Cal Crutchlow w wywiadzie dla Speedweeka powiedział, że z chęcią wydałby pieniądze, aby tylko móc zobaczyć dwójkę najlepszych zawodników Hondy ostatnich lat – Marca Marqueza, oraz Casey’a Stonera – w jednym wyścigu. Niestety, w momencie, gdy Hiszpan pojawił się w MotoGP jako mistrz niższych kategorii, to Stoner zakończył stosunkowo wcześnie swoją pełną sukcesów karierę i poświęcił się rodzinie, a także testowaniu dla fabryk Hondy i Ducati.
Crutchlow startował przeciwko obu tym zawodnikom – początkowo, gdy jeździł w barwach Tech3 Yamahy, kilka razy stając na podium. „Wcielając się rolę nie zawodnika, a kibica, to zapłaciłbym dużą sumę, by tylko zobaczyć taki wyścig. Nie chodzi o Casey’a teraz, bo on już od dawna się nie ściga, ale gdyby to Marc mógł rywalizować w tym samym czasie, co kiedyś Casey, to dałbym wiele, by zobaczyć taki wyścig. To byłoby coś naprawdę wyjątkowego.” – powiedział.
Marquez zastąpił w Repsol Hondzie Casey’a Stonera, który w 2012 roku zajął trzecią pozycję w klasyfikacji, ale już w połowie sezonu wiadomo było, że zakończy karierę, mając na koncie dwa tytuły mistrza świata. Gdy Marquez zajął jego miejsce, od razu zdobył mistrzostw świata. Crutchlow uważa, że Hiszpan mógłby wiele nauczyć się od starszego kolegi po fachu. „Oni są całkiem podobni. Myślę, że Casey miał lepszą kontrolę (motocykla). Marc zawsze się ślizga, a także zalicza wiele upadków, co nie miało miejsca w przypadku Casey’a. Uwielbiałem oglądać Casey’a.”
„Jego kontrolowanie motocykla to była klasa światowa. Marc jest taki sam. (Casey) Nie używał łokcia w takim stylu jak Marc, ale wychylał się na motocyklu w taki sam sposób, jak robi to Marc. Powodem, dla którego wszyscy zawodnicy Hondy korzystają z tylnego hamulca jest to, że Marc nauczył się tego od Casey’a, a z kolei ja od Marca. To dlatego, że Casey wspaniale kontrolował ten hamulec.” – uważa zawodnik satelickiej ekipy LCR.
Kto zatem zdaniem Crutchlowa wygrałby pojedynek na torze? „Nie mówię, co dokładnie mogłoby się wydarzyć, ale gdyby był to normalny wyścig, w którym trudno o wyprzedzanie, uważam, że Casey mógłby dość łatwo zwyciężyć. Ale jeśli wszystko sprowadziłoby się do bezpośredniej walki między nimi, to wtedy uważam, że wygrałby Marc. Myślę, że oni obaj zawsze będą problemem dla wszystkich zawodników Hondy, bo są tak dobrzy.” – skomentował Cal Crutchlow.
Źródło: Speedweek, motorsport.com, Repsol Honda
Kto by nie chciał takiego czegoś obejrzeć? Ale fajnie (wręcz super!), że Cal zrobił takie merytoryczne porównanie. Osobiście postawiłbym na Caseya, możemy się przebijać, kto wygra, a kto nie, ale chyba nigdy się nie dowiemy… chyba, ze na jakimś Race of Champions xD
Stoner ścigał się w MotoGP od 2006 do 2012.Zdobyl w tym czasie 2 tytuły.W ’06 Nicky go objechal,’08-’09 Rossi, ’10,’12 Lorenzo. I nawet nie był non-stop „doganiaczem” bo v-ce mistrza miał chyba tylko raz. Jakoś nie widzę jego dominacji przez wszystkie lata ścigania w królewskiej,przeciwnie do Marqueza i Rossiego(gdy przeszedł do MotoGP).Nigdy nie zrozumiem tych zachwytów nad Stonerem, ot solidny zawodnik,ale nie róbmy sobie żartów i nie stawiamy go w jednej linii z Marqezem.
Sądzę, że swoje zdanie opierasz w głównej mierze na „suchych” statystykach, a nie tym, co oglądałeś. Bo zapewne nie pamiętasz, że w 2006 roku Stoner był wyróżniającym się zawodnikiem-debiutantem… w zespole Pramac Ducati! W sezonie 2008 miał do czynienia z Rossim z najlepszych czasów. W latach 2009-2010 choroba oraz coraz bardziej niedomagający motocykl odebrały mu szansę walki z niedoścignioną wówczas Yamahą. Po dominacji w 2011 roku sezon 2012 to nowe jednostki napędowe o pojemności 1000 cc – Honda ie poradziła sobie z tym wyzwaniem, a głównie „chatteringiem”, który kompletnie neutralizował, a nawet uniemożliwiał wykorzystywanie atutów stylu jazdy Stonera. Poza tym Australijczyk był już myślami na emeryturze. Tytuły na Hondzie i Ducati, wprowadzenie klasy CRT dla powiększenia stawki, śmierć Simoncelliego, narodziny córeczki i ciągła rozłąka z rodziną oraz nieprzychylność kibiców do Australijczyka… to wszystko złożyło się na początkowe zniechęcenie MotoGP, aż w końcu poskutkowało decyzją o emeryturze. Mam nadzieje, że mniej więcej zobrazowałem Ci przebieg jego kariery. „Suche” statystyki nic nie mówią… poza „suchymi” wynikami. A nie wszystko w życiu przecież jest czarno-białe. Pozdrawiam ;)
Stoner debiutował na Ducati, no ciekawe. Zaraz się dowiem, że Rossi debiutował na Kawasaki.
Wydaje mi sie ze to byla Honda, ktora miala wtedy problemy z przyczepnoscia przodu i Stoner wtedy tez glebowal. Taki maly szczegol.
Polerst o ile pamiętam, to Stoner debiutował w LCR Hondzie, wtedy sponsorowanej przez Carrerę. :)
@el-diablo – tak, a gdzieś napisałem inaczej? :)
Polerst, pomylilem Cie z Mefisto. Wybacz :)
El Diablo, wybaczam, ale jako pokutę wyznaczam Ci miesięczne wielbienie Stefana Bradla, Jonasa Folgera i innych niemieckich zawodników :D
Obawiam się, że na to nie ma nawet cienia szansy. Ale możemy ponegocjować o rzeczy bardziej realne. Pokój na świecie, lekarstwo na raka, podróże w czasie?
Zawsze znajdą się wymówki.Gdy Rossiemu zarzucano iż wygrywa dzięki Hondzie, przeszedł do Yamahy i zrobił robotę na niekonkurencyjnym sprzecie.Marquez również zmagał się regularnie z problemami ale dawał radę.obecnie,jeśli wybrać najlepsze moto w stawce,to raczej 99% wskaże Ducati,nie Honde.Przykro mi, ale Stoner w szczycie formy(mimo mojej do niego sympatii)<Rossi&Marquez w szczycie.Mistrz swiata-ok.Ale nie dominator. Pozdrawiam.
Ci których teraz Marquez bije na potęgę wcześniej prowadzili równorzędną walkę ze Stonerem . Marquez jest ponad nimi wszystkimi. Stoner byłby między Rossim Dovim Lorkiem Vinialesem , bo już wtedy prowadzili równą walkę (poza Vinialesem). Nie ma co porównywać.
Stoner to jeden z ostatnich Wielkich w tym cyrku.
Oczywiście faktem jest, że sukcesy MM są wybitne i statystyką bije Stonera, ale też jestem zdania, że Stoner to talent na miarę Marqueza.
I tak jak mówi Cal – szkoda, że nie zobaczymy ich w jednym czasie na torze w pełnej dyspozycji.
Chyba niektórzy zapominają, że Stoner jeździł na Ducati w latach 2007-2010 – na maszynie Preziosiego, na której podupadli Rossi, czy wówczas jeszcze znakomity Melandri, a nawet Hayden :/
O wiele bardziej wolałbym zobaczyć pojedynek Marqueza, Lorenzo i Rea. Kiedyś już Repsol miał trzy motocykle – to byłby iście cesarski gest mieć trzech takich zawodników na identycznie dobrych motocyklach :). Właściwie każdy mógłby zdominować pozostałych.
Marquez, Lorenzo, Rea – ach, to byłby dopiero prawdziwy dream-team. Kosz miał/ma skład reprezentacji USA, piłka nożna miała skład Realu z zeszłej dekady, rugby skład Nowej Zelandii, żużel ma teraz Unię Leszno… To dlaczego MotoGP miałoby nie mieć składu Marquez-Lorenzo-Rea? ;)
Marqueza i lorenzo niedlugo zobaczysz. Ale stonera tez chetnie bym zobaczyl jak wymiata bokami
Ciekawe jak potoczylaby sie kariera Marqueza gdyby Stoner nie odszedl, Marquez nie trafilby prosto do reposla i raczej o zwyciestwa tez by nie powalczyl:D Chociaz patrzac co on wyprawia…:)
A to Pedrosa nie był przypadkiem wtedy na wylocie właśnie?
Cal jak zwykle mial cos madrego do powiedzenia.
Chętnie zapłacę 2x tyle, jeśli w zestawieniu znalazłby się jeszcze Rossi. Tylko że młodszy o 15 lat.
Myślę, że dzisiejszy Rossi pokonałby tego sprzed 15 lat.
Ja dla odmiany myślę że Rossi z przed 15 lat, po zaciętej walce pokonałby dzisiejszego Marqeza. Myślę że ze względu na pewne dośwoiadczenia (przebyte kontuzje, śmierć przyjaciela do której mimo wszystko bezpośrednio się przyczynił, choć było to oczywiście niezamierzone i zwyczajnie nie dało się uniknąć tamtego wypadku.) pozostawiły w jego psychice pewien ślad który nie pozwala mu jeździć tak genialnie jak kiedyś. Są to tylko moje przypuszczenia, bo co się tak naprawdę dzieje w głowie Rossiego, wie tylko on sam. Faktem jednak jest, że w latach 2000-2010, Doctor potrafił wycisnąć zarówno z siebie, jak i z maszyny ostatnie soki. Przysłowiowe 110%. Natomiast od czasu powrotu do Yamahy jazda #46 jest o wiele bardziej zachowawcza. I nawet gdyby udało mu się zdobyć mistrza w 2015r. to byłoby to wynikiem niesamowicię (na tle konkurentów) równego sezonu i ciułania punktów. A nie absolutnej dominacji na torze, jak to bywało w latach jego świetności.
Dlatego moim zdaniem jeśli chodzi o czystą technikę Rossi dziś>Rossi 15 lat temu. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę ten pierwiastek geniuszu, to dziś niestety już tego u Valego nie ma, dlatego pod tym względem Rossi 15 lat temu>Rossi dziś.
Też tak myślę, że Vale rozwinął by się bardziej gdyby 15 lat temu miał mocniejszych rywali typu Marquez. Ale nie zaglebialbym się dalej…poprostu teraz jest stary i tyle…w Sepang niesiony euforią po moto2, nagle mały błąd i leżał…niedługo Jorge zacznie niedomagać, fani powiedzą Ooo! Marqueza traktują jako nr.1, a Lorenzo jest tym kierowcą nr.2! Nic podobnego wiek robi swoje. Teraz jest czas na Vinalesa, żeby coś pokazał.
Oj też dałbym wiele, żeby to zobaczyć :).
Lubię Crutchlowa za niektóre z jego komentarzy. Można się z nich dowiedzieć więcej pozakulisowych i ciekawych rzeczy, niż od całej reszty paddocku razem wziętej. Większość zawodników papla tylko tą PR-ową gadkę z której nic nie wynika.
A poza tematem, to zawsze zadziwiają mnie ci, którzy w komentarzach z uporem maniaka usiłują za wszelką cenę zdeprecjonować osiągnięcia Stonera. Patrząc na objętość tych komentarzy trzeba przyznać, że leczenie własnych kompleksów wymaga sporo czasu i zaangażowania :)
Klasyczna jest w tej materii wypowiedz Kolegi Hogata: Pierwsza jej cześć to czyste fakty i są one bezdyskusyjne:
„Stoner ścigał się w MotoGP od 2006 do 2012.Zdobyl w tym czasie 2 tytuły.W ’06 Nicky go objechal,’08-’09 Rossi, ’10,’12 Lorenzo. (słowo objechał jest wartościujące i nie na miejscu, zwłaszcza w odniesieniu do w debiutanckiego sezonu Caseya, którego z 2006 pamiętam głównie jako spektakularnie głębiącego (szukanie limitów?))
7 lat ścigania „tylko dwa tytuły” = FAKT, jak na wybitny talent trochę mało.
Potem są już „złośliwe” omówienia, pomniejszające niezwykły talent Australijczyka, co jak Kolega Smash wspomniał ma prawdopodobnie źródło psychologiczne a nie faktograficzne.
Hehe;) Staram się być obiektywny,ale od 22 lat mam na oczach klapki z nr 46..;) Nie zrozum mnie źle,lubię i zawsze lubiłem Casey’a,jako zawodnika i człowieka,w niczym nie zamierzam mu uchybic.Marqueza najzwyczajniej w świecie nie lubię,mówię to otwarcie,głównie jako człowieka(+ 2015 r.;)) ale potrafię przyznać,że nie ma na niego kozaka,niestety.Marquez potrafi walczyć ostro,niczym kiedyś Rossi,nie bierze jeńców.Ale zobaczymy za kilka lat,na razie MM jest w takim wieku,że strach jest mu obcy,około 30-tki wszystko może się zmienić.pozyjemy,zobaczymy. P.s.chcialbym się mylić i zobaczyć jak Stoner zawstydza 93 na torze,wierzcie mi.
@Hogat Sam to rozumiem. Marqueza osobiście nie lubię, głównie za jego psycho gierki. Za to samo nie lubię Rossiego, choć muszę przyznać, że z dwojga „złego”, zwłaszcza po 2015, wolę Rossiego :). Mimo wszystko staram się im nie docinać, bo trudno nie przyznać, że to legendy.
Stoner jaki był, taki był. Nie pojeździł za długo, miał też trochę pecha (kontuzje, choroby, ch…we Ducati), więc trudno też na dzień dzisiejszy ocenić jego szansę. Jak też bym wolał, żeby objechał Mareczka, tak uczciwie przyznaję, że miałby trudno.
Ale, pomijając już kwestię tytułów, za samo to, jak rok do roku ośmieszał na Philip Island resztę stawki, i to niezależnie od poziomu motocykla, którym dysponował, moim zdaniem należy się szacun.
ja tak jak koledzy wyżej czekam na marquez vs lorenzo