Wiele wskazuje na to, że być może ekipę Kawasaki, która ogłosiła dziś, że wycofuje się z MotoGP ze skutkiem natychmiastowym, zobaczymy w nadchodzącym sezonie w klasie królewskiej.
Być może „Zielonych” przejmie Jorge Martinez, właściciel poWiele wskazuje na to, że być może ekipę Kawasaki, która ogłosiła dziś, że wycofuje się z MotoGP ze skutkiem natychmiastowym, zobaczymy w nadchodzącym sezonie w klasie królewskiej.
Być może „Zielonych” przejmie Jorge Martinez, właściciel po jednym zespole w klasach 125cc i 250cc. Aspar planował wypożyczenie w roku 2009 maszynę ZX-RR, ale miało to być trzecie Kawasaki w stawce. Niestety, wówczas na planach się skończyło, a głównym tego powodem była niezgodność pomiędzy Hiszpanem i jego sponsorami z Półwyspu Iberyjskiego a japońskim koncernem.
„Zaoferowałem swoją pomoc Kawasaki, by znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji, ale do tej pory nie otrzymałem od nich konkretnych propozycji wraz z informacjami,” mówił niedawno Martinez dla Gazzetta dello Sport. Jorge twierdził też, że chciałby pozostać z Kawasaki przez minimum trzy lata w klasie MotoGP. „Jasne jest, że nie jestem zbytnio zainteresowany projektem tylko na nadchodzący sezon, ale na minimum trzy lata. Oczywiście chciałbym zatrzymać dwóch zawodników, ale jeżeli musiałbym z jednego zrezygnować — zgodziłbym się na to,” kontynuował. Na koniec dodał: „Jak się czuję? Optymistycznie nastawiony zarówno do tej sytuacji jak i ogólnie. Sądzę, że za rok czy dwa lata Motocyklowe Mistrzostwa Świata wyjdą z tego kryzysu silniejsze.”
Jak donosi jednak serwis GPOne.com Kawasaki może przejąć ówczesny szef tej ekipy w klasie MotoGP – Michael Bartholemy. Według domniemanej umowy, Belg miałby do dyspozycji ZX-RR wraz z częściami zamiennymi i możliwością odsyłania popsutych silników w celu naprawy do siedziby w miejscowości Ahashi, w Japonii. Może więc jednak nie wszystko jest jeszcze stracone.
Przeanalizujmy jednak, co by się stało, gdyby żaden z obu tych planów nie „wypalił”. Jeżeli John Hopkins i Marco Melandri nie znaleźliby innego zatrudnienia, a nie ukrywajmy, że w styczniu jest o to bardzo ciężko, pozostaliby na lodzie. Mogłoby się okazać, że nie wróciliby oni do MotoGP. Do klasy królewskiej wciąż „wciągany” jest narybek z 250-tek, a transfer powrotny byłych zawodników jest mało prawdopodobny. Dodatkowo do decyzji takiej nie zachęcałyby zeszłoroczne wyniki Włocha i Anglo-Amerykanina. Warto jednak dodać, że #21 zaliczył wyjątkowo pechowy sezon (jak nie kontuzja, to awaria motocykla), a i #33 na Desmosedici GP8 wyraźnie nie poszło i musiał przedwcześnie zakończyć współpracę z Ducati.
Od razu po pojawieniu się spekulacji o odejściu Kawasaki, zaczęto snuć domysły gdzie ewentualnie mogliby jeździć ci dwaj kierowcy, którzy przecież w roku 2007 zaliczyli bardzo udane starty. Hopkins był w klasyfikacji generalnej czwarty, a Melandri piąty — różnica pomiędzy nimi wyniosła wówczas zaledwie dwa punkty! Sugerowano, jakby Marco mógłby przejść do ekipy Luccio Cecchinello. Warunkiem, rzekomo było tylko to, że zarówno 26’latek z Ravenny jak i Randy de Puniet musieliby korzystać z jednego motocykla. A to w razie wypadku, co Francuzowi zdarza się dość często, lub w chwili, gdy np. w środku wyścigu zaczyna padać deszcz i trzeba zmienić maszynę na tę obutą w opony typu „wet”, stanowi dość spory problem.
Poza tym oznacza to dla Hondy, która chce ciąć koszta, że musiałaby przygotować więcej silników i części zamiennych, a to paradoksalnie prowadzi do zwiększenia wydatków.
Sam Cecchinello zaprzeczał tym pogłoskom, twierdząc dla serwisu MotorCycleNews: „Rozmawiałem z menadżerem Melandri’ego na temat jego jazdy w moim zespole w sezonie 2009. Jednakże coś takiego nie wydarzy się z kilku powodów. Po pierwsze, budżet. Znaleźć pieniądze na sfinansowanie startów drugiego zawodnika jest bardzo trudne, szczególnie gdy pod uwagę weźmiemy obecną sytuację ekonomiczną. Ciężko jest więc znaleźć sponsora, który zapłaciłby za Melandri’ego, szczególnie, gdy pod uwagę weźmiemy jego zeszłoroczne wyniki.” Na koniec właściciel ekipy Honda LCR dodał, że w chwili obecnej Honda chce zmniejszać koszta, a dodatkowo znalezienie w styczniu dodatkowych mechaników też nie należy do łatwych, dlatego też: „Nie sądzę, że jest jakaś szansa, aby Melandri dołączył do mojego zespołu.” zakończył Lucio.
Skoro nie ekipa Cecchinelli’ego, to może World Superbike. Jednakże również i ten plan raczej nie dojdzie do skutku. Na temat całej sytuacji #33 wypowiedział się, dla serwisu MotorCycleNews jego menadżer – Alberto Vergani. „Marco chce zostać w MotoGP. Ma on dopiero 26 lat, jego kariera nie jest skończona a dodatkowo nadal potrafi walczyć w czołówce. Myślę, że do Superbike’ów można przejść wtedy, gdy masz do dyspozycji dobry pakiet w fabrycznej ekipie. Jednakże każdy ma już swoje plany i po prostu jest zbyt późno,” mówił Włoch. Warto dodać, że jeszcze rok temu wielu twierdziło, że #33 będzie walczył o Mistrzostwo Świata. W końcu przechodził do Ducati, zespołu, który w 2007 roku wywalczył potrójną koronę. Pierwsze testy pokazały, że będzie mu bardzo ciężko i tak też się stało. Melandri po prostu nie umiał dopasować się do Desmosedici. „Życie jest dziwne. Marco jest realistą i wie, że są ludzie w gorszej sytuacji od niego. Teraz tylko czeka na to, co się wydarzy, ale nie narzeka, chociaż wie, że nie ma żadnej alternatywy. (…) Bardzo ciężko jest znaleźć motocykl w styczniu, a w normalnej sytuacji coś takiego jest wręcz szalonym pomysłem. zakończył Vergani.
Tyle o Melandrim. Wróćmy do drugiego zawodnika Kawasaki Racing Team — Johna Hopkinsa. Anglo-Amerykanina łączono z ekipą… Tech3 Yamaha. „Hopper” rzekomo miałby w niej zastąpić Colina Edwardsa, który to przecież jako zawodnik satelickiego teamu dwukrotnie kończył zeszłoroczne wyścigi na podium (Francja i Holandia). Jednakże szef francuskiego zespołu – Herve Poncharal kategorycznie zaprzecza twierdząc, iż: „Widziałem tą plotkę w internecie, ale nie ma możliwości, by John był zawodnikiem Tech3 w sezonie 2009. Mamy podpisane kontrakty z Colinem i Jamesem na przyszły rok i nie ma takiej opcji. Zmiana zawodników w ogóle nie jest brana pod uwagę. Jesteśmy zadowoleni z osiągów Colina i Jamesa i cieszymy się, że nadal będą jeździć dla nas,” stwierdził Poncharal dla serwisu MotorCycleNews.
Pojawiły się spekulacje, jakoby 25’latek z Ramony mógł przejść do AMA Superbike, ale on odpowiedział na to dla serwisu RoadRacingWorld: „Nie. Zdecydowanie nie! Zostaję w serii Motocyklowych Mistrzostw Świata. I nawet jeśli Kawasaki odejdzie [a dziś już wiemy, że tak się stało] zrobimy wszystko, by pozostać w MotoGP.” „Hopper” ma większą szansę pozostania w klasie królewskiej aniżeli Melandri. Za Johnem „stoi” Monster Energy, firma, która produkuje napoje energetyczne i jest sponsorem Hopkinsa. Jednakże jak podawał serwis GPOne.com, 3 miliony euro, które gwarantuje ta firma, ledwie starczyłyby na wynagrodzenie #21.
Więcej informacji na pewno uzyskamy już wkrótce.
Źródła: Kawasaki Racing Team, MCN, gpone.com, roadracingworld.com