Po dwóch czeskich rundach ponad 200 zawodników motocyklowych powróciło na Tor „Poznań”, aby w dniach 31.07-02.08.2009 r. kontynuować rywalizację w ramach IV Rundy Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski, Pucharu Polski i Pucharów MarkowycPo dwóch czeskich rundach ponad 200 zawodników motocyklowych powróciło na Tor „Poznań”, aby w dniach 31.07-02.08.2009 r. kontynuować rywalizację w ramach IV Rundy Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski, Pucharu Polski i Pucharów Markowych.
Sobotnie wyścigi rozpoczęły się od łączonego wyścigu klasy Superbike i Superstock 1000, w której największą niespodzianką okazał się start Andrzeja Pawelca (A. Wielkopolski). Andrzej po 3-letniej przerwie wystartował na Torze „Poznań” na motocyklu BMW należącym do Irka Sikory (AMK Gliwice). Irek po kontuzji, jakiej doznał podczas treningów „wolnych”, nie został przez lekarza dopuszczony do startu. „Zastępca” stanął na wysokości zadania i po zaciętej walce pierwszy minął linię mety w klasie Superbike. Pod nieobecność lidera klasyfikacji generalnej Guillaume Dietrich’a, który złamał bark podczas Mistrzostw Francji, SUZUKI GRANDys duo Team wystawiło do wyścigu Sebastien Le Grelle z Belgii. Mimo sporego doświadczenia Sebastien musiał jednak uznać wyższość Andrzeja i zadowolić się drugim miejscem na „pudle”. Trzecia pozycja przypadła popularnemu „Rzeźnikowi” Hubertowi Tomaszewskiemu (A. Wielkopolski), który zadedykował swoje miejsce córeczce Nell. „Najgorsze” miejsce w wyścigu, jak mówią zawodnicy, czyli czwarte, trafiło się Januszowi Oskaldowiczowi (A. Wielkopolski/LW Bogdanka Racing Team).
Hubert Tomaszewski: wyścig był bardzo pozytywnym doświadczeniem, choć nie udało się jeszcze walczyć o zwycięstwo, to najważniejsze, że wreszcie osiągnąłem „pudło”. Chciałem zadedykować je mojej ukochanej córeczce Nell, która dwa tygodnie temu skończyła pół roczku. Obiecałem, że przywiozę jej z wyścigów choć jeden pucharek. Mam nadzieję, że będzie ze mnie kiedyś dumna, bo teraz jeszcze tego nie rozumie. Pucharek za to z pewnością wykorzysta w piaskownicy. Kocham ją do szaleństwa i będę jeździł dla niej jeszcze szybciej.
Najszybszym zawodnikiem łączonego wyścigu Superbike i Superstock 1000 okazał się ponownie Gwen Giabbani (Francja/SUZUKI GRANDys duo Team) przewodząc stawce przez całe 16 okrążeń. Drugi w klasie Superstock na metę przyjechał Bartłomiej Wiczyński (A. Wielkopolski/Fastbiker.pl Racing Team), a trzeci Marcin Walkowiak (A. Wielkopolski/LW Bogdanka Racing Team). Marcin w pierwszej części wyścigu jechał przed Bartkiem, na 10 kółku został jednak wyprzedzony i nie zdołał już do mety odzyskać utraconej pozycji.
W łączonej klasyfikacji GRANDys duo FORMUŁA X-TREM pierwsze miejsce zajął Gwen Giabbani (Francja/SUZUKI GRANDys duo Team), drugie miejsce zdobył promotor Pucharu Yamaha Andrzej Pawelec (A. Wielkopolski), a trzecie Sebastien Le Grelle (Belgia/SUZUKI GRANDys duo Team).
Andrzej Pawelec: dzisiaj od początku wiedziałem, że start motocyklem BMW będzie ciężki, dotychczas startowałem Yamahą, a BMW „rusza się” zupełnie inaczej. Przez to, że nie mamy zbyt dużo zapasowych części do tego motocykla m.in. sprzęgła, to nie mogłem sobie pozwolić , aby ten start ćwiczyć. Dzisiaj przy wyścigu wiedziałem, że to jak ruszę, będzie głównym czynnikiem w walce o pierwsze miejsce. Po starcie byłem siódmy i musiałem się przebijać, przebijać, przebijać, aby wypracować sobie pierwszą pozycję w klasie, a drugą w wyścigu. Na początku jeszcze próbowałem dogonić Giabbani’ego, ale później stwierdziłem, że nie jestem pewien, czy opony, które zastosowaliśmy, pozwolą mi jechać do końca na tyle pewnie, że na ostatnich trzech — czterech kółkach, nawet gdybym się dostał do Giabbani’ego, nie okaże się, że opony się skończyły i za chwilę dopadnie mnie Sebastien. Dlatego Francuza odłożyliśmy na jutro . „Powróciłem” na Tor „Poznań” po trzech latach nieobecności w sposób dość „wyskokowy”. W czwartek przyjechałam na zawody i zajmowałem się CUP’em, a w piątek już jeździłem motocyklem po torze. Niefortunny upadek Irka wykluczył go ze startów w zawodach. Irek zrobił wszystko, aby ściągnąć motocykl BMW do Polski, bowiem nie jest to prosta sprawa. Jest mi niezmiernie miło, że miałem okazję „dosiąść” tą maszynę i pojechać nią w wyścigu. Ten motocykl to dla nas zupełna nowość, kompletnie nowe technologie, każdy wyjazd na tor uczy nas czegoś nowego. Widzimy co się dzieje z oponami, jak pracuje zawieszenie, co trzeba zmienić, co trzeba naprawić, dlatego im więcej będziemy nim jeździć tym lepsze będą rezultaty. Podczas tej rundy niestety nie mamy na to zbyt wiele czasu, nie mamy kompletu zapasowych akcesoriów, abyśmy mogli coś wymienić, coś przełożyć, więc skupiliśmy się na tym co mamy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to motocykl BMW z pewnością jest w stanie wygrać jutrzejszy wyścig. Motocykl został ściągnięty z BMW Deutschland, takimi sprzętami na dzień dzisiejszy ścigają się zawodnicy w Mistrzostwach Świata i w Mistrzostwach Niemiec, a teraz jednym z nich jeździ Irek.
Jeśli mam porównać BMW do Yamahy lub Yamahę do BMW to ja i na nowym modelu Yamahy i na BMW nie jeździłem dużo. Na pewno są to motocykle, które mogą ze sobą konkurować. Jeździ się nimi podobnie, Yamaha ma trochę inne rozwiązania jeśli chodzi o silnik i wydaje mi się, że pozwala bardziej kontrolować wyjścia z zakrętów, natomiast BMW jest bardzo agresywne, ale ta agresja jest na tyle stonowana, że ten motocykl po prostu chce abym jeździł. Mam nadzieje, że w sierpniu już Irek zadebiutuje na BMW. Ja w tym sezonie nie nastawiam się na ściganie, ale w przyszłym roku kto wie…
Po „Mistrzach” na tor wyjechali „przyszli mistrzowie”, czyli debiutujący w tym sezonie Puchar Hondy Hornet. O dużym pechu mówić może Jakub Tupajka, który po objęciu prowadzenia w pierwszej części wyścigu, na 4 kółku z powodu „wycieczki na pobocze” utracił pozycję lidera na rzecz Jakuba Sudoła. Za Kubą na metę wjechał Robert Frysiak, a trzeci przyjechał VIP, czyli Piotr Surowiec.
Sporych emocji dostarczył tradycyjnie Puchar Yamahy. Piękny pojedynek o pierwsze miejsce w R1 stoczyli między sobą Andrzej Sztuder i Waldemar Chełkowski (A. Wielkopolski). Na czwartym okrążeniu wyścig prowadził Waldek, na piątym Andrzej, na ósmym znowu Waldek, ostatecznie pierwszy na metę wjechał Andrzej, a Waldek drugi. Trzecie miejsce przypadło Wojciechowi Mańczakowi (A. Wielkopolski). W R6 przez cały wyścig prowadził Marcin Małecki (A. Wielkopolski), a tuż za nim podążali Norbert Jędrzejewski i Mateusz „Sołtys” Korobacz (A. Wielkopolski/IV Liceum Ogólnokształcące).
Przed startem Pucharu Suzuki na pamiątkę 65 rocznicy Powstania Warszawskiego punktualnie o godzinie 17.00 rozległ się dźwięk syren, a tuż potem dźwięk ruszających do wyścigu Suzuki GSX-R 600 i Suzuki GSX-R 1000 ccm. Prawdziwym talentem Suzuki pow. 600 okazał się będący drugi raz w życiu na Torze „Poznań” Tomasz Grabowski (LKT Wyczół Gościeradz). Tomek już na trzecim kółku zdobył praktycznie „pół prostej startowej” przewagi nad pozostałymi zawodnikami i niezagrożony dotarł do mety, gdzie czekali uszczęśliwieni rodzice. Drugie miejsce przypadło Zbigniewowi Kalinowskiemu, a trzecie Damianowi Bochyńskiemu.
Tomasz Grabowski: jest to mój pierwszy sezon, jestem debiutantem, moje zainteresowanie wyścigami zaczęło się właściwie w zeszłym roku w sierpniu. Przyjechałem na nasz bydgoski kartodrom i tam się rozpoczęła jazda „na kolanie”. W zeszłym roku byłem dwa razy na treningach dla motocyklistów na Torze „Poznań”, spodobało mi się więc zapisałem się do Pucharu Suzuki i jak na razie prowadzę kwalifikację. Liczyłem, że znajdę się w pierwszej szóstce, ale że będę prowadził nigdy nie przypuszczałem. Chciałbym kontynuować starty w przyszłym roku, sponsorzy mile widziani, myślę jeśli się uda o Rookie. Prywatnie prowadzę z ojcem firmę instalatorską, a ściganie to moje wielkie hobby. Bardzo chciałbym, aby to hobby stało się zawodem. Zachęcam wszystkich do jazd na torze, można się wyszaleć i przede wszystkim poprawić swoje umiejętności. Na torze nawet jeśli ktoś się przewróci to wyjdzie z tego, a na ulicy niekoniecznie. Zapraszam wszystkich do spróbowania swoich sił.
W Suzuki 600 pierwszy na mecie zameldował się Sławomir Maszczak. Marcin Kondratowicz (Motoklub Olsztyn) mimo, iż również miał wielką ochotę na zwycięstwo musiał zadowolić się drugą pozycją. Natomiast zaciekły bój o trzecie miejsce z rywalami stoczył Michał Orlikowski, który po treningach kwalifikacyjnych zajmował dopiero siódmą pozycję z której udało mu się dostać na ostatnie wolne miejsce „pudła”.
Sobotnie zmagania zakończył wyścig Pretendentów, w którym wygrał Donatas Sivickis (SK Iskera), drugi metę minął Piotr Czajka, jednak z powodu wykluczenia na podium obok Donatas’a stanął niezwykle zmęczony, ale i szczęśliwy Patryk Kosiniak „Kosa” oraz Mieszko Laszecki.
Patryk Kosiniak: startuje cały sezon w Pucharze Suzuki w klasie 1000, jeżdżę Suzuki GSX-R o pojemności 750 ccm. Startuje w dwóch klasach i żałuje, że oba wyścigi przypadły jeden po drugim, bo jestem bardzo zmęczony, aczkolwiek udało mi się wywalczyć w pierwszym wyścigu Pucharu Suzuki 4 miejsce, a w klasie Pretendent 2 znakomitą lokatę. Jestem bardzo zadowolony i mam nadzieje, że z rudny na rundę będę jeździł coraz szybciej i zajmował jeszcze wyższe pozycje. Jest to mój pierwszy sezon wyścigowy, w tamtym roku byłem na torze tylko raz na treningach i to skłoniło mnie do tego, że postanowiłem w tym roku wystartować. Jestem bardzo zadowolony z czasów jakie kręcę, szczerze to nigdy nie przypuszczałem, że na drugiej rundzie pucharu, wykręcę dla mnie znakomity czas, a mianowicie 1:43. Trening jest bardzo ważny, aczkolwiek ja po ulicy motocyklem nie jeżdżę wcale, bo uważam że jest to bardzo niebezpieczne. Motocykl mam tylko do warunków przeznaczonych na tor. Mam też drugi motocykl przeznaczony do tzw. Stuntu, czyli Freestylu motocyklowego, ale tym motocyklem trenuje tylko na zamkniętych odcinkach dróg. Staram się jak najczęściej przyjeżdżać trenować na tor, bo jak wiadomo trening czyni mistrza. Zawodowo nie uprawiam żadnego sportu, ale lubię pochodzić na siłownie, fitness, pływanie itd.
Niedziela powitała wszystkich upalną słoneczną pogodą. Żar po prostu lał się z nieba, gdy zawodnicy Pucharu Suzuki ustawili się na polach startowych, aby rozpocząć czwarty w tym roku wyścig. W Suzuki pow. 600 dyskwalifikował rywali bezkonkurencyjny Tomasz Grabowski, który prowadził stawkę z dużą przewagą od startu do samej mety. Drugi „szachownicę” minął Zbigniew Kalinowski, a trzeci Patryk Kosiniak. W Suzuki 600 prowadził Marcin Kondratowicz czując przez cały czas na plecach oddech Sławomira Maszczaka, a w dalszej części stawki trwała zaciekła walka o trzecie miejsca na „pudle” między Krzysztofem Konarzewskim, Jakubem Sałatą, Marcinem Knawą i Michałem Orlikowskim. Po ostrej rywalizacji ostatecznie „pudło” przypadło Michałowi.
Michał Orlikowski: W dzisiejszym wyścigu zająłem trzecie miejsce, o które bardzo mocno walczyłem. Jestem bardzo zadowolony. Od początku miałem bardzo duże „tyły”, które w trakcie walki musiałem nadrobić. Było bardzo trudno, ale udało się odrobić straty i utrzymać trzecią pozycję do mety. Ważne jest, aby w trakcie jazdy potrafić pokonać pewne granice nie tylko techniczne. Dzisiaj przekroczyłem jedną z nich pobijając swój życiowy rekord, po raz pierwszy zszedłem poniżej 1:45, czyli wykręciłem czas 1:44,767. Podczas kolejnych wyścigów będę starał się być coraz lepszy. Wyścig to nie tylko walka o miejsce, ale także walka z samym sobą i swoimi słabościami. Może uda się w przyszłym sezonie wystartować w Mistrzostwach Polski.
Koło południa, kiedy temperatura osiągnęła apogeum do wyścigu ruszył kolejny puchar markowy Yamahy R1 i R6. Mimo trudnych warunków atmosferycznych, bowiem w takich temperaturach opony wręcz się przegrzewały i jechało się bardzo ciężko, R1 wygrał Waldemar Chełkowskim (A. Wielkopolski), natomiast bój o kolejne dwa miejsca stoczył Andrzej Sztuder z Wojciechem Mańczakiem (A. Wielkopolski). Przez większą cześć wyścigu drugi był Andrzej, jednak na ostatnim kółku został wyprzedzony przez Wojtka i w takiej to kolejności zawodnicy minęli linię mety.
Waldemar Chełkowski: Jechaliśmy dzisiaj w podobnych warunkach jak wczoraj, czyli w dużym upale. Trzeba było dobrze dobrać ciśnienie w oponach, a my trochę przesadziliśmy i dlatego miałem podczas trwania wyścigu dwa mocne uślizgi, na których to Wojtek Mańczak, który jechał za mną, mógł mnie wyprzedzić. Udało się jednak wyjść z tych opresji szczęśliwie. Kontrolowałem cały wyścig, nie dałem podobnie jak wczoraj szans kolegom. Odnośnie wczorajszego dnia chciałbym zwrócić uwagę sędziom wirażowym, żeby pokazywali niebieskie flagi, której wczoraj zabrakło na „dublu” i ten właśnie „dubel” wypchnął mnie z toru. Straciłem przez to w sobotnim wyścigu pierwszą lokatę. Dzisiaj nie było już takiej sytuacji, zająłem pierwsze miejsce, jestem bardzo zadowolony. Przed nami jeszcze trzy rundy, tak więc wszystko może się wydarzyć.
W klasie R 6 cały wyścig prowadził Marcin Małecki (A. Wielkopolski) zaliczając kolejne w ten weekend zwycięstwo, drugie miejsce zajął Norbert Jędrzejewski, a trzeci po szaleńczym pościgu czarno-białą szachownicę minął Mateusz Korobacz (A. Wielkopolski IV Liceum Ogólnokształcące).
Wyścig Hondy CBR 125 przeszedł do historii Toru „Poznań” jako pojedynek płci, czyli Natalii Florek (A. Wielkopolski) i Krzysztofa Depty. Niestety tym razem Natalia musiała oddać palmę pierwszeństwa Krzysztofowi, obiecała jednak że jeszcze pokaże kolegom co potrafi. Za Krzyśkiem i Natalią na metę wjechał Wojciech Wróbel (AMK Gliwicie).
Natalia Florek: Wyścig był wyrównany. Z mojej strony chcę powiedzieć, że start mi nie wyszedł. Jeszcze muszę nad tym popracować. Szybko przesunęłam się na czołówkę stawki. Na początku dzielnie walczyliśmy z Szymonem Kaczmarkiem, z VIP’em, czyli z Arturem Wielebskim i oczywiście z Krzysiem Deptą. Walka była długo wyrównana, później ja z Krzysiem wysunęliśmy na prowadzenie. Nie wiem jak daleko był za nami Szymon z Arturem. Szymon miał upadek, ale nie wiem w którym momencie. Moja walka z Krzysiem była cały czas na równym poziomie. Raz on był z przodu, raz ja. On wygrał. Jeden zakręt przed metą byłam przed nim, a on na ostatnim zakręcie był w „tunelu” i wyprzedził mnie. Cały czas bazowaliśmy na tym „tunelu”, który wiele daje przy CBR 125, bo opór wiatru jest bardzo istotny.
Wszyscy kibice z niecierpliwością czekali na niezwykle ciekawe zmagania toczące sie w tym sezonie w klasie Superstock 600. Pod nieobecność kontuzjowanego Pawła Szkopka (A. Polski) honoru Polaków obiecał bronić Daniel Bukowski (A. Wielkopolski/LW Bogdanka Racing Team). Obecnie w klasyfikacji generalnej sezonu prowadzi Francuz Kenny Foray (SUZUKI GRANDys duo Team), Daniel jednak od początku wyścigu podszedł do tematu poważnie i udało mu się wyprzedzić rywala. Na piątym okrążeniu wyścig został przerwany z powodu wypadku Janusza Mitko (A. Wielkopolski), którego motocykl znalazł się na środku toru. Janusz pojechał do ambulatorium, a zawodnicy po powtórzonej procedurze startowej ponownie ruszyli do przerwanych zmagań. Tuż przed metą prowadził jeszcze Daniel, ale na ostatnim kółku został wyprzedzony przez Kenny’ego. Trzeci na metę wjechał Marek Szkopek (A. Polski) zaliczając swoje pierwsze w tym roku podium.
Daniel Bukowski: Wyścig był bardzo emocjonujący, jestem bardzo zadowolony. Moim celem tutaj było pokazanie po pierwsze, że nie tylko Francja rządzi, że my także potrafimy się ścigać. Po drugie, że nie tylko Paweł potrafi. Życzę Pawłowi jak najlepiej, ale myślę, że na torze jest wielu chłopaków, którzy przy drobnym zastrzyku finansowym, dobrym sponsorze i kilku wyścigach więcej, mogliby sporo pokazać w tym sporcie. Mistrzostwa Polski to zdecydowanie za mało ścigania, żeby móc zrobić wyniki. Wiem że Polak potrafi pojechać i to na bardzo dobrym co najmniej europejskim poziomie.
Radość Daniela z miejsca na „pudle” nie trwała długo. „Buła” w ferworze walki, kiedy to jego motocykl w czasie procedury startowej odmówił współpracy, nie zastanawiając się nad konsekwencjami, wyjechał do wyścigu na innej maszynie. Fakt ten został wyłapany i niestety Daniela wykluczono. W związku z tym Mikroszkopek wskoczył na drugie miejsce, a trzecia lokata trafiła się Marcinowi Kałdowskiemu (LKT Wyczół Gościeradz/TORN LW BogdankaRacingTeam).
W niedzielnym wyścigu Hondy Hornet w rolę VIP-a wcielił się Szymon Dziawer, który stoczył pojedynek z Łukaszem Śliwą o trzecią pozycję, drugie miejsce na podium zajął Jakub Tupajka, a pierwsze Jakub Sudoł.
Jakub Sudoł: Wczorajszy wyścig ułożył się dla mnie pomyślnie, ponieważ pomimo, że jechałem drugi koledze z pierwszego miejsca Jakubowi Tupajka nie udało się hamowanie i wyjechał na „Sławiniaku” na pobocze. Dzisiaj było znacznie cieplej, asfalt był bardzo gorący i opony zaczęły się ślizgać. Zrobiło się trochę niebezpiecznie, ale udało mi się wypracować dość dużą przewagę i dojechać szczęśliwie do mety.
Gratką niedzielnych zmagań był łączony wyścig najszybszych maszyn. Wszyscy z niecierpliwością czekali na walkę Andrzeja Pawelca z Francuzem i Belgiem mając nadzieję, że Andrzej zrewanżuje się cudzoziemcom i nie pozwoli im wygrać na polskim torze. Po starcie na prowadzenie wysunął się Sebastien Le Grelle razem z Gwen’em Giabbani. Jednak Andrzej dzielnie parł do przodu i już na 4 kółku wyprzedził Belga. Kibice z niecierpliwością obserwowali monitory z wynikami mocno trzymając kciuki za Andrzeja. Andrzejowi jednak nie udał się atak na Francuza, bowiem po 10 okrążeniu wyścig przerwano. Powodem był groźny wypadek na „14-stce”, któremu uległ Jakub Derecki (A. Wielkopolski/DePRO Racing Team). Kuba w poważnym stanie trafił do szpitala. Trzymamy mocno kciuki za jego powrót do zdrowia. Z uwagi na powagę sytuacji i lejący się z nieba żar organizatorzy postanowili nie wznawiać wyścigu i zakończyć go wg kolejności po 10 kółku. W związku z tym zawodnicy otrzymali połowę należących im się punktów. W klasie Superstock 1000 wygrał Gwen Giabbani zdobywając 12,5 pkt., drugi był Marcin Walkowiak — 10 pkt., a trzeci Bartłomiej Wiczyński — 8 pkt. Natomiast w klasie Superbike pierwsze miejsce zdobył Andrzej Pawelec, drugie Sebastien Le Grelle, a trzecie Ken Jensen (Dania/LW Bogdanka Racing Team). W klasyfikacji GRANDys duo FORMUŁA X-TREM liderem został Francuz, Polak uplasował się na drugiej lokacie, a trzecią pozycję zajął Belg.
Bartłomiej Wiczyński: Wczorajszy wyścig był dla mnie bardzo udany, utrzymywałem wysokie tempo. Z dzisiejszego wyścigu jestem mniej zadowolony, nie potrafiłem jakoś jechać przy tym upale. Chyba dało o sobie znać ogólne zmęczenie i dzisiejsze oczekiwanie na kolejny wyścig. Na początku jechałem jako tako, a później już nie potrafiłem jechać, nie czułem się na siłach, nie mogłem wyczuć motocykla. Może rozkojarzyły mnie te wypadki, które nastąpiły w trakcie wyścigu, szczególnie mocno nieszczęśliwy dla Kuby Dereckiego. To nie był mój dzień. Tak czy inaczej jest dobrze, jestem drugi w klasyfikacji generalnej, mam drobną przewagę, więc będę dalej walczyć, aby utrzymać drugą pozycję.
W wyścigu Rookie 600 wygrał Piotr Passek (AMK Tarnów SUZUKI GRANDys duo Team), drugie miejsce zajął Marcin Kondratowicz (Motoklub Olsztyn), a trzecie Michał Irzyk.
Piotr Passek: Wyścig był niemotywujący po wypadku, który zdarzył się wcześniej. Odczuwałem przez to wewnętrzny hamulec, przeszkodą była też wysoka temperatura. Wielkim dyskomfortem był dla mnie brak tablicy informacyjnej. Nie wiedziałem co się dzieje za moimi plecami. Dopiero po wyścigu okazało się, że miałem 200-300 metrów przewagi, która stopniowo malała. Szczęśliwie wyścig zakończył się dla mnie wygraną. Następnym razem muszę koniecznie zorganizować sobie tablicę informacyjną, bo bez niej prowadzenie wyścigu jest bardzo ciężkie, nie wiadomo co robić, czy można ryzykować czy też nie. To jest mój drugi sezon. W zeszłorocznym jeździłem w Pucharze Suzuki. W przyszłym sezonie chciałbym zmienić team, ponieważ z obecnego nie jestem zadowolony oraz wystartować w klasie Superstock 600. Muszę też zdobyć przede wszystkim fundusze na trenowanie. Wiem po sobie, że bez treningów jest bardzo ciężko. W tym sezonie jestem najszybszy w swojej klasie. Jak do tej pory wygrałem wszystkie klasyfikacje. W pierwszej rundzie urwała mi się kierownica i nie udało mi się ukończyć wyścigu. W dwóch kolejnych rundach w Brnie wygrałem i teraz będę starał się to utrzymać, aby zdobyć puchar, ale już bez bicia żadnych rekordów. Na rekordy poczekamy do przyszłego roku.
W klasie Rookie pow. 600 pierwszy linię mety przejechał Piotr Betlej, a zanim Donatas Sivickis (SK Iskera) oraz Tomasz Wilczyński (Bałtyk Gdynia). Donatas wygrał w sobotnim wyścigu Pretendenta i dzisiaj postanowił spróbować swoich sił w Rookie, jak widać z bardzo dobrym rezultatem.
Piotr Betlej: Bałem się bardzo, wyścig był niezwykle emocjonujący. Najważniejsze dla mnie było dojechać do mety, najlepiej na pierwszym miejscu. Jak wiadomo w klasyfikacji generalnej mam stratę do Adama Rajka, a dzisiaj troszkę zyskałem. Adam był bodajże czwarty, tak więc myślę, że walka o Puchar Polski będzie odbywać się do końca sezonu. Bardzo ciężki wyścig, bardzo gorąco, wysoka temperatura. Kondycja w tych warunkach ma kluczowe znaczenie. Czasy, które osiągam nie pozwalają mi już na udział w Pucharze Polski. Aby się rozwijać trzeba się piąć dalej, trzeba zmienić klasę. Myślę o Superstock 1000 lub Superbike, ale wszystko zależy od tego czy sponsorzy pomogą, wtedy zdecyduję w której klasie pojadę.
IV Runda WMMP za nami, a my z niecierpliwością oczekujemy na kolejną dawkę adrenaliny. W ostatni weekend sierpnia w dniach 29-30.08.2009 zawodnicy motocyklowi zrobią przedostatni krok do mety wieńczącej motocyklowy sezon 2009, który zakończy w tym roku wrześniowy Puchar Alpe Adria.
Informacja prasowa