedzić. Zaoszczędziłem więc trochę moją tylną oponę, przez co ode mnie odjechał”.

Francuz na siedem okrążeń przed metą myślał, że podszedł zbyt asekuracyjnie do strategii wyścigu. Kiedy jednak Alex Rins zaczął tracić tempo dwa kółka później, odetchnął z ulgą: „Powiedziałem sobie „Hm, nie wiem, czy (Alex Rins – przyp. red.) dojedzie do mety”. Myślę, że na siedem okrążeń przed metą nadal był drugi, w związku z czym myślałem, że trochę przesadziłem (z oszczędzaniem tyłu – przyp. red.). Później jednak momentalnie stracił tempo i wtedy uświadomiłem sobie, że podjąłem dobrą decyzję”.

Fabio Quartararo (158. pkt) zajmuje 9. miejsce w klasyfikacji generalnej MŚ MotoGP. Alex Rins plasuje się dziewięć pozycji niżej, tracąc do Francuza aż 107. pkt! Przewaga „El Diablo” mogła być jeszcze większa, gdyby nie awarie (np. podczas GP Wielkiej Brytanii, kiedy Fabio jechał po zwycięstwo) czy wywrotki (GP Francji i GP Aragonii). Najbliższy wyścig o GP Australii pokaże, czy „42” wraca do dawnej formy.

Źródło: crash.net

Kliknij, aby pominąć reklamę

Powiązane artykuły

8 komentarzy

  1. Ja wierzę w talent i umiejętności Rinsa, nie wierzę tylko w jego zdrowie, a na poziomie obecnego Moto GP nie pełne zdrowie to może być różnica kilkunastu pozycji…
    Bardzo przykra sprawa, bo talent ma większy niż Mir, Oliveira, czy Miller. Może w Superbikach, byłoby mu łatwiej? Tam chyba jest mniejsze obciążenie fizyczne?

    1. @Witek Rins spory talent, ale też pamiętajmy, że taki Mir ma dwa tytuły, Rins zero, Oliveira to też nie jest jakiś słabiak, co prawda bez tytułu, ale w samym motogp ma 5 zwycięstw, a to jest jakaś już ilość i to nie na dominującym motocyklu jak chociażby taki Bagnaia, Miller najmniejszy potencjał według mnie, ale też nie jest cienias, ja już wyrażałem swoją opinię kto tu ma najmniejszy talent, ale kończąc ta stawka jest naprawdę porządna.

      1. @mateusz91213 Polecam porównać sobie Rinsa i Mira w ostatnim sezonie Suzuki. To jest przepaść!
        Mir wygrał tytuł nie dlatego, że był szybszy, a dlatego że dojeżdżał w każdym wyścigu. Rins niestety często się wywracał prowadząc wyścig. W ostatnim sezonie Suzuki, Rins nauczył się nie wywracać, a Mir zaczął wie wywracać, stając się bezużytecznym.

        Niestety po wycofaniu Suzuki, Yamaha nie wzięła Rinsa, który tak świetnie sobie radził na rzędówce, tylko zrobiła to Honda. Rins wygrał Hondą wyścig w USA, a później w nagrodę ten motocykl pogrzebał jego zdrowie – zresztą Honda kontuzjowała wtedy poważnie każdego kto na niej jeździł, Marqueza również. Ten motocykl powinien był zostać zakazany, bo był zwyczajnie niebezpieczny.

        Rins wygrał 6 wyścigów w Moto GP i to w trudniejszych okolicznościach niż Oliveira. To raz, dwa – Rins ma wymówkę w postaci zdrowia, a skąd tak wielki spadek osiągnięć Miguela?

        1. @Witek Umniejszanie Mirowi, bo ktoś był szybszy ale się przewracał jest głupie i dowodzi braku elementarnego zrozumienia wyścigów, w tym motocyklowych. Skoro się przewracał, to jechał źle (za szybko, głupio, etc). Mir też potrafi wjechać szybciej w zakręt, ale już z niego nie wyjechać (czego aktualnie często dowodzi), ale w tamtym sezonie pojechał mądrze i wymaksował dostępne dla siebie punkty.

          Jak to było? Wystarczyło żeby ktoś jechał przed kimś i nie byłoby afery? No to Rinsowi wystarczyłoby żeby dowiózł więcej punktów na koniec sezonu.

          1. @grooby Nie umniejszam Mirowi, tylko biorę pod uwagę szerszy obraz.
            Rins się nauczył dojeżdżać, a Mir się oduczył dojeżdżać. Ostatni sezon Suzuki dobitnie pokazuje ile dawał jeden, a ile nie dawał drugi.

            Jest większa szansa że szybki zawodnik nauczy się powtarzalność, niż że wolniejszy zawodnik zacznie szybciej jeździć, bo kiedy zacznie szybciej jeździć, jest możliwe, że będzie się przewracał i w efekcie straci swój jedyny plus, czyli dojeżdżanie.

            Mir wygrał tytuł mistrza dzięki dojeżdżaniu do mety, ale to był jedyny rok kiedy mógł dzięki temu wygrać truł. Kiedy mistrzostwa straciły lidera, nagle wszyscy zaczęli się przewracać. Każdy miał problem udźwignąć presję pozycji lidera. Najwięcej na tym stracił Fabio, który miał umiejętności i motocykl na zdecydowanie mistrzostwo, ale nie potrafił sobie radzić z presją/emocjami.
            W każdym razie Mir miał niebywale szczęście w tym jak się wszystko ułożyło i nie można liczyć, że taka sytuacja się powtórzy. Trzeba być i szybkim i dojeżdżać.

      2. @mateusz91213 Jeśli chodzi o Millera to moim zdaniem jest zawodnikiem mocno przereklamowanym bo w Moto 3 przegrał tytuł z Alexem Marquezem a później ruszył do Moto GP i robił z siebie Stonera xd. A co osiągnął? Pojedyncze dobre wyniki a na fabrycznym Ducati które było zdecydowanie najlepszym motocyklem w stawce wygrał zaledwie 3 razy i był 12 razy na podium. Te wyniki to przecież kompromitacja i ratuje go w ostatnich go w ostatnich latach tylko australijski paszport

Dodaj komentarz

Back to top button