Według Jeremy’ego Burgessa fakt, iż w nadchodzącym sezonie zawodnicy będą mieli do dyspozycji zaledwie kilka silników sprawia, że mistrzostwa staną się naprawdę ciężkie.
W ramach redukcji kosztów w sezonie 2010 kierowcy MotoGPWedług Jeremy’ego Burgessa fakt, iż w nadchodzącym sezonie zawodnicy będą mieli do dyspozycji zaledwie kilka silników sprawia, że mistrzostwa staną się naprawdę ciężkie.
W ramach redukcji kosztów w sezonie 2010 kierowcy MotoGP podczas wszystkich rund będą mogli wykorzystać maksymalnie sześć jednostek napędowych. A warto przypomnieć, że do przejechania będą mieli aż osiemnaście weekendów Grand Prix! O ile pięć silników jakimi dysponowali oni podczas siedmiu ostatnich rund cyklu zmagań 2009 nie było problemem, o tyle w nadchodzącym sezonie może już być gorzej. Mówił o tym sam Valentino Rossi, o czym pisaliśmy niedawno tutaj.
Jak dodawał Australijczyk, problemem dla japońskich inżynierów jest nie tylko przedłużenie żywotności jednostek napędowych do około 2500km, ale także samo planowanie. „Jedyną rzeczą, która nie jest ujęta w regulaminie jest to, iż muszę zaplanować ostatni wyścig w Walencji zanim jeszcze wystartuje sezon. Nigdy wcześniej nie musiałem patrzeć na ostatnią rundą przed pierwszym weekendem, więc jest to dość trudne zadanie,” przyznał 56’latek z Antypodów.
„Celem numer jeden dla inżynierów jest stworzenie silnika, który na pełnych obrotach wytrzyma trzy rundy,” dodał Jerry. „Nie będzie problemu, jeśli uda nam się utrzymać wydajność i niezawodność przez trzy weekendy. Kiedy jednak włożymy nowy silnik i uda nam się „wycisnąć” z niego więcej mocy, będziemy mieli optymalne osiągi na początku, jednak stopniowo będą się one pogarszały,” zakończył. Warto też zaznaczyć, że cały ten punkt w regulaminie oznacza także, iż zawodnicy będą spędzali mniej czasu na torze, by oszczędzić jednostkę napędową. To z pewnością nie spodoba się fanom, ale co zrobić?
Wszyscy zawodnicy będą jednak w takiej samej sytuacji co do jednostek napędowych, a sprawdzenie ich wydajności będzie jeszcze trudniejsze, bowiem do rozpoczęcia sezonu kierowców czekać będzie jeszcze zaledwie dziewięć dni prób. Najpierw na samym początku lutego, a później na jego końcu, zawodnicy pojadą na obiekt Sepang. W Malezji spędzą w sumie sześć dni. W połowie marca pojawią się z kolei na katarskim Losail, gdzie w kwietniu rozpocznie się 62-gi sezon Motocyklowych Mistrzostw Świata.
Jeremy pracował z Valentino Rossim zawsze, gdy ten zdobywał tytuł mistrzowski w klasie królewskiej. Parę miesięcy temu Włoch przyznawał zresztą w wywiadzie udzielonym dla serwisu Autosport.com, że miał spore szczęście spotykając na swojej drodze Burgessa. „Nigdy nie płacili mu wystarczająco dużo, bowiem jest geniuszem! Nie tylko jeśli chodzi o pracę nad motocyklem, ale także o atmosferę w zespole,” mówił swego czasu prawie 31’letni już „The Doctor”.
Warto też wspomnieć o zmianach, jakie zaszły w ekipie Fiat Yamaha przed nadchodzącym cyklem zmagań. Tą najważniejszą jest oczywiście odejście z zespołu dotychczasowego team-menadżera Jorge Lorenzo — Daniele Romagnoli’ego. Wciąż nie wiadomo, kto zastąpi Włocha, ale… teraz nie o tym. Z Yamahy odeszli bowiem dwaj kluczowi inżynierowie, a zrezygnowali oni z pracy dla producenta spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów na rzecz… Hondy!
Christian Bataglia oraz Andrea Zunga w nadchodzącym sezonie pracować będą dla HRC. Nie jest też tajemnicą, że ogromna wiedza na temat YZR-M1 z pewnością przyczyni się do poprawy wyników tegoż japońskiego producenta. Sam Valentino Rossi zaprzeczył jednak, że obawia się faktu, iż owy transfer osłabi Yamahę.
„Oczywiście to strata, ale świat pełen jest dobrych inżynierów, więc nie jest niemożliwym znalezienie kolejnych dwóch dobrych chłopaków. Ściśle współpracowaliśmy z nimi przez ostatnie dwa sezony i teraz wychodzi na to, że pracowaliśmy dla Hondy,” podsumował Włoch, który w tym roku ma nadzieję na obronienie korony Mistrza Świata klasy królewskiej, którą, notabene, zdobywał już siedem razy!
Źródło: MCN