Podobnie jak w Katarze, tak i wyścig o Grand Prix Hiszpanii zakończył się zgoła odmiennymi wynikami po obu stronach boksu zespołu Yamaha Factory Racing. Bo choć Jorge Lorenzo był drugi, o tyle Ben Spies okazał się być najsłabszym z kierowców jeżdżących na maszynach prototypowych.
Od początku weekendu na torze w Jerez de la Frontera całkiem nieźle radził sobie, pomimo zmiennych warunków, Hiszpan. Amerykanin cały czas był nieco za nim, ale regularnie się poprawiał po nieudanych zmaganiach sprzed trzech tygodni na Losail. W sesji kwalifikacyjnej #99 sięgnął, nieco niespodziewanie po triumfach Daniego Pedrosy w treningach, po Pole Position – swoje czterdzieste szóste w karierze. „BigBen” natomiast zaprezentował się z całkiem niezłej strony i był szósty, chociaż do swojego team-partnera stracił półtorej sekundy.
Po zgaśnięciu czerwonych świateł obaj kierowcy spisali się bardzo dobrze, ale Lorenzo spadł na lokatę numer dwa – za #26. Jeszcze na pierwszym kółku musiał pogodzić się on z przegraną także i z Andreą Dovizioso, a #11 w tym czasie jechał siódmy. Na cyrkulacji numer dwa natomiast „Por Fuera” co prawda wyprzedził #4, ale przed nim znalazł się Casey Stoner, więc nadal zamykał on TOP3. Ben z kolei jechał coraz słabiej i spadł za plecy dwóch zawodników Hondy – Stefana Bradla i Alvaro Bautisty.
W czołówce natomiast Stoner wyszedł na prowadzenie, a Jorge został v-ce liderem wyścigu. Chociaż tracił średnio około sekundy do Australijczyka, to nie dawał mu odjechać na większy dystans. Gdy #1 popełnił kilka błędów – Mistrz Świata sezonu 2010 wykorzystał je i znalazł się tuż za tylnym kołem Hondy. Na koniec jednak #99 nie był w stanie dotrzymać tempa rywalowi i wpadł na metę niecałą sekundę za nim. Spies z kolei w międzyczasie tracił co raz więcej, doprowadzając do tego, że finiszował trzydzieści osiem sekund (!) za triumfatorem i to na jedenastym miejscu – ostatnim wśród zawodników jeżdżących na maszynach prototypowych.
„Dobrze dziś wiedziałem, że kluczowa może okazać się decyzja podjęta na starcie jeśli chodzi o wybór przedniej opony. Ostatecznie wybraliśmy tą wykonaną z bardziej miękkiej mieszanki i to był nasz błąd. Miałem z nią dużo problemów w wyścigu i nie dawała mi ona takiego zaufania jak w treningach,” komentował 24’latek z Majorki, który dzięki triumfowi z Kataru i drugiej lokacie z Hiszpanii, w klasyfikacji generalnej jest liderem z dorobkiem 45 punktów. „Bez dobrego wyczucia maszyny dojechanie do mety z drugim miejscem nie jest złe. Nadal prowadzimy w Mistrzostwach, a do Estoril udajemy się mocno zmotywowani.”
Ponownie mocno rozczarował natomiast Ben. W Katarze słabą dyspozycję i odległe miejsce tłumaczono dwoma wywrotkami w trakcie weekendu. W Jerez jednak nic takiego nie miało miejsca, a on pomimo dobrych zimowych testów, stracił mnóstwo czasu do zwycięzcy i co gorsze był ponownie zaledwie jedenasty. „Naprawdę nie wiem co się stało, bo dobrze wystartowałem, ale potem po prostu nie czułem odpowiednio motocykla. Ten wyścig był ogólnie dla mnie nieco patetyczny,” rozpoczął jedenasty, z dorobkiem 10 punktów, w „generalce” 28’latek z Memphis. „Przeprosiłem zespół, z którym zaliczyłem długie spotkanie odnośnie moich odczuć w stosunku do motocykla. Po prostu nie czułem się na nim komfortowo, jechałem tak ostro jak tylko mogłem, ale nie było odpowiednich efektów. Musimy ciężko pracować, bo widać wyraźnie, że Yamaha ma naprawdę bardzo dobrą maszynę, a ja nie mogę jej wyczuć. Ogólnie to nie był najlepszy dzień.”