Home / Artykuły / Ofiara jednego błędu. Poznajcie historię Johanna Zarco!

Ofiara jednego błędu. Poznajcie historię Johanna Zarco!

Ostatni rok był dla Johanna Zarco bardzo trudny. Zawodnik który rewelacyjnie spisywał się na Yamasze w sezonach 2017-2018, kompletnie nie poradził sobie w poprzedniej kampanii na KTM-ie, z którym przygodę zakończył po 13-stu rundach. Po wielkich spekulacjach transferowych ostatecznie dosyć sensacyjnie znalazł miejsce na kolejny sezon w Avintii Ducati. W tym tekście przybliżam jak wyglądała jego droga na szczyt i odpowiadam na pytanie czy uda mu się na niego wrócić.

Trudny charakter w pierwszych latach kariery

Zarco awansował do kategorii 125ccm w 2009 roku jako mistrz serii Red Bull Rookies Cup z sezonu 2007. Po dwóch latach spędzonych na Aprilii, na której bił się o miejsca w środku stawki, dostał szansę jazdy na motocyklu Derbi w zespole Akiego Ajo. Co ciekawe musiał on wtedy płacić Finowi za miejsce w jego ekipie. Zarco zaliczył 11 miejsc na podium, w tym jedną wygraną, ale nie udało mu się pokonać rewelacyjnego wtedy Nico Terola, zasłynął jednak z gorącej głowy i kontrowersji. Do historii przeszły takie manewry jak wypychanie Terola na ostatniej prostej w Katalonii, czy próba złapania go za koło tuż przed linią mety w Misano. Te incydenty ani nie wróżyły mu wielkiej przyszłości, ani nie przysparzały mu wielu fanów, mimo to w 2012 roku zadebiutował w kategorii Moto2. 

Awans, przemiana i wielkie sukcesy

Swój pierwszy sezon w pośredniej kategorii spędził w zespole JiR na motocyklu Motobi, wywalczył wtedy tytuł debiutanta roku i dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej. W 2013 roku przesiadł się na Sutera zespołu Ioda, na którym zdobył dwa podia i poprawił swoją pozycję o jedno miejsce względem debiutu. W sezonie 2014 ponownie zmienił pracodawcę, tym razem został nim zespół AirAsia Caterham, który korzystał z podwozia Caterham Suter. Mimo trudnego początku Zarco cztery razy stanął na podium i ukończył rok na szóstym miejscu w tabeli.

Już w tym czasie było widać potencjał Zarco, brakowało mu jednak konkurencyjnego pakietu. W 2015 roku zapewnił mu go Aki Ajo, który ponownie dał mu miejsce w swoim zespole, tym razem bez opłaty ze strony Johanna i w pośredniej kategorii na motocyklu Kalexa. Francuz udowodnił swoją szybkość, a incydenty takie jak te z 2011 roku nie miały już miejsca w jego wykonaniu, był on przeciwieństwem samego siebie z tamtego okresu i zawodnikiem znacznie bardziej dojrzałym. W tamtym sezonie stanął na podium czternaście razy, w tym osiem na jego najwyższym stopniu, zdobył 352 punkty co zapewniło mu mistrzostwo świata. Drugiego Alexa Rinsa wyprzedził o ponad 100 oczek. W 2016 roku obronił tytuł mistrzowski, dokładając do swoich statystyk siedem wygranych i dziesięć miejsc na podium, ogłosił on także swój awans do kategorii MotoGP z zespołem Monster Yamaha Tech3, w którym miał jeździć dwa następne lata.

Kliknij, aby pominąć reklamy

 

Francuska nadzieja w MotoGP

Zarco wszedł do MotoGP z przytupem, już w pierwszej rundzie prowadził przez sześć okrążeń, jednak wywrócił się i nie dojechał do mety. Kolejne trzy wyścigi kończył w pierwszej piątce, a podczas zawodów w Le Mans zdobył drugie pole startowe, które dzień później przekuł w pierwsze podium. Uległ on wtedy tylko Maverickowi Vinalesowi. Do czołowej trójki wrócił dopiero w Malezji, ale jego wyniki przez cały sezon trzeba było uznać za bardzo dobre, jeśli nie rewelacyjne zważywszy na formę zawodników fabrycznej Yamahy, których Zarco kilkukrotnie pokonywał w wyścigu. W ostatniej rundzie sezonu stoczył walkę o zwycięstwo z Danim Pedrosą, przegrał ją jednak na ostatnim okrążeniu i musiał zadowolić się drugim miejscem. Mimo to Johann w swoim pierwszym sezonie w MotoGP zdobył 174 punkty, co dało mu szóste miejsce w klasyfikacji generalnej i tytuł debiutanta roku. Francuscy kibice mieli ogromny powód do dumy, ponieważ  wreszcie mieli konkurencyjnego zawodnika w królewskiej kategorii. Oczekiwania przed kolejnym sezonem były bardzo duże.

Początek 2018 roku również był mocny w wykonaniu Johanna, już w pierwszej rundzie w Katarze zdobył pole position. Mimo prowadzenia przez większą część zawodów nie był w stanie przyspieszyć na ostatnich okrążeniach, jak zrobili to inni i zakończył wyścig na ósmej pozycji. W kolejnych trzech rundach zdobył dwa miejsca na podium, był drugi w Argentynie i Jerez, co zapewniło mu pozycję wicelidera mistrzostw przed domowym wyścigiem we Francji. Wygrał sobotnie kwalifikacje i pobudził nadzieję swoich rodaków, którzy liczyli na jego zwycięstwo na torze Le Mans.

Niestety upadł na siódmym okrążeniu jadąc na trzeciej pozycji. Nieukończony wyścig we Francji wyraźnie podciął skrzydła Zarco, przez dalszą część sezonu walczył głównie w środku stawki, a na podium wrócił dopiero w przedostatniej rundzie w Malezji. Jak się później okazało powodem kryzysu nie była tylko wcześniej wspomniana wywrotka, ale także całe zamieszanie transferowe związane z Johannem. Jego cel był jasny, dostać miejsce w fabrycznym zespole, a w ostatecznym rozrachunku pod uwagę wchodziły tylko dwie ekipy, Repsol Honda oraz Red Bull KTM, ponieważ Yamaha szybko przedłużyła kontrakty z dotychczasowymi zawodnikami. Zarco nie ukrywał, że chciałby dołączyć do zespołu Marka Marqueza, ale ostatecznie ku zaskoczeniu wszystkich podpisał kontrakt z mniej konkurencyjną austriacką marką na następne dwa lata. Francuz zakończył swój drugi sezon w zespole Tech3 ze 158-ma punktami w swoim dorobku, co dało mu szóstą pozycję w tabeli. 

KTM –  Kontrowersje, Trud, Mizerność

Przed rozpoczęciem 2019 roku Zarco rozstał się ze swoim wieloletnim managerem Laurentem Fellonem, który był jednym z twórców dotychczasowych sukcesów Francuza, jednak to za jego sprawą Johann znalazł się w innym miejscu niż chciał być w tamtym okresie. W tamtym sezonie jeździł w zespole Red Bull KTM, który dotychczas miał tylko jedno podium w wyścigu, a mógł dołączyć do mistrza świata Marka Marqueza w ekipie Repsol Honda. Mimo tego zasilił on szeregi fabryki posiadającej ogromne środki i aspirującej do roli wielkiego gracza, gdzie dostał pełne wsparcie zespołu.

Jego szefostwo liczyło, że Zarco jako zawodnik z topu pozwoli im się do niego zbliżyć. Austriacki zespół udowodnił już w motocrossie, że potrafi być dominatorem. Co ciekawe Antonio Cairoli, który zdobył w ich barwach sześć tytułów mistrzowskich, również przychodził do KTM-a z Yamahy. Problem jednak w tym, że nie sposób porównać do siebie tych dwóch dyscyplin.

Francuz od samego początku nie radził sobie na RC16, problemem był styl jazdy, którego wymagał motocykl austriackiej stajni. Zarco jeździł bardzo płynnie, co odpowiadało Yamasze, jednak KTM był jest jej kompletnym przeciwieństwem i musi być prowadzony w dużo bardziej agresywny sposób. Johann zamiast bić się o podia, jak czynił to jeszcze rok wcześniej, walczył wtedy z motocyklem i ledwo łapał się w punktach, przez co bardzo szybko siadł psychicznie. Został nawet przyłapany przez jedną ze stacji telewizyjnych, kiedy to w bardzo ostrych słowach wypowiadał się o motocyklu, za co dostał reprymendę od szefostwa. Francuz przeprosił i zapowiedział poprawę, jednak już podczas rundy w Assen wycofał się z wyścigu, gdyż nie miał siły do dalszej jazdy.

Podczas rundy w Brnie zakwalifikował się na trzeciej pozycji, ale dobry rezultat po części mógł zawdzięczać mokrej miejscami nitce toru. Mimo wszystko wiele osób liczyło, że będzie to dla niego moment przełamania. Tak się niestety nie stało, Zarco ponownie ledwo zmieścił się w punktach podczas wyścigu i stracił 30 sekund do zwycięzcy. Już tydzień później, po rundzie w Austrii po prośbie Francuza, zespół zdecydował, że nie będzie on już zawodnikiem KTM-a od końca 2019 roku. Przestał jednak być nim dużo szybciej, bo po wyścigu w Misano zastąpił go Mika Kallio. Dwukrotny mistrz Moto2 przejechał na RC16 trzynaście wyścigów, w których zdobył 27 punktów. Najlepszy wynik uzyskał w GP Katalonii, gdzie był dziesiąty.

Co dalej?

Przygoda Zarco z KTM-em, z pewnością wiele go kosztowała. Stracił on nie tylko pewność siebie, ale także reputację i poparcie kibiców, którzy bardzo szybko zapomnieli o Zarco na korzyść innego Francuza, rewelacyjnego debiutanta Quartararo. Wszyscy zastanawiali się co będzie dalej, niektórzy nawet myśleli, że może być to koniec kariery dla dwukrotnego mistrza Moto2. Wszak niemalże wszystkie kontrakty w MotoGP były już podpisane, a swoje ewentualne przenosiny do kategorii World Superbike zdementował w mało elegancki sposób, że prędzej zostanie aktorem filmów pornograficznych niż przejdzie do WSBK.

Jedyną opcją wydawał się powrót do Moto2. Jednak niespodziewanie pojawiła się jeszcze jedna opcja i mimo niepowodzenia na motocyklu RC16 Johann był znowu w grze, szybciej niż się wszyscy spodziewali. Dostał szansę, tym razem od Hondy, gdzie w ostatnich trzech wyścigach zastąpił kontuzjowanego Takę Nakagamiego w zespole LCR. Nie było to jednak zwykłe zastępstwo, ale także przymiarka do motocykla Hondy, Zarco był bowiem brany jako jeden z kandydatów do zastąpienia Jorge Lorenzo w ekipie Repsol Honda, czyli tej, do której chciał dołączyć już wcześniej. Trzeba przyznać, że po przesiadce na RC213V w wersji z 2018 roku spisywał się dosyć solidnie, zważywszy na to, że nie miał wcześniej odbytych testów. W Australii zajął trzynaste miejsce, a kolejnych dwóch wyścigów nie ukończył, jednak w Malezji jego upadek był spowodowany przez Joana Mira. Trzeba uczciwie przyznać, że Johann praktycznie we wszystkich sesjach spisywał się lepiej od Lorenzo, bo nawet w tych dwóch wyścigach, w których nie dojechał do mety, jechał znacznie szybszym tempem niż Jorge. 

Lorenzo zakończył karierę, ale miejsce w fabrycznej Hondzie przypadło Alexowi Marquezowi, a Zarco po epizodzie z Hondą stracił zainteresowanie ze strony Yamahy, dla której miał zostać kierowcą testowym. Niespodziewanie jednak pojawiło się zainteresowanie ze strony zespołu Avintia i Ducati. Francuz po raz kolejny w mało dyplomatyczny sposób wyraził się na temat potencjalnego pracodawcy, stwierdził że nie chce znowu jeździć w słabym zespole i powtarzać błędu z KTM-a. Co wręcz zabawne, niedługo później został on przyłapany na negocjacjach z Ducati, a następnie podpisał kontrakt bezpośrednio z Ducati na starty we wcześniej krytykowanej przez niego ekipie.  

Ostatecznie ku zdziwieniu wielu osób Zarco znalazł dla siebie miejsce w klasie królewskiej. W 2020 roku będzie miał szansę pokazać wszystkim, że sezon 2019 był tylko wypadkiem przy pracy i Francuz znów zacznie być szybki. Mimo tego, że ma w tej chwili podpisany kontrakt bezpośrednio z Ducati, to mało prawdopodobne, że zostanie mu po raz kolejny powierzony topowy projekt fabryczny. Nawet jeśli ponownie stanie się konkurencyjny, to z całą pewnością fabryki wolą wybierać tych młodych i perspektywicznych lub ewentualnie doświadczonych zawodników, którzy pomogą rozwinąć projekt. Zarco nie spełnia tych kryteriów, ma już 30 lat i najprawdopodobniej do końca kariery będzie ciążyła mu łatka zawodnika, który nie tyle co nie dał rady trudnościom jakie spotkały go w zespole KTM, ale tego, który się poddał i zawiódł ludzi, którzy mu zaufali.

Historia Zarco pokazuje, że w MotoGP nie można pozwolić sobie na taki błąd, co prawda nie został on popełniony bezpośrednio przez niego, ale jego przygoda z KTM mogła nawet być końcem jego kariery. Nie można także wykluczyć tego, że na Hondzie również nie dałby sobie rady, tego jednak już się chyba nie dowiemy. Przypadek Johanna jest również nauczką dla innych zawodników. Doskonale obrazuje on jakie różnice potrafią być między dwoma motocyklami, wymagają one odrzucenia wszystkich dotychczasowych nawyków i nauki jazdy praktycznie od nowa, z czym nie każdy potrafi sobie poradzić, także psychicznie.

Kliknij, aby pominąć reklamy

AUTOR: Aleksander Bala

komentarze 24

  1. „To ja, ten niepokorny” ach, kontrakt fabryczny z Ducati właściwie pewnie nic mu nie da, nawet jakichś fajnych części, jak to już bywało z kontraktami fabrycznymi w innych zespołach, cudów nie oczekuję w 2020, choć bardzo chciałbym zobaczyć jeszcze Johanna w czubie.

    • Z tym aktorem filmów pornograficznych to nie słyszałem :) pornhub już włączał się w sponsorowanie wyścigów – może to taka przykrywka, a celem było wyciąganie talentów do branży ;) więc kto wie, może po sezonie 2021 zobaczymy Zarco pod pseudonimem Brutal Dominator, jak mu nie pójdzie na Ducati, choć wątpię by było źle. Ducaty lecą mocno do przodu, a KTMy w sumie obok Aprilli nie pokazały właściwie żadnych atutów w odniesieniu do innych konstrukcji – każda inna maszyna ma coś lepszego niż konkurenci, więc Zarco będąc na Yamasze, Hondzie czy Ducati miał, czy też ma, to „coś” od maszyny, i kwestia czy będzie potrafił z tego skorzystać.

      Z drugiej strony, trochę dziwi mnie taka pogarda do WSBK – Biaggi, czy Carlo Checa sobie odhaczyli mastery tam i odeszli na emeryturę jako wojownicy MGP i mistrzowie WSBK, i to fajnie wygląda na papierze, a i na pewno fajnie jest po prostu wygrywać, i dobrze się bawić bez takiego kosmicznego ciśnienia i tempa, generowanego przez dewiantów jak Rossi, Stoner, Lorenzo, czy teraz Marquez i Fabio w czasówkach, więc w WSBK tempo produkcji siwych włosów, czy zmarszczek byłoby na pewno sporo niższe.
      On jest na WSBK jeszcze chyba za młody – za 5 lat już będzie ready.

      • Jak tam mówi o WSBK to przyszłości mu nie wróżę za dobrej.Na miejscu fabrycznych stajni bym go nie brał bo się poddaje w ciężkich chwilach i wydziwia

    • obyśmy zobaczyli w czubie kogokolwiek w 2020… :/

  2. Ja bym nie powiedział, że tylko jeden błąd. Nie wiem, jakoś instynktownie zaczynam czuć awersję do zawodników, nad którymi kibice się spuszczają:
    Leclerc, Hamilton, Zarco czy ostatnio Quarta. Do Marca też, ale od kilku lat fanatycy VR już tego nie robią, więc tej nienawiści już do niego nie ma. Vettela w sumie lubię, bo nad nim raczej mało kto się spuszczał, legendarne „wygrywa bo RedBull” jest tego dowodem. Niestety, zawodników takich jak Zarco albo się uwielbia, albo nie trawi, ja należę do tej drugiej grupy

  3. dziwny koleś, delikatnie mówiąc… nie przepadam za nim :) jeszcze był taki incydent, chyba w Katarze, gdzie na prostej start-meta Johann próbował „naprawiać” ręcznie dźwignię zmiany biegów i gdyby nie refleks panów od tablic, to by je skosił przy betonowej ścianie :D

    • Tak było coś takiego, ale to już trochę inna para kaloszy. Po prostu miał pecha gdyż dźwignia mu się zerwała, gdy był na prowadzeniu i w amoku chciał coś z tym zrobić, ale nie zauważył, że zjechał z toru i zaraz się rozbije. Także owszem było, ale to już jednak nie było nic złego w porównaniu do jego zagrywek nie fair z czasów 125cc

      • no inna para kaloszy… ale nie zmienia faktu, że durne zachowanie… można być w amoku, ale nie na moto w GP, w ogóle nie na moto :) ja tylko mówię, że koleś jest psychiczny… jak nie próba łapania za błotnik (a nie za koło, co widać na filmie), to jeszcze ręczna próba naprawy dźwigni na prostej przy 250 km/h (czy ile on tam jechał na tej prostej?) plus uśmiech jakby miał się zaraz popłakać… nie pasuje mi koleś i tyle :) taki Fenati tylko dziwniejszy :D

    • @leschtschitz – to było GP Kataru 2015 o ile mnie pamięć nie myli, czyli pierwsze potencjalne zwycięstwo w Moto2 dla Johanna Zarco, no ale że to mu się zje… zepsuło, to coś tam próbował poprawić, sprawdzić co się z tym dzieje i jakoś mu się tam trochę zjechało na bok no, w końcu przez to uszkodzenie spadł później o kilka pozycji ;)

      • @polrest – wiem wiem, że to Katar był… wszystko się zgadza, tylko chodziło mi o to, że tak się tym zajął, że mógł zapomnieć, że jedzie na moto… dobrze, że nie chciał zsiadać i kucnąć obok, żeby obejrzeć z bliska ;)

  4. Dla mnie Zarco nigdy nie byl jakos szczegolnie dobry a wiesc o tym ze leci do krolewskich mnie pamietam mocno rozśmieszyla bo zawsze wygrywal przypadkiem. Mocniejsi odeszli to on laury zdobywal ale zostal wyjasniony po przejsciu. Moim zdaniem nikt tak zmanierowanego marudy by nie chcial gdyby nie jego pieniążki.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
170 zapytań w 1,619 sek