Chociaż Grand Prix Francji dawno za nami, fani i Komisja Wyścigowa wciąż o nim pamiętają. Z pewnością nadchodząca runda o Grand Prix Katalonii nie będzie łatwą dla Marco Simoncelliego.
Zacznijmy może od tego, że zaledwie przedwczoraj Komisja Wyścigowa oficjalnie poinformowała, że na obiekcie Montmeló wezwie wyżej wspomnianego Włocha na „dywanik”. Chodzi oczywiście o kontrowersyjny manewr wyprzedzania przeprowadzony przez #58 na Danim Pedrosie w zakręcie „Chemin aux boeufs” na torze Le Mans. W wyniku kolizji później u Hiszpana zdiagnozowano złamanie prawego obojczyka i wciąż nie wiadomo, czy wystartuje on w Katalonii. „SuperSic” tymczasem za tamten manewr otrzymał karę przejazdu przez boksy i zakończył wyścig na piątym miejscu.
I chociaż sprawa samego ataku została już wyjaśniona, to jednak Komisja Wyścigowa postanowiła wezwać zawodnika teamu San Carlo Honda Gresini na rozmowę. Wszystko dlatego, że on sam w swoim manewrze nie widział absolutnie nic złego (do czasu gdy wrócił do domu i o wszystkim pomyślał). Włodarze Dorny nie chcą dopuścić do sytuacji, gdy zawodnicy jeżdżą nieodpowiedzialnie, a to mogłoby stwarzać zagrożenie dla innych kierowców.
Już wcześniej niektóre serwisy internetowe donosiły, że zmagania w Barcelonie mogą nie być łatwe dla Marco Simonceliego. Wszak pojawi się w jaskini lwa, a więc na hiszpańskim torze wśród tysięcy hiszpańskich kibiców, którzy po kolizji z Pedrosą znienawidzili go jeszcze bardziej. Teraz jednak niektórzy z „fanów” zrobili coś gorszego, niż tylko wygwizdywanie, buczenie na Włocha czy noszenie t-shirtów w stylu anty-Simoncelli.
Jak ogłosiła bowiem wczoraj włoska agencja prasowa ANSA, #58 otrzymał groźby użycia przemocy fizycznej przed Grand Prix Katalonii. Jak donosi tymczasem serwis GPOne.com, sam szef ekipy, w której ściga się „SuperSic” – Fausto Gresini potwierdził groźby skierowane w kierunku swojego podopiecznego. Po incydencie na torze Le Mans na serwisach społecznościowych powstały strony antyfanów 24’latka z Cattolicy.
Już wcześniej wielu uznało Simoncelliego za niebezpiecznego zawodnika i mówimy tu głównie o Hiszpanach. Najpierw zadarł on kilka lat temu ostro walcząc z Hectorem Barberą czy Alvaro Bautistą w klasie 250cc, a teraz konflikt nabrał na sile po oskarżeniach Jorge Lorenzo. „Por Fuera” poszedł do Komisji Wyścigowej by oficjalnie poinformować o niebezpiecznym stylu jazdy w wykonaniu Marco. Co ciekawe, wielu antyfanów domagało się wykluczenia „SuperSica” z kilku kolejnych rund, a Alberto Puig zażądał nawet kary więzienia! Oczywiście menadżer Daniego Pedrosy powiedział to naśladując przy okazji odpowiedź Simoncelliego na zarzuty #1 na torze Estoril.
„Ogólnie po zastanowieniu się zdałem sobie sprawę, co zrobiłem nie tak i w przyszłości postaram się w niektórych momentach lepiej oceniać sytuację i jechać nieco ostrożniej,” czytamy wypowiedź Włocha w oficjalnej zapowiedzi rundy w Katalonii wydanej przez team San Carlo Honda Gresini. „Wiem, że prawdopodobnie w Barcelonie nie dostanę owacji na stojąco, ale mam nadzieję, że jeśli jestem już krytykowany, to będzie się to odbywało w sposób cywilizowany, a nie w sposób, w jaki robiono to w innych dyscyplinach w przeszłości. W każdym razie chcę pozostawić kontrowersje za sobą, wsiąść na motocykl i rozpocząć pracę. Wiem, że zespół ma potencjał by osiągnąć w ten weekend dobry wynik,” dodał Marco.