Fatalnie zakończył się wyścig o Gran Premio Generali de la Comunitat Valenciana dla czterech zawodników, którzy wylądowali na deskach już w pierwszym zakręcie – byli w tej grupie aż trzej kierowcy Ducati!
Zacznijmy może jednak od początku, a więc od przedstawienia, jak tej czwórce szło podczas tego weekendu. Zarówno duet fabrycznej ekipy producenta z Bolonii – Valentino Rossi i Nicky Hayden, jak i ścigający się na satelickiej maszynie tego producenta Randy de Puniet oraz jeździec Suzuki – Alvaro Bautista, spisywali się naprawdę nieźle. Cała ta czwórka regularnie kręciła się w czołówce, niejednokrotnie sprawiając niemałą sensację, jak chociażby wygrana Hiszpana w drugim, deszczowym treningu wolnym.
W sobotę kwalifikacje odbywały się jednak na suchej nawierzchni, ale i tak poszło im w nich bardzo dobrze. Najlepszym z tych kierowców był zawodnik teamu Pramac Racing, który zakończył sesję na czwartym miejscu – swoim najlepszym w tym sezonie, a zarazem od ubiegłorocznej rundy w Katalonii! Swoje drugie najlepsze pole startowe w tym roku wywalczył „SuperBauti”, ostatecznie piąty. Drugi rząd uzupełniał dziś natomiast 9’krotny Mistrz Świata, co było wyrównaniem jego najlepszej lokaty startowej w tym sezonie. Na lokacie numer siedem natomiast QP zakończył Mistrz Świata sezonu 2006, a tempo zwłaszcza trzech pierwszych kierowców z tej grupy wskazywało, że mogą walczyć o podium.
Już start wyścigu jednak mocno zweryfikował plany tej czwórki. Co prawda wszyscy nieźle poradzili sobie z ruszeniem spod świateł, to potem doszło do prawdziwego karambolu. Przednim kołem swojego motocykla Alvaro zahaczył o tył maszyny Andrei Dovizioso, przez co stracił równowagę i upadł. Przy tej wywrotce jego Suzuki GSV-R uderzyło najpierw w maszynę Valentino, ten poleciał na Randy’ego, a Francuz na Nicky’ego. Jednym słowem mówiąc – prawdziwy efekt domina, co nie zmienia faktu, że dla całej czwórki był to koniec walki o punkty w ostatnim tegorocznym wyścigu. Na szczęście jednak żadnemu nic się nie stało, i chociaż w przypadku Haydena istniało podejrzenie kontuzji nadgarstka, okazało się, iż nic on nie złamał.
Zacznijmy od wypowiedzi 32’latka z Tavullii, który od wczoraj jeździł w specjalnym kasku pomalowanym ku pamięci Marco Simoncelliego. Z przodu przyjął on barwy „hełmu” zmarłego 24’latka, a z tyłu wyglądał jak tradycyjny kask Rossiego. Podczas specjalnego okrążenia honorowego dla #58 „The Doctor” założył specjalną koszulkę ku pamięci jego przyjaciela, dodatkowo pokonując całe kółko z flagą „SuperSica”. Jedyne, czego żałował po wyścigu Włoch to tego, że nie mógł zadedykować dobrego wyniku swojemu przyjacielowi, z którym jednak zakończył sezon z identyczną ilością punktów w klasyfikacji generalnej. Jako, że najlepszym finiszem zawodnika Hondy było drugie miejsce, a Valentino trzecie – to Marco był szósty, a jego starszy rodak siódmy.
„Właściwie o dzisiejszym dniu nie mam wiele do powiedzenia, poza tym, że przykro mi niesamowicie, że na okrążeniu honorowym po wyścigu nie mogłem założyć koszulki Sica. Naprawdę szkoda. Dobrze wystartowałem, a wszystkie warunki przemawiały na naszą korzyść i byliśmy przekonani, że zaliczymy dobry wyścig. Niestety wszystko potoczyło się niefortunnie i nie zdobyliśmy punktów. Kończę jednak sezon z taką samą ilością punktów co Marco, z nim przede mną w klasyfikacji. Myślę, że to może być mój hołd dla niego!” powiedział 9’krotny Mistrz Świata, dla którego to najgorsza lokata wywalczona w mistrzostwach od czasu sezonu 1997! Dodatkowo, w trzech ostatnich rundach 2011 roku nie dopisał on do swojego konta ani jednego punktu.
Zawiedziony był także i zespołowy kolega Rossiego – Nicky Hayden. Na szczęście, pomimo wcześniejszych obaw, ostatecznie ósmy w klasyfikacji generalnej zawodnik nie nabawił się żadnego urazu podczas tej wywrotki. „Czułem, że wielu zawodników jedzie na wewnętrznej stronie toru bardzo szybko przed pierwszym zakrętem. Wtedy coś się stało i nastąpił efekt domina w tym pierwszym łuku. Nic mi nie jest poza sporym bólem ręki. To strasznie niefortunne rozwiązanie, bo naszym atutem jest ciepło wytwarzane przez opony gdy tor jest zimny lub mokry – tak jak to było w ten weekend. Już podczas rozgrzewkowego kółka wszystko było dobrze, motocykl pracował naprawdę nieźle. Teraz łatwo jest to powiedzieć, ale naprawdę czułem, że mogliśmy dziś powalczyć i zdobyć niezłą ilość punktów,” przyznał tymczasem zdobywca trzeciej lokaty w tegorocznej rundzie w Jerez de la Frontera.
Jako trzeciego prezentujemy wypowiedź Alvaro Bautisty, czyli tego, od którego cały efekt domina praktycznie się rozpoczął. Hiszpan nadal nie wie, gdzie będzie się ścigał w kolejnym cyklu zmagań, plotki mówią, iż jeśli Suzuki zostanie w MotoGP, to nie zmieni on barw, a jeśli nie – być może przejdzie to teamu LCR Honda. „To nienajlepszy sposób by zakończyć sezon, ponieważ przed wyścigiem liczyłem na walkę o podium. Podczas całego weekendu, w każdych warunkach, byliśmy szybcy i chcieliśmy mieć dobry wyścig. Do pierwszego zakrętu wszyscy dojechali razem, a ja byłem pomiędzy Andreą a Valentino. Niestety Dovizioso uderzył w moje przednie koło, a ja nie mogłem nic zrobić. Najgorsze jest to, że ściągnąłem z toru jeszcze trzech zawodników, za co bardzo ich przepraszam, tak samo jak zespół i fanów,” skomentował natomiast, trzynasty w klasyfikacji generalnej, „SuperBauti”.
Najbardziej zawiedziony z całej tej czwórki był chyba jednak Randy de Puniet, który po fatalnym sezonie nareszcie miał szansę na przyzwoity wynik. Na nic jednak zdały się starania Francuza, który w klasyfikacji generalnej zajął zaledwie szesnaste miejsce z dorobkiem czterdziestu dziewięciu punktów i aż siedmioma wyścigami bez punktów! „Jestem zły, rozczarowany i nieco smutny. To naprawdę nie był szczęśliwy sezon. Upadek Bautisty spowodował wywrotkę jego, moją i jeszcze dwóch innych zawodników. Chciałem zakończyć sezon w jak najlepszy sposób, ale się nie udało,” powiedział 30’latek z Maisons Laffitte, który tak jak i #19, nie ma kontraktu na przyszły sezon. Na koniec #14 wypowiedział się na temat zakończenia kariery przez jego tegorocznego team-partnera. „To była prawdziwa przyjemność być zespołowym kolegą Lorisa Capirossiego w jego ostatnim sezonie.”