Home / MotoGP / Friendship reunion

Friendship reunion

W MotoGP nie ma sezonu, który nie przynosiłby mniej lub bardziej istotnych zmian. Nowe pojemności, nowe zasady użycia opon, inna elektronika…sami zawodnicy też nie zostają w tyle i czasem rezygnują ze swoich zasiedziałych poglądów. Tym razem chwila reW MotoGP nie ma sezonu, który nie przynosiłby mniej lub bardziej istotnych zmian. Nowe pojemności, nowe zasady użycia opon, inna elektronika…sami zawodnicy też nie zostają w tyle i czasem rezygnują ze swoich zasiedziałych poglądów. Tym razem chwila refleksji dopadła Sete Gibernau i Valentino Rossiego.

Obaj zawodnicy (kiedyś kumple a od kilku lat zacięci wrogowie) postanowili zakopać topór wojenny i „puścić w niepamięć” animozje z przeszłości ogłaszając to na oficjalnej, otwierającej sezon 2009, konferencji w Katarze.

Cała historia wielkiej wojny psychologicznej między Włochem a Hiszpanem rozpoczęła się właśnie na torze Losail w Katarze w roku 2004, kiedy to Rossi startujący w pierwszym swoim sezonie na Yamasze M1 został ukarany i cofnięty na koniec kolejki startowej po tym, jak jego zespół został przyłapany w nocy poprzedzającej wyścig na czyszczeniu miejsca startu Rossiego. Protest w tej sprawie złożyła władzom właśnie ekipa Sete Gibernau.

Wyciągając słuszne bądź mylne wnioski Valentino za całe zamieszanie uznał winnym samego Sete Gibernau i w odpowiedzi na „czepialski i niesportowy” protest ogłosił, że Sete, który walczy o zwycięstwo nie wygra już więcej żadnego wyścigu. Zabrzmiało to w ustach Vale niemal jak klątwa, która jednak okazała się na tyle mocna, że…Sete od tamtej pory nie wygrał już żadnego wyścigu.

Gibernau i Rossi kontynuowali wzajemną krucjatę, która w sezonie 2005 przybrała jeszcze bardziej zaogniony charakter. Wystarczył otwierający sezon wyścig w Jerez, gdzie Rossi przypuścił bezpardonowy atak na Sete na ostatnim zakręcie poprzedzającym metę. Vale zepchnął wtedy Hiszpana na zewnętrzne pobocze toru a sam zwyciężył. Podczas ceremonii wręczania trofeów Valentino pierwszy i jak na razie ostatni raz spotkał się z wygwizdaniem go przez fanów i reszty kibiców. Jak widać gra za wszelką cenę niekoniecznie prowadzi do „prawdziwego” zwycięstwa. Prywatny pojedynek siły charakterów trwał do końca sezonu 2005 jednak w każdej potyczce Rossi nie dawał żadnych wątpliwości, kto tu jest szefem z kolei na domiar złego Hiszpanowi co chwila trafiały się awarie, wypadki, nieoczekiwane zwroty sytuacji gdy miał już wygraną niemal w kieszeni. Podobnie jak jego „poprzednik” Max Biaggi, Sete był coraz bardziej psychicznie wycieńczony wobec presji jaką wytwarzał The Doctor.

W sezonie 2006 Gibernau przeszedł z Honda Gresini do zespołu Marlboro Ducati z którym nie osiągnął żadnego podium, za to nabawił się wielu kontuzji, które zmusiły go do podjęcia ostatecznej decyzji o wycofaniu się ze ścigania i zakończeniu kariery.

Na sezon 2007 w miejsce Sete wszedł…nie kto inny jak Casey Stoner, który w pewnym sensie okazał się antidotum na „klątwę” Rossiego. Trzeba przyznać, że w owym okresie Stoner ogrywał wręcz w zawstydzający Włocha sposób. Tym razem to Rossi spalał się raz za razem. Za to o Sete słuch zaginął. Wiadomo było tylko, że niedługo po przejściu na „emeryturę” rozstał się również ze swoją życiową partnerką.

36cio letni obecnie Hiszpan zapamiętany jest jako jedyny, który zaliczył najwięcej pojedynków „do ostatniej prostej” z Rossim. Powraca w tym sezonie do wyścigów kontynuując jazdę na piątym Ducati w zespole Onde 2000 (dla przypomnienia, zespół Onde 2000 przesiadł się z klasy 125cc do MotoGP). Powraca również a może przede wszystkim z innym nastawieniem do ścigania.

”Jestem na prawdę bardzo dumny z tego, że ponownie tutaj jestem. Najlepsze lata mojego życia spędziłem właśnie tu, w klasie MotoGP jak i poza nią. Jestem również dumny z tego, co wtedy osiągnąłem. Myślę, że dałem kilka niezłych wyścigów w swoim wykonaniu. Cieszę się zarówno z tych wyścigów zakończonych zwycięstwem jak i z tych, w których wygrywał Valentino, ponieważ do chwili obecnej jest on bardzo trudny do pokonania. Mówi się a chyba wszyscy powoli tak już sądzimy, że Vale jest być może najlepszym zawodnikiem w dziejach wyścigów motocyklowych i ten fakt uświadomił mi, że byłem w stanie podejmować równorzędną walkę z taką postacią i że jest to dla mnie wielki honor.”

„Nie wiem czy w tej chwili jestem w stanie walczyć jak równy z równym z Valentino czy też z innymi zawodnikami ponieważ miałem dosyć długą przerwę (2 lata) ale w tej chwili przyszedłem tu aby czerpać przede wszystkim radość z samego ścigania, ponieważ ściganie na motocyklu jest moją podstawową pasją. Mam nadzieję, że będzie mi dane czerpać wiele radości z tego, co przynoszą wyścigi ale również z tego, co dzieje się poza nimi na padoku. Mam nadzieję, że również z Valentino będziemy na takiej stopie koleżeńskiej jak to było kiedyś. Wiadomo, że od pewnego pamiętnego momentu wiele spraw poszło w złym kierunku, który wymazał całą radość ze sportu. Tak czy owak, motyw mojego powrotu do MotoGP to przede wszyskim bycie szczęśliwym człowiekiem. Samo to, że znów tu goszczę napawa mnie satysfakcją. Kiedyś byłem pewien, że już nigdy tu nie wrócę!”

Valentino zapytany co sądzi o możliwości pojednania z Sete odparł krótko:
”Tak, myślę że jest to całkiem możliwe” po czym dodał, że Hiszpan jak nigdy wcześniej będzie starał się nękać swoich przeciwników.
”Sete był bardzo szybki już podczas testów w Jerez, teraz jest innym człowiekiem, jest cichy i spokojny, lecz na pewno w sezonie będzie próbował dostać się na podium, tak samo zresztą jak inni zawodnicy.”

Być może zmiana motywacji i podejścia do wyścigów okaże się hojna w efektach dla Hiszpana? Czas pokaże. Na obecną chwilę wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż ponownie głównym rywalem dla Rossiego w sezonie 2009 będzie pamiętny następca Gibernau z roku 2007 – Casey Stoner.

Źródło:crash.net

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
136 zapytań w 1,062 sek