Z czasem na światło dzienne wychodzi coraz więcej plotek co do przyszłorocznych składów. „Silly Season” 2011 trwa w najlepsze, a my przedstawiamy nieco informacji, pochodzących od „dobrze poinformowanego członka fabrycznego zespołu Ducati”, który wypowiedział się nieco na temat Casey’a Stonera.
Na początku miesiąca wiele serwisów informowało, że Australijczyk podpisał już wstępną umowę z Repsol Hondą i właśnie w barwach tejże ekipy będzie startował za rok. Początkowo na plotki te nie odpowiadało Ducati, a Japończycy w tym czasie stwierdzili jasno, że chcieliby w swoich barwach ujrzeć Casey’a. Warto też dodać, że po części na plotki te wpłynął fakt, iż ojciec, a zarazem menadżer #27 – Colin Stoner rozmawiał z Livio Suppo (jedna z głównych osób odpowiedzialnych w Hondzie za skład ekipy w przyszłym roku) podczas weekendu w hiszpańskim Jerez de la Frontera.
„Jeśli chodzi o Casey’a i Hondę to sądzę, że jakiś wstępny kontrakt został podpisany. Oczywiście nie ma żadnych oficjalnych informacji, ale mam przeczucie, że decyzja o przejściu została już podjęta,” stwierdził „dobrze poinformowany członek zespołu Ducati” dla GPWeek. Czy więc takie słowa z ust kogoś z bolońskiej ekipy mogą oznaczać, że wszystko jest już przesądzone?
Z całą pewnością po części wpływ na decyzję Stonera miało przejście do HRC jednej z osób, która w pewien sposób doprowadziła go do tytułu mistrzowskiego – Livio Suppo. Włoch jasno dał też do zrozumienia szefom Ducati, że na sezon 2011 będzie chciał sprowadzić do fabrycznego zespołu japońskiego producenta właśnie #27. Póki co Suppo robi wszystko co w jego mocy, by złożonej obietnicy dotrzymać…
Jeśli Australijczykowi na Hondzie szło by dobrze, to kto wie, czy nie dołączyłby do grona takich zawodników jak Valentino Rossi, Geoff Duke czy Eddie Lawson. To właśnie ta trójka wywalczyła tytuły mistrzowskie w klasie królewskiej jeżdżąc na dwóch motocyklach. Czy więc, zakładając, że 24’latek z Kurri-Kurri zmieni pracodawcę, uda mu się wyprowadzić japońskiego producenta znowu na szczyt?
Poza triumfem Lorisa Capirossiego w rundzie o Grand Prix Japonii trzy lata temu, żaden inny zawodnik Ducati (poza Australijczykiem rzecz jasna) nie był w stanie dojechać do mety na pierwszym miejscu. Dodatkowo Włoch odniósł zwycięstwo w tym samym wyścigu, w którym Casey Stoner sięgnął po tytuł Mistrza Świata. Warto też nadmienić, że Australijczyk na najwyższym stopniu podium w klasie MotoGP stawał dwadzieścia razy, a tyle samo triumfów w erze „osiemsetek” odniósł wielokrotny Czempion Valentino Rossi.
W ubiegłym sezonie 24’latek z Kurri-Kurri zmuszony był jednak opuścić trzy rundy z powodu problemów zdrowotnych. Brak przyswajania laktozy przez organizm Stonera sprawił właśnie owe kłopoty, a pod koniec roku 2009 był on, po przerwie, naprawdę w świetnej formie. Po powrocie wygrał dwa wyścigi, a przed rundą w Walencji wielu mówiło, że jeśli chcą wygrać z #27, musieliby… podrzucić mu do kanapek ser. Był to oczywiście żart, a z toru Ricardo Tormo Australijczyk wyjechał z zerowym dorobkiem punktów, gdyż upadł na okrążeniu rozgrzewającym. Podobno cała ta sytuacja z nagłą pauzą Casey’a w ściganiu doprowadziła do nieporozumień z głównym sponsorem jego zespołu – Marlboro.
Ostatnio Mistrz Świata roku 2007 dość często się przewraca, przez co stracił między innymi szansę obrony tytułu dwa lata temu. Upadki w trzech kolejnych wyścigach sprawiły, że jego strata w klasyfikacji generalnej do Valentino Rossiego wzrosła wówczas aż do siedemdziesięciu pięciu punktów. W tym sezonie z kolei na trzy pierwsze rundy, do mety dojechał on zaledwie raz i to na dodatek na piątym miejscu. Pomimo tego wszystkiego Honda nie ukrywa, ze chciałaby podpisać kontrakt z „Kangurem”.
Oznacza to, że z teamu Repsol Honda, zakładając, że do ekipy tej przejdzie #27, odejść będzie musiał jeden z zawodników – Dani Pedrosa lub Andrea Dovizioso. Za Australijczyka do Ducati prawdopodobnie przeszedłby z kolei jeden z kierowców teamu Fiat Yamaha. Bardziej możliwą opcją jest Jorge Lorenzo, chociaż Włosi chcieliby ściągnąć do siebie Valentino Rossiego, tworząc przy okazji „Dream Team” dla fanów z Półwyspu Apenińskiego. Jak jednak ostatnio przyznał Lin Jarvis (szef Yamaha Motor Racing), chciałby on utrzymać w swej ekipie zarówno „The Doctora”, jak i „Por Fuerę”.
„Nie przygotowaliśmy jeszcze programu na przyszły rok, a ostateczne decyzje podejmiemy prawdopodobnie w lipcu. Nie ma się jednak co dziwić takiej sytuacji, bo kontrakty całej najlepszej czwórki wygasają wraz z końcem sezonu, więc to normalne, że jesteśmy zainteresowani każdym z nich, Valentino również,” przyznał dla La Gazzetta dello Sport wiceprezes HRC – Shuei Nakamoto. Biorąc jednak pod uwagę, że #46 odszedł od japońskiego producenta przed sezonem 2004, jego powrót do tego teamu wydaje się mało prawdopodobny.
„Bo Honda nie jest zadowolona z bycia na podium… chcemy wygrywać wyścigi. Rozmawiałem z Colinem Stonerem na temat tego, czy jego syn nie chciałby się dla nas ścigać. Nie skupiamy się jednak obecnie na szczegółach, takich jak wiek czy wynagrodzenie zawodnika – to wszystko,” dodał Japończyk, który teraz z pewnością ma teraz ciężki orzech do zgryzienia. Z całą pewnością jednak Honda zrobi wiele, aby ściągnąć do siebie Australijczyka, a może i (dodatkowo!) Jorge Lorenzo?