W minionym cyklu zmagań w teamie Repsol Honda ścigało się aż trzech zawodników, a my już poniżej przedstawiamy to, jak dwójce z nich – Andrei Dovizioso i Daniemu Pedrosie poszło w 2011 roku.
Sprawa zostania w tym zespole Włocha przez długi czas była szeroko komentowana. Klauzula w kontrakcie na rok 2010 pozwalała mu pozostać w tym teamie na kolejny sezon w przypadku, gdyby w jego połowie plasował się co najmniej na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej. Na lokacie tej był, dzięki czemu przedłużenie umowy teoretycznie miał zagwarantowane. Ostatecznie po wielu groźbach pozostał z fabrycznym teamem HRC na 2011 rok, ale było jasnym, że na 2012 miejsca w nim nie zagrzeje.
Zarówno jednak Dovizioso jak i wyżej wspomniany Hiszpan bardzo dobrze radzili sobie podczas przedsezonowych testów. Najpierw w Malezji Dani zajął drugie miejsce ze stratą zaledwie 0.013sek do pierwszego w tabeli czasów Marco Simoncelliego. #4 tymczasem z wynikiem o niecałe dwie dziesiąte sekundy gorszym był piąty. Na koniec lutego zawodnicy raz jeszcze udali się na tor Sepang, gdzie tym razem Pedrosa raz jeszcze był drugi, a Włoch wskoczył na czwarte miejsce. Co prawda strata #26 do lidera wzrosła do dwóch dziesiątych sekundy, to „Dovi” był wolniejszy od Stonera o 0.876sek. Podczas prób w katarze tymczasem Hiszpan raz jeszcze zajął drugie, a Andrea piąte miejsce…
W pierwszych kwalifikacjach nowego sezonu Hiszpan spisał się bardzo dobrze, ponieważ wywalczył drugie miejsce tracąc niewiele ponad dwie dziesiąte sekundy do Pole Position. Dovizioso z kolei nieco zawiódł bowiem uzyskał zaledwie siódmy czas. W wyścigu nie było już jednak tak źle, ponieważ Dani wskoczył na najniższy stopień podium, a jego team-partner po długiej walce z Simoncellim ostatecznie był czwarty. #26 nie był jednak do końca zadowolony, ponieważ raz jeszcze pojawiły się u niego problemy z lewą ręką: „W kwalifikacjach już coś czułem, ale nie było źle. W wyścigu jednak na ostatnich ośmiu czy siedmiu kółkach praktycznie nie miałem czucia i praktycznie nie byłem w stanie używać sprzęgła.” Niedługo później, w hiszpańskim Jerez de la Frontera miejscowy zawodnik Pedrosa znów spisał się naprawdę dobrze. Zarówno bowiem w sesji kwalifikacyjnej, jak i dzień później w zwariowanym wyścigu (po części korzystając z błędów rywali), wywalczył on drugie lokaty. Andrea z kolei miał z kolei po wywalczeniu szóstej pozycji w QP szanse na przyzwoity rezultat. Niestety problemy z ustawieniami i tylną oponą sprawiły, że był zaledwie dwunasty! „Jestem bardzo zawiedziony. Ogólnie ustawienia kontroli trakcji były zbyt „niskie”, tył mocno się ślizgał i przegrzewał,” skomentował Włoch.
Przed zmaganiami w Portugalii, mający nadal problemy z ręką Dani, postanowił, że podda się operacji. Jako, że pomiędzy Grand Prix Hiszpanii a rundą na Estoril był miesiąc przerwy, to posunięcie nie było złe. Mało tego, potwierdziły to jego wyniki w swoim prawie domowym weekendzie. Najpierw w sesji kwalifikacyjnej sięgnął on po trzecie pole, podczas gdy „Dovi” raz jeszcze musiał ruszać z końca drugiej linii. W wyścigu z kolei 25’latek z Sabadell prezentował bardzo dobre tempo, najpierw bez problemu jadąc na drugim miejscu za Lorenzo, a po wyprzedzeniu go uciekając mu i wygrywając po raz pierwszy w sezonie. „Jestem niesamowicie szczęśliwy i to nie tylko z powodu zwycięstwa, ale też z powodu mojej kondycji. Wydaje się, że operacja w końcu się powiodła!” Tymczasem #4 raz jeszcze w wyścigu prezentował lepsze tempo aniżeli w kwalifikacjach, dzięki czemu drugi raz w sezonie wpadł na metę jako czwarty.
Tego, co stanie się we Francji nie spodziewał się jednak chyba nikt… Zacznijmy jednak od początku, a więc od tego, że pierwszy raz w 2011 roku w QP górą z pojedynku Pedrosa-Dovizioso wyszedł ten drugi, któremu udało się zająć ostatnie miejsce w pierwszej linii, a ten pierwszy musiał rozpoczynać drugą linię. Na początku wyścigu lepiej spisywał się jednak Hiszpan, który bez problemu jechał na drugim miejscu. Po kolizji na osiemnastym kółku z Marco Simoncellim, Dani wylądował na deskach w szykanie w połowie toru, co skutkowało złamaniem prawego obojczyka. Ta sytuacja doprowadziła do wielkiego wzburzenia zarówno Pedrosy, jak i jego menadżera oraz hiszpańskich kibiców, którzy grozili Włochowi. Wracając jednak do zmagań na Le Mans, to „Dovi” korzystając z wypadku swojego team-partnera i kary nałożonej na „SuperSica”, rozpoczął ostrą walkę o drugie miejsce z Valentino Rossim. Ostatecznie to właśnie młodszy z dwóch Włochów wyszedł z tego pojedynku zwycięsko, z powodu czego nie krył swojej radości. „Bardzo cieszy mnie ten wynik, bo zdobyliśmy go po nienajlepszym starcie sezonu i po fajnej walce z Vale. Przykro mi z powodu Daniego, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia.”
Pomimo wcześniejszych spekulacji, przez kilka kolejnych rund Pedrosy próżno było wypatrywać na paddocku. Pojawiły się plotki, że kontuzję prawego obojczyka odnowił on nawet podczas upadku na motocyklu crossowym! Wracając jednak do karuzeli Grand Prix, to Dovizioso wyraźnie podbudował się wynikiem z Francji. Przez trzy kolejne rundy, mające miejsce kolejno w Katalonii, Wielkiej Brytanii i Holandii trzykrotnie ruszał on do wyścigu z piątego pola i wydawać się mogło, że właśnie ono będzie tą „jego” pozycją w QP w minionym sezonie. Na torze Montmelo nie udało mu się jednak wskoczyć na podium, chociaż i tak finiszował jako czwarty z niezbyt dużą stratą do lidera. Już jednak na zlanym deszczem obiekcie Silverstone utrzymał nerwy na wodzy i wywalczył najlepszy finisz w sezonie, dojeżdżając do mety na drugiej pozycji, ale z czasem o piętnaście sekund gorszym od triumfatora! Swoją dobrą formę udowodnił on także i na obiekcie Assen, gdzie dzięki dobrej jeździe wywalczył trzecie miejsce. „To kolejny dobry wynik jeśli chodzi o mistrzostwa, a cieszy tym bardziej, że przyszedł po ciężkim weekendzie. Po piętnastu kółkach pojawiły się jednak tajemnicze wibracje, przez które musiałem mocno zwolnić.”
Czytaj dalej >>
Podczas zmagań na Mugello do walki powrócił Dani, ale z opisywanej w tym artykule dwójki to Andrea grał pierwsze skrzypce. W sesji kwalifikacyjnej zdobył on bowiem czwarty czas, co dawało mu jedną z lepszych lokat startowych w minionym sezonie. W wyścigu prezentował on tymczasem bardzo dobre tempo, które pozwoliło mu pod sam koniec wyprzedzić jeszcze Casey’a Stonera i wywalczyć przed własnymi kibicami drugie miejsce na mecie. „Ta runda zawsze wiele dla mnie znaczy, więc bycie tu na podium to coś niesamowitego. Byłem dziś najlepszym Włochem i jedynym na podium, więc odczucia są jeszcze lepsze,” cieszył się #4. Tymczasem powracający do walki Pedrosa nie zaliczył tych zmagań do końca do udanych, ponieważ zarówno w kwalifikacjach jak i w wyścigu, po początkowych problemach, był ósmy.
Niepowodzenia Hiszpan nadrobił jednak z nawiązką podczas rundy o Grand Prix Niemiec. Od początku weekendu był on szybki, ale po wywalczeniu drugiej lokaty w QP nie dawano mu szans na nic więcej aniżeli podium. W wyścigu jednak zaskoczył on wszystkich niezwykle równym tempem, które pozwoliło mu wyjść na prowadzenie, nieco odjechać rywalom i wygrać po raz drugi w 2011 roku! „To niesamowite uczucie, że tak szybko po powrocie udało mi się triumfować! Chociaż ten tor zawsze mi odpowiadał, to nie spodziewałem się tak świetnego wyniku.” Tydzień później w Kalifornii jednak, chociaż wielu stawiało go w roli murowanego faworyta do zwycięstwa, nie udało mu się wywalczyć nic więcej aniżeli najniższy stopień podium.
Dovizioso z kolei po świetnym wyniku we Włoszech, dwie kolejne rozgrywane w lipcu rundy zakończył poza „pudłem”. Ruszając dwukrotnie z szóstego pola, na niemieckim Sachsenringu był on czwarty, a na Laguna Seca piąty, co nieco pogorszyło jego dorobek punktowy w klasyfikacji generalnej w stosunku do rywali. „Sporo traciłem do rywali w niektórych zakrętach, więc by znów do nich dojechać dawałem z siebie maksimum w innych, co doprowadziło do mocnego zużycia energii i nierównego tempa,” przyznał po Grand Prix USA „Dovi”.
Dani Pedrosa nie zamierzał zwalniać tempa i dalej chciał odrabiał straty w klasyfikacji generalnej do swojego włoskiego team-partnera. Dovizioso z kolei wcale nie chciał mu na to pozwolić i kolejne „oczka” przewagi zyskał nad Hiszpanem podczas Grand Prix Czech. W sierpniowych zmaganiach od początku #26 był bardzo szybki, podczas gdy Andrea był nieco wolniejszy od niego. I podczas gdy w kwalifikacjach 25’latek z Sabadell wywalczył Pole Position, o tyle 24’latek z Forli był siódmy. W wyścigu ten pierwszy szybko objął prowadzenie i zaczął ucieczkę, ale już na samym początku wylądował na deskach żegnając się z dalszą rywalizacją. Włoch z kolei ostro walczył o drugie miejsce z Simoncellim, ostatecznie pokonując swojego rodaka i raz jeszcze będąc najlepszym zawodnikiem z Italii na mecie. „Jestem strasznie zawiedziony, bo po prostu straciłem przód i upadłem, chociaż wcale mocno nie napierałem,” przyznał Hiszpan, a #4 dodał: „To dobry wynik i dla mnie i dla tabeli, tym bardziej, że wywalczyliśmy go po nienajlepszych kilku ostatnich rundach.”
Po niepowodzeniu w Czechach, już na obiekcie Indianapolis #26 powrócił do dobrze znanej wszystkim formy. Od początku weekendu miał on spore problemy i co niektórzy powątpiewali, czy uda mu się w ogóle stanąć na podium. Stało się jednak inaczej i po początkowym prowadzeniu, wkrótce wyprzedził go Stoner i odjechał mu. To sprawiło, że Dani musiał zadowolić się drugą lokatą. „Cieszy nas to drugie miejsce, bo po kwalifikacjach musieliśmy ciężko pracować, by zmniejszyć stratę. Byliśmy o sekundę wolniejsi niż Casey, a to nie jest normalna sytuacja.” Podczas kolejnych zmagań, na obiekcie Misano World Circuit już od pierwszych treningów radził on sobie tymczasem bardzo dobrze, a w kwalifikacjach zajął trzecie miejsce. W wyścigu z kolei awansował o jedno „oczko” do góry i finiszował jako drugi. „Jestem nieco zawiedziony, bo maszyna nie spisywała się tak dobrze jak dotychczas. Dokonaliśmy pewnej zmiany w ustawieniach zawieszenia by to poprawić, ale uzyskaliśmy odwrotny efekt.”
W trakcie tych dwóch rund nieco ze swojej przewagi nad Pedrosą w klasyfikacji generalnej stracił Dovizioso. Najpierw na „Cegielni” od samego startu radził on sobie przyzwoicie i celem na wyścig było wywalczenie finiszu na podium. Potem jednak niedzielne zmagania zweryfikowały te plany, ponieważ nie był on w stanie nie tylko nawiązać walki z czołówką, ale musiał ostro bronić się przed rywalami. Nie dziwi, że piąte miejsce nie było tym, co chciał osiągnąć. „Źle ruszyłem i zostałem przyblokowany przez rywali. Potem jednak miałem dobry rytm, a najlepszy czas jednego okrążenia uzyskałem na ostatnim kółku co udowadnia, że jechałem niezwykle równo.” Przed swoimi kibicami na Misano 24’latek chciał spisać się jak najlepiej i powalczyć o powtórzenie drugiej pozycji z Mugello. Niestety nie było mu to dane i po starcie z szóstego pola, na mecie ponownie finiszował jako piąty. Nie obyło się jednak bez problemów… „To był ciężki wyścig, a dodatkowo musieliśmy ograniczyć moc by paliwo nie zużyło się przed metą. Zmagaliśmy się z tym przez cały weekend, a po warm-upie dodatkowo trzeba było ograniczyć moc jeszcze bardziej.”
Czytaj dalej >>
W Aragonii podczas niedzielnych zmagań wszyscy trzej zawodnicy Repsol Hondy ścigali się w specjalnych barwach, które jednak Andrei nie przyniosły zbyt wiele szczęścia, w przeciwieństwie do Daniego. Ale od początku… Już w kwalifikacjach lepszym z tej dwójki był Hiszpan, który przed własnymi kibicami wywalczył drugie pole startowe tracąc trzy dziesiąte sekundy do Pole Position. Włoch z kolei tak, raz jeszcze, zakończył QP z piątym rezultatem. W wyścigu już w jednym z pierwszych zakrętów #4 zaliczył uślizg, wylądował na deskach i pożegnał się z dalszą rywalizacją. „W pierwszym zakręcie zaliczyłem szybki uślizg, przez co cała masa została przeniesiona na przód. Nie byłem w stanie w pełni kontrolować motocykla, przez co szybko upadłem zaliczając uślizg przodu, bowiem przednia opona nie była jeszcze odpowiednio rozgrzana.” Pedrosa tymczasem jechał spokojnie swoim tempem, finiszując trzeci raz z rzędu na pozycji numer dwa. „Już w treningach widzieliśmy, że Casey jest niezwykle szybki i podobnie było w wyścigu. Sporo traciłem w pierwszym sektorze i potem nie byłem już w stanie nadrobić straty,” przyznał #26.
Zmagania w Japonii były domowymi dla Hondy, więc nie dziwiło, że zarówno Hiszpan jak i Włoch chcą spisać się jak najlepiej, tym bardziej, że szykowała się pomiędzy nimi ostra walka o tytuł drugiego v-ce Mistrza Świata. W sesji kwalifikacyjnej to „Dovi” był lepszy, gdyż wywalczył trzeci czas i o jedno „oczko” pokonał Daniego. W wyścigu tymczasem popełnił on, prawdopodobnie po raz pierwszy w karierze… false-start! To sprawiło, że pomimo dobrego tempa zmuszony był on zjechać na aleję serwisową w celu odbycia kary. To, w połączeniu z błędem Stonera i jego wycieczką poza tor, otworzyło drogę do zwycięstwa #26. Jadąc coraz szybciej uciekał on rywalom, by na Motegi wygrać po raz pierwszy w karierze, a trzeci raz w sezonie 2011. „To dla mnie niesamowity i ważny moment, bo wygranie na Hondzie jej domowego wyścigu to naprawdę wspaniałe uczucie,” cieszył się Hiszpan. Tymczasem #4 nie zamierzał się poddawać i ostro walczył o jak najlepszy rezultat, by pomimo kary wpaść na metę jako piąty. „Nie mogę w to uwierzyć! Sądzę, że gdyby nie ten błąd na starcie mógłby walczyć o zwycięstwo, a jeśli nie, to przynajmniej byłbym na podium,” skomentował Włoch.
Na początku weekendu w Australii ci dwaj panowie nie spisywali się rewelacyjnie, a w QP wywalczyli kolejno piąte (Andrea) i ósme (Dani) pola startowe. W wyścigu jednak, po części dzięki nieobecności Jorge Lorenzo, szykowała się pomiędzy nimi ostra walka. Kilku manewrów wyprzedzania nie brakowało, ale opad deszczu pod koniec zmagań skutecznie wybił z rytmu 26’latka z Sabadell. To sprawiło, że na mecie był on piąty, podczas gdy jego młodszy team-partner zakończył zmagania na pozycji numer trzy po ostrej, ostatecznie przegranej przez niego, walce z Marco Simoncellim. „Spodziewaliśmy się ciężkiego wyścigu i tak też było. Fajnie jednak wrócić na podium właśnie tutaj, na Phillip Island tym bardziej, że pokonałem Pedrosę,” przyznał #4, podczas gdy #26 dodał: „Było ciężko, ja nie czułem się komfortowo na motocyklu przez cały weekend i podobnie było w wyścigu. To nie była dla mnie dobra runda.”
Pomimo wywalczenia w Malezji Pole Position przez Hiszpana, nie dane mu było zamienić go w zwycięstwo z powodu tragicznego wypadku „SuperSica”, przez który wstrzymano wyścig i ostatecznie nie rozegrano go ponownie. Tym samym ostateczna walka o tytuł drugiego v-ce Mistrza Świata pomiędzy Danim i Andreą miała rozegrać się w Walencji, gdzie przed wyścigiem dzieliły ich zaledwie cztery punkty na korzyść tego drugiego. Wydawało się, że trzecie miejsce w tabeli padnie łupem Pedrosy po tym, jak w kwalifikacjach był on drugi, przy zaledwie ósmym polu jego team-partnera. Wyścig był jednak naprawdę zwariowany, pod koniec zaczęło padać, co doprowadziło do sporych przetasowań. Ostatecznie to „Dovi” zameldował się na mecie jako trzeci, podczas gdy #26 musiał zadowolić się piątym miejscem. „Jestem niesamowicie szczęśliwy. To trzecie miejsce w tabeli osiągnęliśmy dzięki ciężkiej pracy przez cały rok, która przyniosła efekty,” cieszył się Włoch po wyścigu na torze imienia Ricardo Tormo, podczas gdy jego team-partner przyznał, że „To był ciężki wyścig, dawałem z siebie maksimum, ale nie czułem się zbyt komfortowo na motocyklu.”
Ostatecznie w klasyfikacji generalnej trzecie miejsce wywalczył Andrea Dovizioso, który zgromadził łącznie dwieście dwadzieścia osiem punktów i o dziewięć „oczek” wyprzedził, ostatecznie czwartego, Daniego Pedrosę. W wykonaniu Włocha to także pstryczek w nos dla Hondy, która nie wspierała go przez cały sezon tak jak dwójki pozostałych zawodników Repsola.