Po latach spędzonych na japońskich motocyklach, w tym roku Andrea Dovizioso ściga się na Ducati. Włoch przyznał podczas naszej rozmowy, że nie spodziewał się aż tak trudnego rozpoczęcia tegorocznego cyklu zmagań, a sam producent z Bolonii sporo musi jeszcze zmienić, aby powrócić do walki o podia.
W 2004 roku obecnie 27-latek z Forli sięgnął po tytuł mistrzowski w klasie 125cc, by następnie w „ćwierćlitrówkach” zdobyć trzecie miejsce w tabeli, a w latach 2006 i 2007 dwukrotnie przegrać walkę o mistrzostwo z Jorge Lorenzo. Od samego początku swojej kariery Włoch pozostawał wierny Hondzie i choć nie miał na niej szans walki z Hiszpanem jeżdżącym na Aprilii, bycie lojalnym zaowocowało awansem do MotoGP w 2008 roku. W satelickiej ekipie sięgnął on pod koniec tamtego sezonu po pierwsze podium, by w kolejnym cyklu zmagań awansować do teamu Repsol Honda.
W 2009 sięgnął on, jeżdżąc na fabrycznej Hondzie, po tylko jedno podium, jakim było zwycięstwo w Grand Prix Wielkiej Brytanii. Już rok później „Dovi” siedmiokrotnie finiszował w czołowej siódemce, ale triumf z Donington Park wciąż pozostawał jedynym w klasie królewskiej. I chociaż miał on zagwarantowany kontrakt z Repsolem w przypadku zajmowania w połowie sezonu lokaty w czołowej piątce tabeli, HRC nie spieszyło się do jego przedłużenia. Wszystko dlatego, że na starty w tej ekipie umowy podpisane już mieli Dani Pedrosa oraz Casey Stoner.
Doprowadziło to do tego, iż w 2011 roku fabryczna ekipa Hondy wystawiała aż trzy motocykle i już na starcie sezonu było wiadomo, że na 2012 Andrea musi sobie szukać miejsca w innym teamie. Nie pomogło nawet wywalczenie trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej i pokonanie na koniec roku jednego ze swoich team-partnerów Pedrosy.
Tym samym Dovizioso postanowił przenieść się do zespołu Monster Yamaha Tech3, gdzie dosiadając satelickiej M1-ki, regularnie finiszował na podium bądź walczył o lokaty w czołówce. Włoch liczył na awans do fabrycznego zespołu w tym roku, jednak nie miał na to szans, gdy Yamaha postanowiła dać drugą szansę Valentino Rossiemu. #4 zdecydował się przejść do Ducati i zająć miejsce swojego rodaka, mając przy okazji nadzieję, że uda mu się powalczyć na włoskim motocyklu o podia.
„Ciężko jest porównać do siebie Hondę, Yamahę i Ducati, ponieważ to zupełnie inne motocykle – rozpoczął Andrea poproszony o porównanie trzech maszyn, na których dane mu było jeździć w ostatnich sezonach. – Są zupełnie inne pod każdym względem, jeśli chodzi o silnik, stabilność na hamowaniach. Yamaha przykładowo jest bardzo dobra na wejściach w zakręty i jeździe w nich, za to Honda jest piekielnie szybka na wyjściach. Są one inne jeśli chodzi o rozkład masy, elektronikę itd.”
„Według mnie, obecnie Ducati ma zarówno coś z Yamahy jak i z Hondy. Nie mamy jednak pozytywnych aspektów. W niektórych jesteśmy bardzo blisko rywali, ale w niektórych obszarach sporo tracimy. I to dlatego jesteśmy o sekundę wolniejsi na okrążeniu, niż oni.”
Po raz pierwszy na Desmosedici #4 usiadł w listopadzie zeszłego roku, kiedy to stawka MotoGP testowała w Walencji. Zapytaliśmy go więc o jego pierwsze wrażenie co do nowego motocykla. „Pierwsze wrażenie nie było zbyt ważne, ponieważ w Walencji z powodu pogody nie przejechałem wielu okrążeń. Szczerze jednak mówiąc, po tym co mówili inni, spodziewałem się zastać w garażu gorszą maszynę. Byłem zaskoczony tym, że silnik płynniej oddaje moc, aniżeli się tego spodziewałem.”
Niestety, od początku sezonu producent z Bolonii nie dokonał znaczących postępów, a wyniki zarówno Włocha, jak i jego team-partnera Nicky’ego Haydena nie są takie, jakich wszyscy oczekiwali. „Spodziewałem się ciężkiego początku sezonu, ale też większych postępów z kolejnymi wyścigami. Tymczasem strata do czołówki nadal jest tak samo duża, a ja myślałem, że po kilku wyścigach, runda po rundzie będzie się ona zmniejszała” – powiedział nam Dovizioso, który w tym roku co prawda był czwarty podczas mokrego Grand Prix Francji i dwa razy startował z pierwszego rzędu, ale w pozostałych wyścigach skupiał się on raczej na walce w drugiej części pierwszej dziesiątki.
Gdy zapytaliśmy Dovizioso o to, co według niego Ducati musi zmienić lub poprawić, aby wrócić do walki w czołówce… Włoch zareagował śmiechem. „Chyba nikt tego nie wie, co dokładnie musimy zmienić – przyznał po chwili. – Tak naprawdę musimy poprawić się w każdym aspekcie, bo żeby walczyć z zawodnikami Hondy i Yamahy, musisz być naprawdę bardzo, bardzo szybki. Już teraz jesteśmy całkiem szybcy na deszczu, a także na początkowych okrążeniach, kiedy opony są jeszcze nowe. Przed nami jednak dużo pracy i każdy skupia się na tym, by pracować jak najlepiej.”
Ostatnim zawodnikiem, który osiągał naprawdę dobre wyniki na Ducati był, obecnie relaksujący się na emeryturze, Casey Stoner. Właśnie o osiągi Australijczyka na włoskim motocyklu zapytaliśmy Andreę i oto, co nam odpowiedział: „Po pierwsze, Casey to naprawdę niesamowity zawodnik. To, co on robił na motocyklu – nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Jest niezwykle szybkim i najbardziej utalentowanym zawodnikiem na świecie. Ale od czasu jego zwycięskiego sezonu, od 2007 roku do teraz Ducati bardzo się zmieniło.”
„Porównywanie jego osiągów z obecnymi wynikami Ducati nie ma więc większego sensu, wtedy wiele rzeczy było innych – tłumaczył dalej 27-latek. – Według mnie, w tamtym okresie Ducati stworzyło trudny w prowadzeniu motocykl, ale konkurencyjny, zaś Yamaha i Honda nie były tak szybkie. Wtedy, z talentem Casey’a i prędkością Ducati, byli oni w stanie sięgnąć po mistrzostwo.”
Co ciekawe, „Dovi” nie zmienił znacząco swojego stylu jazdy po przesiadce na Desmosedici, ale potwierdził, że na bolońskim motocyklu trzeba jeździć w zupełnie inny sposób. „Na Yamasze skręcenie i zmiana linii jazdy była naprawdę prosta, podczas gdy jeżdżąc na Desmosedici musisz używać mnóstwa energii, aby tego dokonać. Nie jest to jednak dobry sposób jazdy na motocyklu i jesteśmy skoncentrowani, aby to zmienić.”
W tym roku współpraca Dovizioso i jego team-partnera Nicky’ego Haydena przebiega w jak najlepszy sposób. „Praca z Nickym sprawia mi sporo radości. To naprawdę wyluzowany zawodnik, rozmowa o problemach motocykla nie sprawia nam problemów” – przyznał #4 zapytany właśnie o współprace z Amerykaninem.
Już w przyszłym sezonie u boku Włocha, we włoskiej ekipie i na włoskim motocyklu ścigać się będzie Cal Crutchlow. Brytyjczyk i Dovizioso zaledwie rok temu także byli team-partnerami, tyle że w zespole Monster Yamaha Tech3. Gdy rozmawialiśmy z Andreą, plotki o przejściu #35 do Ducati szalały po paddocku, ale nic nie było jeszcze oficjalnie potwierdzone. Oto, co nam wtedy powiedział na temat całej tej sytuacji: „Jeśli Nicky odejdzie z zespołu, a jego miejsce zajmie Cal, dla mnie to nie problem. Pracowaliśmy razem rok temu, fajnie się bawiliśmy walcząc w wielu wyścigach.”
Wiecznie uśmiechnięty Dovizioso zareagował stłumionym śmiechem i ogromnym uśmiechem, gdy zapytaliśmy go, czy według niego ukończenie któregoś tegorocznego wyścigu na podium jest możliwe. „Podium? Wszystko jest możliwe w wyścigach motocyklowych i to jest fajne. Ale będąc realistami musimy przyznać wprost, że nie mamy tempa, by o nie walczyć. Naszym celem jest oczywiście poprawa wyników, bycie szybszym z rundy na rundę. Dobrze jednak wiemy, że ten sezon nie jest i nie będzie dla nas łatwym.”
Nam nie pozostaje zatem nic innego, jak życzyć temu sympatycznemu Włochowi samych udanych wyścigów… jeśli nie w tym, to przyszłym roku.
Kurde, szkoda mi go. Mimo, ze reprezentuje jeden z niewielu motocykli fabrycznych i fabryczną ekipę wyraźnie sie marnuje. Cóż dołączy pewnie do grona moich ulubieńców, którzy mają talent, ale nigdy (z różnych przyczyn) nie byli na samym szczycie – Nakano, Gibernau, Melandri, Hopkins czy Spies.
Ta rozmowa z motosp.pl przypomina sierpniowy wywiad dla motormanii. Trochę inny szyk zdań, ale sens identyczny.
Również odnisołem take wrażenie
Wywiad przeprowadzony był z Andreą Dovizioso podczas GP Niemiec, w czwartek przed rozpoczęciem GP. Mick rozmawiał z nim tego samego dnia, ale później.
Podsłuchiwał pewno :D
Trzeba było i jego zapytać, czy widział telemetrię Stonera z poprzednich lat, i co tam takiego niesamowitego było, że nikt nie jest w stanie tego powtórzyć, przynajmniej spróbować naśladować ( przez jedno, połowę kółka ) :)
Szkoda mi go, bo w zeszłym roku bardzo przyzwoicie jeździł. Tak samo martwię się o Cala, czuję że się zmarnuje w Ducati.
Ciekawa sprawa, ze tak sie wypowiedzial o Casey’u – IMHO 100% racji. Jestem pewien, ze Casey nie zdobylby teraz na Ducati tytulu, ale pewnie regularnie bylby w czubie. Mam nadzieje, ze panowie z Ducati w koncu beda w stanie poprawic to moto, bo czasem rzeczywiscie zawodnicy z tej stajni wygladaja, jakby prowadzili sportowa lokomotywe. Ciekawi mnie, ze (tak przynajmniej wyglada) CRT tez nie maja problemow „ze skrecaniem”. Zobaczymy… A co do Cala – tez mi sie nie wydaje, zeby na Ducati byl w stanie powalczyc o cos wiecej niz na satelickiej M1 – ale znajac go to pewnie czesto bedzie swoja walke konczyl poza torem.
Stoner pracował absolutnie całym ciałem na motocyklu. Nikt tego nie robił w taki sposób, jak On. A właśnie… pojawił się ktoś, kto do niego nawiązuje. Sądzę, że Marquez mógłby szybko zaadoptować się do DGP. Obaj mają styl jazdy nie do powtórzenia. Oczywiście ta maszyna to szrot i nawet Casey teraz wiele by nie zdziałał, ale bez wątpienia byłby wyznacznikiem. :D
Pracował, ale raczej nie więcej, niż inni, zresztą nie był jakimś nadmuchanym pakerem, tajemnica tkwiła zawsze w kontrolowaniu przepustnicy + dozowanie tylnego hamulca + skłonność pójścia na kompromis z maszyną i zaakceptowanie wszystkich niebezpieczeństw związanych z tą techniką jazdy, tyle razy już pytanie padało, sam Casey słyszał je chyba z milion razy, a i tak do końca nikt nie potrafi powiedzieć, o co dokładnie chodziło.
Stoner był po prostu wybitny. Zresztą sam Andrea stwierdził, że nie było takiego talentu, jak Australijczyk. I coś w tym jest.