GP Kataru: Yamaha ma nową gwiazdę! Wygrana Vinalesa!

Maverick Vinales, w swoim debiucie dla zespołu Yamahy, odniósł zwycięstwo po bardzo ciekawym wyścigu o GP Kataru. Po blisko godzinie opóźnienia, spowodowanego przelotnym deszczem, zawodnicy ruszyli do walki. Po rywalizacji do samej kreski, Vinales pokonał Andreę Dovizioso na Ducati. Podium uzupełnił ruszający z odległego pola Valentino Rossi na drugiej Yamasze. Vinales jest drugim najmłodszym zawodnikiem po Mike’u Hailwoodzie, który wygrywał na dwóch różnych motocyklach.

Po mżawce, która była powodem opóźnienia wyścigu, zawodnicy wreszcie wystartowali. Świetnie rozpoczął Johann Zarco – francuski mistrz świata Moto2 najpierw niemal staranował Scotta Reddinga, by niedługo potem wyskoczyć na prowadzenie! Widok zawodnika Tech 3 Yamahy na czele wyścigu był szokujący. Na czołowych pozycjach po starcie widzieliśmy też Marka Marqueza, Andreę Iannone, Dovizioso, a potem Vinalesa, Daniego Pedrosę oraz Rossiego. Lorenzo rozpoczął spokojnie – jechał dopiero 16.

Zarco swoją jazdą wprawiał w osłupienie, bowiem prowadził, powiększając przewagę! Nie trwało to jednak długo – już po sześciu okrążeniach Francuz na drugim zakręcie zaliczył uślizg przodu i wylądował w żwirze. Nie był jednak pierwszym – Cal Crutchlow zdążył do tego momentu wylecieć aż dwa razy. Po drugim upadku doszczętnie zniszczył motocykl LCR Hondy. Świetnie natomiast jechał Dovizioso, który zanim otrzymał w prezencie prowadzenie po upadku Zarco, to uporał się z Iannone i Marquezem. Duet Yamahy czaił się z tyłu, w małym dystansie.

Na ósmym okrążeniu upadł Alvaro Bautista z Aspar Ducati. Znakomicie poczynał sobie Iannone, który zaciekle walczył z Marquezem, jednak przypomniała o sobie natura Włocha – który zawsze zbyt często zaliczał upadki. Tak też stało się i tym razem. Po uślizgu Suzuki wyleciało z toru. Vinales przebił się już na drugą pozycję, mając za plecami Rossiego, który z kolei w drugiej próbie w świetnym stylu objechał Marqueza. #93 nie miał dziś tempa do walki z czołówką. Hondy były wyraźnie wolne na prostej.

Gdy do końca zostało siedem okrążeń, Vinales dopadł prowadzącego Dovizioso i wyprzedził go. Włoch wykorzystał jednak moc Ducati na prostej i odbił prowadzenie. Nie cieszył się jednak nim długo – kolejne kółka wyglądały identycznie – Vinales starał się obronić na prostej startowej, lub w przypadku utraty miejsca odbić prowadzenie w krętej partii toru. Rossi jechał tuż za tym duetem, ale nie miał tempa, by zagrozić dwójce rywali. Jorge Lorenzo przez pewien czas awansował – nawet do TOP10 – ale im dalej, tym jechał gorzej. W końcu wyprzedzili go nawet Loris Baz czy Jonas Folger.

Na ostatnim okrążeniu Vinalesowi udało się nieco uciec od Dovizioso, dzięki czemu na metę wpadł z pewną przewagą, której moc Ducati nie mogła zniwelować. Rossi ukończył wyścig za Dovizioso. Dalej, z większą stratą jako czwarty dojechał Marquez, a za nim Dani Pedrosa, także z Repsol Hondy. Za duetem niespodziewanie ukończył jazdę Aleix Espargaro, który debiutuje na Aprilii. Hiszpan, zwolniony rok temu z Suzuki, był przez moment nawet przed Pedrosą. Szóste miejsce Aprilii i tak jest ogromnym sukcesem i Espargaro słusznie odbierał na mecie mnóstwo gratulacji.

Scott Redding wykorzystał zeszłoroczne Ducati, zdobywając dobre siódme miejsce. Zaimponował też wreszcie Jack Miller, który był ósmy. Dalej znalazło się dwóch debiutantów: Alex Rins oraz Jonas Folger. Nie zabłysnęli jak Zarco na początku, ale też nie skompromitowali się w pierwszym wyścigu. Trudno pozytywnie ocenić wyścig Lorenzo, który dojechał dopiero jako 11, tuż przed Lorisem Bazem.

Dalej znaleźli się Hector Barbera, oraz Karel Abraham. Dla wracającego do MotoGP Czecha to całkiem niezły wynik. Ma on w końcu leciwe Ducati GP15. Do mety dojechali jeszcze: Tito Rabat, który zgarnął ostatni punkt, duet KTM – Pol Espargaro i Bradley Smith, oraz zupełnie pogubiony Sam Lowes. Wyścigu nie ukończył Petrucci. Kolejna runda MotoGP za dwa tygodnie w Argentynie.