Home / MotoGP / Grand Prix Hiszpanii w Jerez nadchodzi – część 2

Grand Prix Hiszpanii w Jerez nadchodzi – część 2

Długo oczekiwana pierwsza runda tegorocznego sezonu MotoGP zaczyna się już w tą niedzielę. Otworzy ją Grand Prix Hiszpanii w Jerez gdzie 200tu tysięczny tłum fanatycznych hiszpańskich kibiców obejrzy zmagania najlepszych motocyklistów na świecie. Od kiedy klDługo oczekiwana pierwsza runda tegorocznego sezonu MotoGP zaczyna się już w tą niedzielę. Otworzy ją Grand Prix Hiszpanii w Jerez gdzie 200tu tysięczny tłum fanatycznych hiszpańskich kibiców obejrzy zmagania najlepszych motocyklistów na świecie. Od kiedy klasa 500cc przeistoczyła się w MotoGP całą rywalizację zdominował Valentino Rossi. 26-letni Włoch zdobył dla Yamahy pierwszy tytuł mistrzowski od 11 lat.

Przez pewien czas Grand Prix Jerez oznaczało rozpoczęcie europejskiej serii wyścigów MotoGP, ale w tym sezonie to właśnie ten wyścig otworzy siedemnastoodcinkowy serial o nazwie Motocyklowe Mistrzostwa Świata. Rozpoczynający się sezon w Europie jest pierwszym takim od 1986 roku, kiedy to zmagania o tytuł mistrza zaczęły się w Jamarze, niedaleko Madrytu. Jerez zawsze przyciągało największe rzesze kibiców, w zeszły roku w trzydniowej „imprezie” wzięło udział grubo ponad 200’000 ludzi. Wszystko to za sprawą tego, że to właśnie w Hiszpanii pasja wyścigów motocyklowych jest przeogromna, ale również dlatego, że tor w Jerez znany jest z zaciętej walki, jaką toczą kierowcy podczas każdego wyścigu.

Atmosfera panująca w Jerez jest fantastyczna. Całe rodziny z wypakowanymi jedzeniem i piciem lodówkami, niosąc pod pachami fajerwerki i olbrzymie petardy zjeżdżają się na tor aby miło i emocjonująco spędzić popołudnie.

Aby powiększyć zdjęcie kliknij: tutaj .

(A) — Dzikie hamowanie
Jerez ma kilka zakrętów, przy podchodzeniu do których trzeba bardzo mocno hamować. Dwa z nich to Expo’92, zaznaczony na zdjęciu oraz nawrót na drugim końcu prostej start-meta.
(B) — Błąd Doohana
To jest zakręt, który w roku 1999 zakończył karierę motocyklową wielokrotnego mistrza świata Micka Doohana. Stało się tak, gdy przy prędkości ponad 200 km/h jego tylnia opona zahaczyła o biała linię wyznaczająca krawędź toru. Farba po porannym deszczu była śliska jak lód a przyczepność w tym miejscu żadna.
(C) — Klasyczny tor
Jerez ma wszystko: wolne, średnioszybkie (jak tu na zdjęciu) i szybkie zakręty, mocne hamowanie, silne przyspieszanie i łuki na których trzeba mieć jaja żeby wyprzedzać. Kierowcy to kochają.
(D) — Inwazja kibiców
Największe takie zdarzenie miało miejsce w 1996 roku, kiedy to po zaciętej walce Micka Doohana z Alexem Criville na tor zaczęły wychodzić chmary ludzi. Gdy zostało jeszcze jedno okrążenie tłumy najechały tor, Alex Criville zdjął nogi z motocykla i się rozbił.
(E) — Ulubiony zakręt Rossiego
Zakręt Enzo Ferrari pokonywany jest na czwartym biegu. Należy mierzyć w jego szczyt zanim się go zobaczy. Jest trudny do przejechania nawet na PlayStation.
(F) — Fanatyczni kibice
O piątej rano mgła spowija trzy prawe zakręty na amfiteatralnie położonym torze. Nie da się zobaczyć tysięcy kibiców, ale hałas jaki robią petardy jest bardzo oszałamiający.
(G) – Hiszpańska fiesta
Nawet głośne motocykle całej stawki MotoGP nie są w stanie zagłuszyć 150’000 ryczących gardeł hiszpańskich kibiców. Piromaniacy odpalający ogłuszające fajerwerki są tutaj na każdym wyścigu. Niekiedy ma się wrażenie potężnego uderzenia dźwiękowego.

Jeszcze w zeszłym roku tor w Jerez de la Frontera, położony na dalekim południu Andaluzji, geograficznie bliższy marokańskiej stolicy w Rabacie niż hiszpańskiej w Madrycie, był bliski bankructwa. Tor, który otwarty został w roku 1986, zbudowany specjalnie na potrzeby Formuły1 ogłosił, że jego dług przekroczył niesamowite 90 milionów euro.

Z powodów znanych tylko tym co podejmują decyzje, aby poprawić boxy, centrum medialne, garaże i wybudować nad prostą start-meta, robiący niesamowite wrażenie budynek w kształcie „latającego spodka” w tor Jerez włożone zostało 62 miliony euro. Inwestycja ta naruszyła finanse miasta Jerez de la Frontera, które w 99% jest właścicielem tego toru. Inaczej jest w z torem Ricardo Tormo w Walencji i Circuit of Catyalunya w Barcelonie gdzie połowicznymi właścicielami są regionalne półautonomiczne rządy. Dodatkowo sytuację komplikowały rozgrywki polityczne w radzie miasta Jerez, Ostatecznie znaleziono jednak sponsorów i klejnot w koronie hiszpańskich wyścigów motocyklowych jakim jest Grand Prix w Jerez znalazł się w kalendarzu MotoGP w tym roku.

Jeremy Burgess, weteran dostrajania motocykli, po długiej i wspaniałej karierze w Honda Racing Company (przyczynił się do serii zwycięstw Wayne’a Gardnera i Micka Doohana) w zeszłym sezonie dokonał wraz Valentino Rossim i jego ekipą mechaników kontrowersyjnego przejścia do Yamahy. Jego wypowiedź z 2003 roku nadal jest aktualna, gdyż największym przeciwnikiem Rossiego wciąż jest Honda i jej, w zeszłym sezonie sześciu a w tym nawet siedmiu zawodników.

„Chciałbym zrozumieć jak oni (Honda) zamierzają zastosować swoją strategię sześciu na jednego. Nie zdobywają punktów jako drużyna chyba, że chodzi o tytuł mistrzowski w kategorii producentów. Mogę się oczywiście mylić, ale uważam, że MotoGP są wyścigami gdzie walczy jeden przeciw wszystkim a każdy z kierowców Hondy ma za rywali pozostałych pięciu plus Valentino. Na pewno nie myślą, że Rossi będzie kończył wyścigi na siódmej pozycji. Muszą zadecydować wokół kogo będą rozwijać motocykl, tak jak robili to z Doohanem i Rossim” — powiedział Jeremy Burgess.

Dodatkowa „szpilką” w plecy Hondy była wypowiedź Giberanu z początku sezonu gdy powiedział: ”Nie ma sensu udawać, z tymi ustawieniami nie będę miał dobrego rytmu jazdy i w tym biznesie nie ma cudów”. Wypowiedź taka nigdy nie padłaby z ust Wayne’a Rainey’a, który wielokrotnie dowiódł, że pomimo słabych wyników z sesji kwalifikacyjnych zawsze mógł znaleźć sposób aby wygrać, sprawić aby jego rywale przegrali i od początku wyścigu czuli zagrożenie nawet gdy startował z drugiego rzędu. Takie nastawienie musi prowadzić tylko i wyłącznie do zwycięstwa.

Po zeszłorocznym deszczowym wyścigu w Jerez zaczęła się wojna na słowa Rossiego i Gibernau, którzy tak naprawdę nigdy nie byli przyjaciółmi. Rossi powiedział: „Honda zdobyła trzy pierwsze miejsca, to pokazuje, że są od nas szybsi gdy nawierzchnia jest mokra. Gdyby było sucho wiem, że bym wygrał”. Zupełnie inne wrażenia po wyścigu miał jego zwycięzca, Gibernau: Muszę być ze sobą szczery. Zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli podczas wyścigu nie padałby deszcz poszłoby mi całkiem inaczej. Nie jestem pewien czy bym wygrał”.

Sytuacja jak wiemy doszła do punktu wrzenia w Katarze, kiedy to zespół Gibernau zgłosił protest w związku z „nocnym” czyszczeniem pola startowego Rossiego przez jego ludzi z zespołu. Rossi wtedy został przesunięty na przedostatnią pozycję startową, a za całą zaistniałą sutyuację obwinił tylko i wyłącznie Gibernau.
Wydaje się, że w tym roku pewność siebie Gibernau jest o wiele wyższa. Jego zaskakujące opuszczenie toru na Phillip Island i przerwanie serii testów dzień przed końcem, mogło dać wiele do myślenia, i dało. Teraz zostaje tylko czekać który z dwóch „gigantów” będzie w lepszej pozycji po pierwszym wyścigu w sezonie i wyjdzie z tej potyczki z twarzą.

AUTOR: Redakcja

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
138 zapytań w 0,874 sek