Przed niedzielnym wyścigiem w Jerez de la Frontera John Hopkins postawił sobie cel, jakim był finisz w czołowej dziesiątce. Udało mu się!
W trakcie rundy o Grand Prix Hiszpanii Anglo-Amerykanin zastępował w barwach jednoosobowego zespołu Rizla Suzuki kontuzjowanego Alvaro Bautistę. Hiszpan był jednak obecny na paddocku i wspierał jak tylko mógł swój team, co zobaczyć można na jednym z poniższych zdjęć. Udało nam się też dowiedzieć, że Paul Denning w Portugalii nie zamierza wystawiać na ewentualnego zastępcę „SuperBautiego” #21, ponieważ ten musi skupić się na sezonie British Superbike. Możliwe jednak, że już na Estoril #19 powróci do walki w MotoGP.
Wracając jednak do 27’latka z Ramony… wyścig rozpoczynać on musiał z czternastego pola, a więc ze środka piątej linii. Już na pierwszym kółku awansował on o dwie pozycje, jednak już wkrótce stracił je na rzecz duetu zespołu Pramac Racing. W połowie dystansu, po upadkach zawodników z czołówki, „Hopper” zajmował już jedenaste miejsce. Dzięki temu, że na ostatnim okrążeniu problemy z motocyklem miał jego rodak – Colin Edwards – i nie dojechał on do mety, John flagę z czarno-białą szachownicą zobaczył jako dziesiąty w kolejności.
„Skończyłem wyścig tam gdzie chciałem, czyli w pierwszej dziesiątce. To był cel postanowiony od początku weekendu, ale kiedy w piątek wsiadłem na motocykl zacząłem mieć co do tego wątpliwości. Dawaliśmy z siebie maksimum już od samego początku, urywając kolejne części sekundy z czasów i pracując tak profesjonalnie, jak tylko mogliśmy. Na starcie chciałem zyskać jak najwięcej miejsc i dostać się do grupy zawodników, gdzie być może mógłbym nieco poprawić czasy. Na początku udało mi się wskoczyć o parę miejsc do góry, jednak potem popełniłem błąd i straciłem to, co zyskałem. Jeden z nich przydarzył mi się w trzecim zakręcie, gdzie uciekł mi nieco tył i najechałem na linię – motocykl „wierzgał” pode mną w momencie, gdy powinienem był jechać prosto,” tłumaczył szczegółowo Hopkins, dla którego to niedzielne dziesiąte miejsce było jedna z lepszych lokat wywalczonych w całej karierze na torze Jerez.
Chociaż Anglo-Amerykanin utrzymał się na GSV-R i walczył nawet w grupie rywalizującej o ósme miejsce, po pewnym czasie zaczął mieć problemy z oponami marki Bridgestone. Jak sam przyznał, przecież nie jeździł na nich od bardzo długiego czasu, a dodatkowo ich szybkie zużycie miało związek z nie do końca trafionymi ustawieniami elektroniki. „Tempo dość dramatycznie spadło pod koniec wyścigu, jednak widziałem, że przede mną przewraca się wielu zawodników. Chociaż wiedziałem, że finisz w czołowej dziesiątce jest coraz bliżej, to przede wszystkim chciałem dojechać do mety,” kontynuował #21 po czym dodał: „To był niesamowity weekend i ponownie chciałbym wyrazić moją wdzięczność ekipie Rizla Suzuki za udzielenie mi tej wielkiej szansy. Ogromną radość sprawiło mi spotkanie raz jeszcze tych wszystkich osób z paddocku.”
Bardzo zadowolony z poczynań 27’latka z Ramony był także szef ekipy „Błękitnych” – Paul Denning. Brytyjczyk przyznał, że przez cały weekend „Hopper” praktycznie nie popełnił żadnego błędu, wciąż dając z siebie maksimum. „Przed wyścigiem John powiedział mi, że miejsce w TOP10 będzie szczytem marzeń w chwili powrotu. Przez cały weekend jeździł on niezwykle równo, nie popełniając błędów i pokazując potencjał zarówno swój, jak i GSV-R,” mówił. Szef Rizla Suzuki kontynuował: „Chciałbym mu serdecznie podziękować za pracę, jaką wykonał, ponieważ pokazał prawdziwy profesjonalizm i przyjemnie było go mieć znów w zespole.”
Dzięki temu, że wyścig w Jerez był pierwszym mokrym w tym roku, zgromadzone przez #21 dane z pewnością pomogą Suzuki w przygotowaniu lepszych części do GSV-R. Denning cieszył się też z tego, że pomimo kontuzji nogi Alvaro Bautista zdecydował się przylecieć do Jerez de la Frontera by wspierać swój zespół. „Wspaniale było mieć w ten weekend w boksie także i Alvaro. Jestem mu wdzięczny za to, że postanowił przylecieć do nas z Madrytu. Dobrze on wygląda i szybko wraca do formy,” potwierdził Paul.