Pod koniec ubiegłego sezonu w zespole Yamaha Tech-3 doszło do dosyć niecodziennej sytuacji. Zawodnicy francuskiego teamu zamienili się szefami swoich mechaników. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że roszada nie wzbudziła entuzjazmu i aprobPod koniec ubiegłego sezonu w zespole Yamaha Tech-3 doszło do dosyć niecodziennej sytuacji. Zawodnicy francuskiego teamu zamienili się szefami swoich mechaników. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że roszada nie wzbudziła entuzjazmu i aprobaty jednego z dwóch bezpośrednio zainteresowanych, Colina Edrwadsa.
Za kulisami sporo mówiło się na temat całego zdarzenia i nie było żadnej tajemnicy w tym, że sytuacja bardzo mocno podminowała Teksańczyka. Trzydziesto cztero letni kierowca spędzi swój siódmy sezon w kategorii MotoGP, pdodbnie jak w zeszłym roku w zespole prowadzonym prze Harve Poncharala i pomimo, że Francuz nie planuje jak w przypadku zespołu Fiat Yamaha dzielenia swego garażu ścianą pomiędzy zawodnikami, taka za pewne powstanie, tyle, że gołym okiem niedostrzegalna.
Po ostatnich testach, które wypadły nadspodziewanie dobrze w przypadku Colina, ten udzielił wywiadu, w którym nakreśla sytuacje jaka aktualnie panuje w zespole Tech-3. Na pytanie dotyczące współpracy z nowym szefem mechaników oraz końcówce zeszłego sezonu Amerykanin odpowiada z typowym dla siebie optymizmem. „W zeszłym sezonie byłem całkiem szczęśliwy z moim ówczesnym szefem. Oni jednak w konspiracji można powiedzieć, starali się wsadzić kij w moje koła. Zadecydowano, że mój szef przejdzie do Jamesa, gdyż James zadecydował, że mój jest lepszy od jego. Jego zeszłoroczny szef, z którym jestem teraz, jest fantastyczny. Ma na imię Guy, Guy Colon, i jest naprawdę świetny. Ma niesamowite doświadczenie. Wydaje mi się, że jest w tym interesie od wczesnych lat siedemdziesiątych. Na dzień dzisiejszy jestem bardzo szczęśliwy, dużo bardziej szczęśliwy niż z poprzednim kierownikiem. Mogę się w pełni zrelaksować. Nie muszę za każdym razem głaskać ego mojego szefa mechaników jak to było w zeszłym roku. Wszyscy są zrelaksowani i cieszą się z bycia w zespole.”
Ostatnie testy w Sepang wydają się potwierdzać słowa Edwardsa, który zakończył zmagania na świetnym czwartym miejscu, będąc najszybszym spośród kierowców niefabrycznych. „Wydaje się, że wszystko dobrze zadziałało z naszej strony zespołu, między mną a moim szefem. Myślę, że wszyscy tutaj jesteśmy szczęśliwsi niż w zeszłym roku.”
Na pytanie o samego Jamesa, Colin nie kryje swojej niechęci do niedawnego kolegi. Wyznaje wprost, że od tamtego feralnego zdarzenia ze sobą nie rozmawiają a relacje między oboma panami niemal w ogóle nie istnieją. „On nie jest na mojej liście osób do których wysyłam kartki na święta,” przewrotnie zakomunikował mistrz świata Superbike z sezonu 2000 i 2002. „Od czasu tamtego incydentu nie rozmawiamy ze sobą. James był 2,5 sekundy wolniejszy i dobrze nam z tym. To były dobre czasy. Ma tego szefa załogi którego chciał. To miało zmienić wokół niego cały świat, a my po prostu usiedliśmy i się z tego śmialiśmy. Była z tego dobra zabawa.”
Ostatnimi czasy „Texas Tornado” jest niczym wino, im starszy tym lepszy. Na pytanie o wiek kierowców i powrót do dobrej formy zarówno jego jak i drugiego weterana, Lorisa Capirossiego, Colin odpowiada, „Trzeba przyznać, że Capirossi zaliczył świetne testy. On zazwyczaj dobrze spisuje się w Sepang, podobnie jak Suzuki, więc to nie jest niespodzianka. Bez dwóch obecnie Loris jeździ świetnie.”
W wieku trzydziestu czterech lat wydaje się, że może być ciężko ze znalezieniem motywacji, jednak nie w przypadku Teksańczyka. Po odejściu z zespołu fabrycznego, Colin ewidentnie odzyskał wigor i znów jeździ równo, tak jak przyzwyczaił swoich fanów przed kilku laty. „Jest podobnie jak w zeszłym roku. Cieszę się z jazdy. Nie muszę się specjalnie przejmować co kryje przyszłość. Jestem szczęśliwy ścigając się na motocyklu, na dodatek będąc ponownie konkurencyjnym. To najważniejsza sprawa. Jak długo człowiek utrzyma takie nastawienie tak długo sytuacja będzie dobra. Ale jeśli tylko tracisz ogień lub po prostu zaczynasz kręcić się w kółko to znak, że trzeba wracać do domu,” zakończył #5.
Do marcowych testów w Katarze Edwards przygotowuje się w swoich rodzinnych stronach, rozkoszując się nowym nabytkiem – strzelbą kalibru 50.