Przyszłość GP Czech znowu jest niepewna. Lokalne media informują, że wsparcie regionalnego rządu nie pokryje opłaty organizacyjnej wyścigu w Czechach w kolejnym roku. Do wypełnienia pięcioletniego kontraktu pozostały dwa lata (2019 i 2020), jednak już teraz wydaje się, że umowa może być trudna do zrealizowania i może stać się tak, że tegoroczny wyścig będzie ostatnim, jeśli nie znajdą się pieniądze.
Dotacja państwowa, jaką otrzymają organizatorzy, wyniesie 39 mln koron, podczas gdy wymagana kwota to 65 mln koron. Gubernator Moraw Południowych Bohumil Simek ogłosił tę decyzję w poniedziałek w komunikacie prasowym. Już rok temu impreza zakończyła się wielkimi stratami. W odpowiedzi dyrektor wykonawczy i prezes zarządu toru Brno Ivana Ulmanová wyraziła swoje wielkie zaskoczenie tą decyzją.
„Myśleliśmy, że będzie można liczyć na większą pomoc. Powoduje to niestety zupełną rozpacz, a ci, którzy tak zdecydowali, krzywdzą nie tylko finanse Czech i Moraw Południowych, ale również sporty motorowe. Dorna powiedziała, że Czechy niestety są jednymi z najgorszych partnerów, jakich mają i nie rozważają nawet przedłużać umowy, bo płatności nie są takie, jakie sobie wyobrażali.” – powiedziała Ivana Ulmanová.
Źródło: sport.cz, motorcyclenews.com
Tor w Brnie zginie niczym skocznia w Harrachovie
Masz racje gdyby Czechy były dosyć bogatym krajem to wyścigi i konkursy skoków odbywały się tam regularnie
wielka szkoda by była… ale za to może zwolnić się siodełko w MotoGP.
Ja myślę, żę to bardziej kwestia nowego szefa FIM – Jorge Viegasa :)
Choć też myślę, że Portugalia lada chwila wróci do MotoGP właśnie z powodu tych dwóch osób