Dla Francuza miniony rok nie był udanym, bowiem chociaż rozpoczął go świetnymi wynikami, kontuzja nogi, jakiej nabawił się na Sachsenringu uniemożliwiła mu skuteczną walkę o lokaty w czołowej szóstce pod koniec cyklu zmagań. To właśnie na regularnie finisze w TOP6 liczył on przed startem sezonu 2010. 29’latek z Maisons Laffitte, któremu w walentynki „stuknie” trzydziestka, po trzech latach współpracy pożegnał się też z teamem Honda LCR. Od teraz jest on już zawodnikiem ekipy Pramac Racing, która w kolejnym sezonie świętować będzie dziesięciolecie startów w MotoGP.
To jednak nie koniec tegorocznych zmian w życiu tego niezwykle sympatycznego zawodnika, który po wyścigu w Brnie oddał jednej jego fance swoje rękawice, wcześniej oczywiście podpisane. Najpierw bowiem zmienił on trenera, a później oficjalnie ze swoją wcześniejszą grid girl – Lauren Vickers, z którą to teraz odpoczywa w Australii, zostali parą. Australijka postanowiła przejść jednak ze swoim ukochanym do teamu Pramac Racing, więc trudno będzie ją wypatrywać w stroju „Króliczka Playboy’a” w przyszłym roku. Wywiad z nią możecie znaleźć pod tym linkiem.
Ostatecznie miniony cykl zmagań Randy de Puniet zakończył z dziewiątą lokatą w klasyfikacji generalnej. Jego najlepszym finiszem było czwarte miejsce zdobyte w Katalonii, a do sukcesów zaliczyć trzeba także trzy starty z pierwszego rzędu. Chociaż nie udało się wskoczyć na podium, a dodatkowo nie zdobył on punktów w trzech rundach, jest zadowolony z sezonu 2010. W Walencji zaliczył on rekord, bowiem było to jego dwusetne Grand Prix i właśnie w ten sposób pożegnał się on z teamem Lucio Cecchinelliego.
Tylko nam #14 opowiedział dokładniej o swoich pierwszych wrażeniach co do Ducati Desmosedici oraz wypowiedział się na temat tak słabych wyników pierwszych prób Valentino Rossiego na GP11. Francuza zapytaliśmy jednak także o kilka innych kwestii, jak chociażby o to, jak wygląda jego wyścigowy weekend, czemu zdecydował się na tak szybki powrót po złamaniu lewej nogi na Sachsenringu oraz czego oczekuje od przyszłorocznego cyklu zmagań. Zapraszamy zatem do lektury, której po prostu nie możecie przegapić!
MotoSports.pl: Na początek powiedz nam proszę, jak wygląda Twój wyścigowy weekend? Kiedy przyjeżdżasz na tor i co robisz od tego dnia do niedzieli? Czy masz czas na osobne treningi? Masz jakąś specjalną dietę?
Randy de Puniet: Na tor zwykle przyjeżdżam w środę, by wszystko przygotować – od kombinezonów, przez rękawice, kaski, buty, aż po mój motorhome. Dodatkowo zaliczam też swego rodzaju odprawę z moją ekipą. Przejeżdżam na rowerze minimum trzydzieści pięć kilometrów wieczorem lub w nocy, kiedy jestem na torze. Przed każdą sesją, dla rozgrzewki, także ćwiczę na rowerze. Co do diety… zwykle jem wszelkiego rodzaju makarony, kurczaka i ryż przez cały weekend.
MotoSports.pl: Podczas swojego pierwszego roku startów w teamie Honda LCR znany byłeś raczej jako zawodnik, który dość często się wywraca – jak Casey Stoner w 2006 roku. Teraz praktycznie zawsze dojeżdżasz do mety. Co się zmieniło? Twoje nastawienie psychiczne, motocykl, opony, zawieszenie?
RdP: Upadki były połączeniem kilku rzeczy, jednak przede wszystkim wina leżała w oponach Michelin, które po prostu nie pracowały odpowiednio dla mnie z motocyklem teamu LCR. Moi mechanicy i ja znaleźliśmy jednak w tym roku świetne ustawienia bazowe, dzięki którym byłem naprawdę konkurencyjny.
MotoSports.pl: Ok., ostatni sezon zapowiadał się naprawdę bardzo dobrze. Za każdym razem finiszowałeś w czołowej dziesiątce, a najlepszym wynikiem było czwarte miejsce w Katalonii. Powiedz nam coś więcej o tych pierwszych rundach sezonu 2010.
RdP: Miałem kilka dużych zmian w moim życiu osobistym, więc w mojej głowie wszystko się poukładało, a ja dzięki temu świetnie się bawiłem jeżdżąc na motocyklu. Miałem dobre ustawienia motocykla i ekipę, która zawsze mnie wspierała, więc był to dla mnie świetny czas. Celowałem w finisz na podium.
MotoSports.pl: W międzyczasie trzy razy startowałeś do wyścigu z pierwszego rzędu, kolejno na Silverstone, Assen i Montmelo. Niestety, nie udało się tego zamienić na podium. Co poszło nie tak?
RdP: Bardzo trudno jest być konsekwentnie szybkim tak jak zawodnicy fabryczni, kiedy jeździsz na prywatnej maszynie.
MotoSports.pl: Wielu było jednak pewnych, że w końcu staniesz na podium. Wtedy jednak, podczas wyścigu w Niemczech, chociaż nie zaliczyłeś najlepszego startu, z okrążenia na okrążenie jechałeś coraz szybciej i wyprzedzałeś kolejnych rywali. Na dziewiątym kółku jednak przewróciłeś się, a Mika Kallio przejechał po Twojej nodze przy okazji ją łamiąc. Co wówczas tak naprawdę się stało?
RdP: Tak naprawdę, jak wiesz, wszystko zaczęło się dzień wcześniej podczas kwalifikacji. Wtedy to silnik w motocyklu Jorge Lorenzo eksplodował i rozlał olej na torze, na którym to Ben Spies się przewrócił, ja zresztą również. Wszystko przez to, że wirażowi nie zatrzymali sesji od razu, tylko zrobili to dopiero po naszych wywrotkach. Uszkodziłem kostkę, przez co kolejnego dnia nie byłem w stanie kontrolować motocykla tak jak zawsze. To tak naprawdę wpłynęło na tego małego high-side’a, który jednak miał poważne konsekwentnie, gdJyż wpadło na mnie kilku innych zawodników.
MotoSports.pl: Po wypadku przechodziłeś intensywną rehabilitację i zaliczyłeś też testy na CBRce. Powiedz nam proszę więcej o zabiegach, jakim byłeś poddawany i na jakim torze, oraz dlaczego właśnie na nim, zdecydowałeś się na te testy?
RdP: Dwa dni po mojej operacji, podczas której wstawiono mi w nogę metalowy pręt, opuściłem szpital w Niemczech i poleciałem do Francji, by spotkać się z moimi lekarzami. Codziennie chodziłem na rehabilitację, czasami nawet i dwa razy, a dodatkowo przez dwa lub trzy tygodnie raz dziennie miałem sesje w komorze hiperbarycznej. Przestałem chodzić o kulach dziewięć dni po wypadku. Obrzęk był największym problemem, dodatkowo szybko traciłem siłę w nodze, ale gdybym nie wrócił w Brnie najprawdopodobniej zupełnie straciłbym szansę walki o miejsce w czołowej dziesiątce na koniec sezonu. Zaliczyłem szybki test na Hondzie CBR na torze Ales, we Francji, by zobaczyć czy mam wystarczająco dużo siły. Było ciężko, ale musiałem wrócić.
MotoSports.pl: Tak jak wspomniałeś, wróciłeś w Brnie i pomimo wywrotki w rozgrzewce, w wyścigu byłeś dziesiąty. Na pewno było ciężko, ale to bez wątpienia był to pozytywny wynik. Jak duży wpływ miała kontuzja na ten rezultat?
RdP: Po wyścigu byłem kompletnie wyczerpany, ale musiałem wrócić i spróbować powalczyć o utrzymanie się w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej.
MotoSports.pl: Z powodu kontuzji nie brałeś udziału w testach po Grand Prix Czech. Jak bardzo brak tych prób utrudnił Ci walkę w dalszej fazie sezonu?
RdP: Nie dostaliśmy żadnych nowych części elektroniki do przetestowania, jednak nawet gdybym coś dostał, i tak nie byłbym w stanie jeździć, bowiem noga strasznie mnie bolała, a ja chciałem wydobrzeć przed kolejną rundą.
MotoSports.pl: Wiele osób sądziło, że po dobrym wyścigu w Brnie będzie tylko lepiej. Jednak podczas kolejnych trzech Grand Prix (na Indianapolis, Misano i Motorland) nie było najlepiej – finiszowałeś poza czołową dziesiątką, a w Aragonii przewróciłeś się. W ostatnich rundach znowu udało Ci się jednak zanotować mocne finisze. Powiedz proszę coś więcej o końcówce tegorocznego cyklu zmagań…
RdP: Osoby mi najbliższe oraz mój personel techniczny mocno mi pomagali, jednak nie otrzymałem wsparcia od nikogo innego z zespołu lub postawionego nawet wyżej. To uniemożliwiło mi zachowanie zupełnie czystego umysłu. Dodatkowo wciąż odczuwałem ból w nodze podczas jazdy i nie miałem też w niej dodatkowo dużo siły. Ona wciąż jest złamana, więc możecie sobie wyobrazić jak ciężko było się ścigać.
MotoSports.pl: Jak w kilku zdaniach oceniłbyś sezon 2010? Na pewno liczyłeś na nieco więcej aniżeli dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej…?
RdP: Sezon był dla mnie trudny, ale jestem bardzo zadowolony z moich dobrych wyników na jego początku oraz z tego, że byłem w stanie utrzymać pozycję w czołowej dziesiątce w „generalce”.
MotoSports.pl: W Walencji zaliczyłeś w niedzielę swój dwusetny wyścig Grand Prix, a już we wtorek testowałeś Ducati. Co sądzisz o tej nowej przygodzie? Wszyscy wiedzą, że jazda na Desmosedici nie jest łatwa…
RdP: Ten motocykl naprawdę pasuje do mojego stylu jazdy i dobrze czuję się w zespole, więc sądzę, że to początek czegoś naprawdę fajnego! Moje czasy były niezwykle równe, miałem dobre wyniki na zużytych oponach. Kiedy jednak założyłem nowe opony zaliczyłem małą wywrotkę, na której spodziewałem się poprawić czas o kilka dziesiątych. Niestety było to dziesięć minut przed końcem sesji drugiego dnia. Byłem jednak pozytywnie nastawiony i uważam, że gdyby nie to, mógłbym być w czołowej szóstce.
MotoSports.pl: Podczas tych testów byłeś drugim, po Nickym Haydenie, najlepszym zawodnikiem Ducati. Pojechałeś szybciej o blisko sekundę od Valentino Rossiego, który przecież też debiutował na Desmosedici. Co o tym sądzisz?
RdP: Myślę, że przejście z Yamahy, na której jeździ się niezwykle gładko, na agresywne Ducati nie jest łatwe. Ta maszyna nie jest dla wszystkich, co już widzieliśmy w przeszłości i sądzę, że Valentino będzie musiał nieco dopasować swój styl jazdy. Ja jednak świetnie czuję się na maszynie i jestem podekscytowany przed kolejnym sezonem.
MotoSports.pl: Sądzisz, że będziesz konkurencyjny na Desmosedici GP11?
RdP: Tak! Z niecierpliwością czekam na pierwsze testy [w Walencji Randy jeździł na motocyklu w specyfikacji 2010 – przyp. autora], które odbędą się w lutym w Malezji.
MotoSports.pl: Będziesz miał kolejną operację nogi prze tymi testami w Malezji, które rozpoczną się pierwszego lutego? Czy lewa noga nadal dostarcza Ci problemów?
RdP: Pręt jest nieco za długi i dostarcza mi trochę bólu, ale to nadal zbyt wcześnie, by go wyjąć. Prawdopodobnie poczekam więc z tym do następnego sezonu.
MotoSports.pl: A teraz z nieco innej beczki. Co będziesz robił podczas tej, niezwykle długiej, przerwy zimowej?
RdP: Spędzę kilka miesięcy w Australii z moją dziewczyną – Lauren. Tutaj będę trenował, bowiem teraz mamy tu lato.
MotoSports.pl: Cała nasza Redakca życzy Tobie i Lauren udanych wakacji… i samych sukcesów w sezonie 2011! Dziękuję za wywiad!
RdP: Wielkie dzięki!