Jack Miller po Assen: „Yamahą nie da się wyprzedzać”

Weekend wyścigowy na torze w Assen okazał się rozczarowaniem dla Jacka Millera. Australijczyk, dosiadający Yamahy zespołu Pramac, zakończył wyścig MotoGP na 14. pozycji, punktując głównie dzięki liczbie zawodników, którzy nie ukończyli rywalizacji.
Choć startował z tego samego miejsca, na którym ostatecznie został sklasyfikowany, miał poczucie straconej szansy: „Byłem w całkiem niezłej pozycji do walki, ale potem utknąłem za Eneą (Bastianinim) i przez 18 czy 19 okrążeń nie mogłem nic zrobić.”
Problemy z wyprzedzaniem miały także inne motocykle Yamahy. Fabio Quartararo, który miał wyższe tempo wyścigowe, również nie zdołał przeprowadzić skutecznego ataku. „Byłem ciekaw, co Fabio zrobi, gdy mnie wyprzedził. Zastanawiałem się, czy uda mu się coś ugrać, ale to naprawdę trudne. Można wyprzedzać tylko wtedy, gdy rywal popełni błąd” – tłumaczył Miller po wyścigu.
W pierwszej fazie wyścigu Australijczyk musiał dodatkowo zmieniać ustawienia elektroniki, co nie pozostało bez wpływu na jego tempo. „Trochę zmagaliśmy się z hamowaniem silnikiem. Już w trzecim okrążeniu zmieniłem mapę na drugą, a od dziesiątego jechałem z trzecią. Później nie miałem już opcji. Nie mogłem bardziej ograniczyć hamowania silnikiem” – przyznał.
Choć Miller nie ukrywał frustracji, zaznaczył, że udało się zebrać wartościowe dane do dalszej analizy. „Przynajmniej zdobyliśmy trochę informacji o motocyklu. Są rzeczy pozytywne, ale też negatywne. Musimy popracować nad elektroniką – szczególnie na wyjściu z ostatniego zakrętu. W tej fazie toru Yamaha nie radzi sobie najlepiej. Kiedy zmieniasz linię jazdy, motocykl nie dostosowuje się płynnie.”
Tor w Assen, znany z widowiskowych pojedynków i dynamicznych zmian pozycji, w tym roku oferował znacznie bardziej statyczne widowisko. Miller uważa, że wpływ na to miało kilka czynników naraz: „To mieszanka wielu rzeczy. Na torze była tylko jedna optymalna linia. Jeśli nikt nie popełnia błędów, wszyscy hamują w tych samych miejscach i jadą na granicy możliwości. Trudno wtedy kogokolwiek dogonić, a jeszcze trudniej podjąć próbę wyprzedzenia. Nawet klasyczne manewry blokujące były nieskuteczne, bo odbierały impet.”
Dodatkowym utrudnieniem był układ toru oraz jego nawierzchnia – wielu zawodników zwracało uwagę na ograniczoną przyczepność w zakrętach i problematyczne reakcje przedniego ogumienia, które komplikowały jazdę w bezpośrednim kontakcie.
Mimo rozczarowania wynikiem, Miller nie traci nadziei i patrzy z optymizmem na zbliżający się wyścig na Sachsenringu. Jak podkreślił, charakterystyka niemieckiego toru może lepiej odpowiadać maszynie Yamahy: „Moc silnika nie jest naszym problemem. Naszym problemem jest wykorzystanie tej mocy. Musimy utrzymać motocykl w odpowiednim oknie przyczepności, a to trudne. Na Sachsenringu jest dużo długich, ciasnych zakrętów. Nasz motocykl dobrze skręca. Zobaczymy, co uda się tam osiągnąć.”
Źródło: SPEEDWEEK.com
Yamahą nie da się wyprzedzać… Od ilu lat to słyszymy? Dekady?