Czy Dani Pedrosa pogrzebał swoje szanse na wywalczenie w tym roku tytułu mistrzowskiego w amerykańskim żwirze? Chociaż za nami dopiero połowa sezonu, strata Hiszpana do lidera klasyfikacji generalnej jest już ogromna!
#26 triumfował w zeszłotygodniowym wyścigu o Grand Prix Niemiec, a jako, że wygrał on także ubiegłoroczne Grand Prix USA, stawiany był on w roli jednego z faworytów przed wczorajszymi zmaganiami na torze Laguna Seca. Do Kalifornii przyjechał on ze stratą czterdziestu siedmiu punktów do pierwszego w „generalce” Lorenzo i miał walczyć o pierwsze w swojej karierze klasy MotoGP dwa zwycięstwa z rzędu, co do tej pory mu się nie udało.
Weekend na torze położonym nieopodal Monterey zawodnik ekipy Repsol Honda rozpoczął dość niemrawo, bowiem od czwartej pozycji w pierwszym treningu wolnym i straty blisko dziewięciu dziesiątych sekundy do najszybszego Casey’a Stonera. 24’latek z Sabadell nie przejmował się tym jednak, bowiem następnego dnia liczył na spore postępy – jeśli udałoby mu się poprawić przyczepność tyłu i stabilność przodu. W FP2 był on już trzeci, tracąc nieco ponad cztery dziesiąte sekundy do liderującego Lorenzo.
W sesji kwalifikacyjnej Pedrosa był zaledwie czwarty, jednak do poprzedzającego go Andrei Dovizioso stracił on tylko 0.038sek. Prezentował on natomiast całkiem niezłe tempo wyścigowe, ale przez problemy na miękkiej mieszance opon nie był w stanie znacznie poprawić swoich wyników w końcówce QP. Podczas rozgrzewki chciał on poprawić swój rytm o jedną lub dwie dziesiąte sekundy, dzięki czemu mógłby walczyć o zwycięstwo.
Start, do czego zdążył nas już przyzwyczaić, wyszedł Daniemu rewelacyjnie, gdyż pomimo ruszania z czwartego pola, w pierwszy zakręt wszedł on na pozycji lidera. Później, wykorzystując drobne błędy jadących za nim rywali, pomału, acz systematycznie, powiększał przewagę nad resztą stawki. Gdy na drugie miejsce wyszedł Jorge Lorenzo, odrobinę ona stopniała, ale nadal wahała się w granicach jednej sekundy.
„Kiedy się przewróciłem, jechałem na maksimum by zwiększyć przewagę nad Lorenzo, a moje tempo było dobre. Niestety dohamowując do zakrętu najechałem na nierówność i nie byłem w stanie nic zrobić – znalazłem się na ziemi,” komentował #26, który wywrócił się w piątym zakręcie po uślizgu przodu. Co ciekawe, łuk ten okazał się pechowym także dla dwóch innych zawodników – Marco Simoncelliego oraz Aleixa Espargaro. „To bardzo, bardzo rozczarowujące, ale z takimi rzeczami trzeba się liczyć, kiedy robisz wszystko, by wygrać. Naciskasz na maksimum podejmując sporo ryzyka – a ja naprawdę chciałem tu zwyciężyć. Jedyną rzecz jaką możemy teraz z robić to pamiętać o tym, że mieliśmy dobre tempo przed wywrotką i prowadziliśmy w wyścigu – to chcę wywieźć z tego weekendu.”
Przez to w klasyfikacji generalnej zawodnik ekipy Repsol Honda na swoim koncie nadal ma „zaledwie” sto trzydzieści osiem punktów. Co prawda nadal zajmuje on w tabeli drugie miejsce, jednak do liderującego Jorge Lorenzo traci on aż siedemdziesiąt dwa „oczka”! Wszystko wskazuje więc na to, że Pedrosa ma w tym roku naprawdę niewielkie, wręcz znikome, szanse na to, by wywalczyć swój pierwszy tytuł mistrzowski w karierze zawodnika MotoGP.
„Nie możesz teraz jednak usiąść z założonymi rękoma i myśleć nad tym, co można było zrobić. Przez cały weekend zarówno ja jak i team pracowaliśmy naprawdę dobrze, dzięki czemu walczyliśmy o zwycięstwo. Nie dojechaliśmy do mety, nie osiągnęliśmy założonego celu, ale wrócimy do walki podczas następnego Grand Prix,” dodał na koniec 24’latek z Sabadell, który triumfował w tym sezonie podczas rund we Włoszech i Niemczech.