Jack Miller podczas weekendu o GP Francji należał do zdecydowanie wyróżniających się zawodników, jednak nie chodziło tym razem o względy sportowe, a coś innego. Australijczyk w sobotę zaliczył nieprawdopodobny wypadek i ogromnym szczęściem było to, że wyszedł z niego tylko z siniakami. A w wyścigu zajął całkiem niezłą, ósmą pozycję, mimo obolałego ciała. Wypadek zobaczycie pod tym linkiem.
„Moja ręka jest zupełnie skopana, tyłek i obie nogi też nie są w najlepszym stanie. Jedno kolano jest o wiele większe niż drugie. Ale patrząc na to, jak mocny był ten wczorajszy wypadek, to i tak jest to niewiele.” – powiedział po zakończeniu wyścigu Jack Miller.
„Na ostatnich trzech okrążeniach wyścigu po prostu jechałem, czułem, jakby ktoś wbijał mi szpilki w rękę.” – dodał zawodnik zespołu Marc VDS Racing. Wypadek zrobił na Millerze duże wrażenie. Australijczyk sam nie dowierzał, jak wielkie miał szczęście, że nie skończyło się kontuzją.
„Nie jestem osobą przywiązującą wagę do wiary, ale myślę, że zdecydowanie coś pomogło mi z zewnątrz. Przejazd po trawie mnie uratował. Zmierzałem prosto na ścianę, ale kiedy wjechałem na trawę, zblokowałem tył motocykla i podrzuciło mi go w taki sposób, że zyskałem trochę czasu i zwolniłem na tyle, by móc zeskoczyć.” – powiedział.
„Jesteśmy zawodnikami motocyklowymi, jesteśmy szczupli. Wiem, jak wiele osób komentowało ten wypadek. Nie widziałem go do momentu, gdy wróciłem do garażu. Zdecydowanie otworzyły mi się oczy. Powiedzmy, że życie przeleciało mi przed oczami. Już bliżej być nie mogło.” – dodał Jack Miller.
Źródło: crash.net
Czy to oznacza ze zmieni sie i nie bedzie juz tak agresywny ? Przypomina to lorenzo
Zawsze po glebie, nie ważne czy dużej czy małej jeździsz ostrożnie. Psycha pod kopułką działa wtedy trochę inaczej, choćby nie wiem jak się starasz, by było inaczej. Kwestia, jak szybko to minie. Aczkolwiek uważam, że nie zmięknie jak Lorenzo.
Jesli to co mowisz bylo by prawda jak ktos bo glebie w ulicznych wyscigach chce tam wracac co innego gleba na torze wielu z nas ja mialo i wraca na tory ale takie tt to inna sprawa. A filmu A tt closer to edge czy jakos tak byla gleba guya Martin i skonczyl w szpitalu a jednak wrocil to jest niewiarygodne
Zastanawia mnie co niektorzy zawodnicy maja w glowie. Gleba na torze to nic strasznego wielu a nas ja mialo troche boli po kieszeni zniszczenie moto ale my raczej wychodzimy bez szwanku. Co innego gleba w wyscigach ulicznych otarcie sie o smierc jak mozna po czyms takim wrocic do tego. Sa tacy na ktorych takaa gleba nie zrobi wrazenia nie zmienia stylu jazdy dalej beda agresywni na torze mysle ze Miller do takich nalezy. Sorry za poprEdni wpis zaduzo skrotow myslowych ciezko sie czyta
Tak się składa że na komisji bezpieczeństwa Miller już miał popis kozaczenia. Przewrotność losu i szybko odebrał rachunek – dziwne bo tym razem zamówienie było bez dostawy do kostnicy. Deja vu sytuacji 99+58.
„…by móc zeskoczyć” ha ha ha!