Alvaro Bautista podczas rundy na swoim domowym torze Montmeló przez cały weekend spisywał się bardzo dobrze, regularnie „kręcąc” się wokół czołowej dziesiątki. W niedzielę jednak zaskoczył wszystkich, gdy linię mety minął na piątym miejscu!
Hiszpan jeszcze przed zmaganiami o Grand Prix Francji nabawił się kontuzji obojczyka, który złamał podczas treningu na motocyklu crossowym. Co prawda wystartował on na torze Le Mans, jednak wówczas w sobotnie przedpołudnie znowu wylądował na deskach. Z powodu zimnej tylnej opony #19 zaliczył tradycyjnego high-side’a, przez co zdecydował się odpuścić jazdę w dalszej fazie weekendu.
Powrót do zdrowia 25’latka z Talavera de la Reina nie przebiegał jednak w pełni tak, jak powinien. Nadal odczuwał on spor bólu w ramieniu, przez co jazda była mocno utrudniona. Sytuacja na szczęście poprawiła się w Katalonii, tuż przed domową rundą dla Alvaro. Już od początku weekendu na torze Montmeló był on w znacznie lepszej formie niż dotychczas.
Chociaż w piątkowym treningu wolnym wywalczył on dwunasty czas, to przez sporą część sesji plasował się w TOP10. W połowie treningu zaliczył on niegroźny upadek, który kosztował go jednak nieco czasu, przez co nie był w stanie w pełni przetestować ustawień swojego GSV-R. Wywrotkę w czwartym zakręcie spowodowała jakaś awaria mechaniczna, a jak mówił sam Hiszpan: „Nie byłem w stanie kontrolować motocykla. Nacisnąłem sprzęgło, jednak wyjechałem szeroko i musiałem przewrócić się na trawie, gdyż ściana była coraz bliżej.”
Druga maszyna Bautisty miała jednak zupełnie inne ustawienia od tej pierwszej, a więc nie był on w stanie poprawić już swojego czasu. Dodatkowo po pierwszej sesji musiał udać się on do Clinica Mobile, gdyż odczuwał więcej bólu w kontuzjowanym w maju ramieniu. W kwalifikacjach wywalczył on co prawda dziesiąty czas, jednak z powodu ukarania Aleixa Espargaro, został przesunięty na dziewiąte miejsce. Dzięki temu wywalczył swoje najlepsze pole startowe w klasie MotoGP.
Start wyszedł „SuperBautiemu” rewelacyjnie, a dobra jazda na pierwszym kółku pozwoliła mu zakończyć pierwsze okrążenie na szóstym miejscu! W ostatnim zakręcie drugiej cyrkulacji spadł jednak jedną pozycję w dół po tym, jak pokonał go Marco Simoncelli. Hiszpan przez długi okres czasu jechał właśnie na tym miejscu, zanim na czternastym okrążeniu upadł Włoch, przez co #19 wskoczył na szóstą pozycję. Kiedy na kolejnej cyrkulacji na deskach wylądował, wówczas drugi, Andrea Dovizioso, 25’latek automatycznie awansował na piątą lokatę.
„Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ to piąte miejsce smakuje jak zwycięstwo po tych ostatnich wyścigach, jakie mieliśmy. Ten rezultat był naprawdę potrzebny, zarówno mi, jak i zespołowi, a szczególnie Suzuki. Byłem szybki przez cały weekend i pewny, że mogę mieć dobry wyścig. Mocno koncentrowałem się na się na starcie, bowiem wiedziałem, że jeśli uda mi się dobrze ruszyć, będę mógł utrzymać się z czołową grupą,” komentował zawodnik teamu Rizla Suzuki, którego najlepszym finiszem w tym roku było dziesiąte miejsce zdobyte w Grand Prix Hiszpanii.
Hiszpanowi udało się osiągnąć zamierzony cel, jednak miał on problemy podczas ostrych hamowań. Wówczas nie był w stanie wyczuć motocykla tak, jak to miało miejsce podczas treningów. Miał on dobry rytm i starał się kontrolować przewagę nad znajdującymi się za nim zawodnikami. Na samym końcu mocno zbliżył się do niego kolejny debiutant – Ben Spies, jednak #19 okazał się lepszy od Amerykanina.
„Zobaczyłem, że podczas kilku ostatnich okrążeń Spies zaczął mocno się do mnie zbliżać, więc starałem się jechać jeszcze szybciej. Tył jednak mocno się ślizgał, więc nie byłem w stanie dać z siebie jeszcze więcej. Jechałem najlepiej jak mogłem, by dojechać do mety na piątym miejscu. Chciałbym podziękować całej mojej ekipie, Suzuki i naszym sponsorom, a także wszystkim, którzy mnie wspierali, szczególnie rodzinie i wszystkim kibicom!” dodał na koniec czternasty w klasyfikacji generalnej Alvaro.