Weekend o Gran Premi Aperol de Catalunya ułożył się bardzo dobrze zarówno dla Lorisa Capirossiego, jak i jego zespołowego kolegi Alvaro Bautisty. Włoch dojechał do mety jako siódmy, notując przy okazji swój najlepszy finisz w tym sezonie. Mało tego – to jego najlepszy rezultat uzyskany w wyścigu od czasu zeszłorocznych zmagań w Grand Prix San Marino!
W pierwszym treningu wolnym na torze Montmeló „Capirex” wywalczył co prawda jedenasty czas, jednak już w sobotę rano poprawił się aż o 1.4sek, dzięki czemu awansował na pozycję numer osiem. W sesji kwalifikacyjnej uplasował się on na rewelacyjnym, siódmym miejscu, a do poprzedzającego go Andrei Dovizioso stracił zaledwie 0.037sek!
Start wyszedł 37’latkowi z Bolonii całkiem przyzwoicie, gdyż ani nie zyskał, ani nie stracił on żadnej pozycji. Na drugim kółku spadł on jednak aż o trzy pozycje w dół, gdyż wyprzedzili go dwaj jego rodacy, a zarazem duet teamu San Carlo Honda Gresini – Marco Simoncelli oraz Marco Melandri. Przed weteranem Motocyklowych Mistrzostw Świata znalazł się również kolejny z tegorocznych debiutantów – Ben Spies.
Szybko wyszło jednak na jaw, że #65 wraz ze swoim zespołem błędnie dobrał opony na wyścig, przez co cały czas miał problemy z przyczepnością. To sprawiło, że jazda w upalnej Katalonii była niezwykle ciężka, jednak wcale nie zamierzał się on poddawać. Na siódmym okrążeniu pokonał on Melandriego, a na następnej cyrkulacji znalazł się również i przed „BigBenem”. Później przez dłuższy okres czasu walczył on z „Macio” o pozycję numer osiem.
Kiedy jednak na piętnastym kółku upadł Marco Simoncelli, a na kolejnym okrążeniu na deskach wylądował również Andrea Dovizioso, walka pomiędzy Lorisem a #33 automatycznie przerodziła się w rywalizację o szóste miejsce. Ostatecznie z walki tej zwycięsko wyszedł weteran wyścigów motocyklowych, jednak kilka cyrkulacji przed metą musiał się on zadowolić przegraną, i spadkiem na siódmą pozycję, z Benem Spiesem.
„Cały zespół wykonał ciężką robotę, dzięki czemu uzyskaliśmy tak naprawdę pierwszy prawdziwy wynik w tym roku. Przez cały weekend dobrze nam się pracowało, jednak dokonaliśmy sporego błędu jeśli chodzi o wybór opon. Wszystkie informacje, które zgromadziliśmy mówiły jasno, że nie ma możliwości użycia bardziej miękkiej mieszanki w wyścigu. Wykorzystaliśmy je więc w trakcie treningów, gdyż nie sądziliśmy, że będą potrzebne w dzisiejsze [niedzielne] popołudnie…” rozpoczął Capirossi, który na metę wpadł dwadzieścia cztery sekundy za zwycięzcą.
Obecnie w klasyfikacji generalnej „Capirex” zajmuje piętnaste miejsce, mając na swoim koncie dwadzieścia pięć punktów, a więc tyle samo, co jego team-partner Alvaro Bautista. Włoch do trzynastego w „generalce” Aleixa Espargaro traci on zaledwie trzy oczka, a do dwunastego Hectora Barbery – dziewięć. Co ciekawe, w ubiegłym sezonie po siedmiu rundach Grand Prix 37’latek miał na swoim koncie pięćdziesiąt sześć punktów i zajmował w tabeli siódmą pozycję!
„Byłem jedynym zawodnikiem, który w warm-upie jeździł na twardej tylnej oponie, przez co miałem spore problemy z przyczepnością. W wyścigu również jako jeden z niewielu używałem twardszej gumy, dlatego też miałem problemy już od startu. Mieszanka ta dobrze spisywała się w połowie zmagań, jednak na cztery okrążenia przed metą była już mocno zużyta, przez co miałem spore problemy z utrzymaniem dobrego rytmu. Po raz pierwszy w tym sezonie czułem, że motocykl naprawdę dobrze pracuje, co jest dla nas bardzo ważną rzeczą,” dodał na koniec zawodnik teamu Rizla Suzuki.