Alex Rins przyleciał do Argentyny z zamiarem wystartowania na torze w Termas de Rio Hondo, mimo że wciąż jeszcze chodzi o kulach po wypadku i kontuzji, jakiej doznał na treningu motocrossowym w Andorze. Hiszpan zdradził też, że nie siedział na razie na motocyklu i nie jest w stanie powiedzieć, czy będzie mógł normalnie jeździć od piątkowych treningów.
Rins wyjaśnił, jak przytrafiło mu się to pechowe zdarzenie: „Do wypadku doszło kiedy jeździłem na małym torze motocrossowym w Andorze. Wszedłem w zakręt z hamulcem i nie zauważyłem niedużego kamienia leżącego na ziemi. Zupełnie uślizgnęła mi się przednia opona. Nic więcej. Jechałem naprawdę powoli. Jeśli jechałbym szybciej, może zostałbym zrzucony z motocykla. A tak przewróciłem się, a motocykl upadł na moją stopę.”
Debiutant w MotoGP zauważa postępy. „Od czasu upadku czuję dużą poprawę. Wiele pracowałem z tą stopą. W dwa początkowe dni po upadku chodziłem z dwiema kulami. Teraz mogę normalnie chodzić z tylko jedną. Dzień po dniu pracuję nad poprawą z moim fizjoterapeutą, z Clinica Mobile, staram się być spokojny.” – powiedział Rins.
Nie jest wykluczone, że gdyby pojawiał się ból, Rins będzie musiał spróbować zmodyfikować nieco styl jazdy. Na razie jednak próbuje nie zastanawiać się, bowiem do momentu rozpoczęcia treningów nie będzie wiedział, w jakiej jest kondycji.
„Dziś czuję się dobrze. Ale być może jutro znowu będzie bardziej bolało. Tak czy inaczej, to dziwna sytuacja, bo nigdy nie jeździłem w taki sposób. Zobaczymy jak będzie. Szczerze mówiąc, nie siedziałem jeszcze na motocyklu. Nie mam więc pomysłu. Na razie rozmawiamy z moimi mechanikami, że spróbujemy podejść do wszystkiego tak jak w Katarze. Po prostu – mamy trochę rzeczy do spróbowania. Nie chcemy zbytnio zmieniać naszego sposobu pracy. Jeśli jutro będę czuł ból, to podejmę jakąś decyzję, ale na razie nie chcę na ten temat zbyt dużo myśleć.” – zakończył.
Źródło: crash.net