Po obu stronach garażu teamu Fiat Yamaha panują zgoła odmienne nastroje po pierwszym treningu wolnym przed niedzielnym wyścigiem o Red Bull Grand Prix Indianapolis. Jedna jego część jest zadowolona, druga musi się dziś mocno postarać podczas FP2, by walczyć w czołówce kwalifikacji.
Jorge Lorenzo znajdował się na pozycji lidera przez większą część pierwszej sesji treningowej na słynnej „Cegielni”. Przez długi czas wynikiem poza zasięgiem rywali był rezultat 1’41.346, jednak na piętnaście minut do zakończenia FP1 przed Hiszpana wskoczył Casey Stoner, poprawiając jego czas o blisko pół sekundy. Chociaż na sam koniec #99 pojechał szybciej od swojego najlepszego kółka, to i tak stracił do Australijczyka nieco ponad dwie dziesiąte sekundy.
„Jechałem naprawdę dobrze, a w trakcie trwania całej sesji sporo się poprawiłem. Tył mocno się ślizgał, ale prawdopodobnie jest to spowodowane wysoką temperaturą, wyższą niż kiedy byliśmy tu ostatni raz. Myślę, że różnice pomiędzy czołówką są tu podobne do tych z innych torów, każdy wygląda na niezwykle groźnego. W sobotę prawdopodobnie spora część zawodników poprawi się, a my musimy być pewni, że również będziemy w tej grupie,” komentował 23’latek z Majorki, który wygrał nie tylko dwa ostatnie wyścigi (Laguna Seca i Brno), ale również jest triumfatorem ubiegłorocznej rundy o Grand Prix Indianapolis. Wówczas to wcielił się on w rolę Kapitana Ameryki, a w ten weekend „jest” on Iron Manem.
Jeszcze przed rozpoczęciem FP1 Yamaha oficjalnie ogłosiła, że za rok Ben Spies dołączy do jej fabrycznego zespołu. Amerykanin zastąpi oczywiście, odchodzącego do Ducati, Valentino Rossiego. #11 partnerować będzie Jorge Lorenzo, pomimo tego, że jeszcze nie podpisał on kontraktu. „Na sam koniec chciałbym pogratulować Benowi Spiesowi tego, że za rok dołączy do fabrycznego zespołu Yamahy. Myślę, że to świetna wiadomość zarówno dla niego jak i dla niej,” dodał na koniec lider klasyfikacji generalnej, który nad drugim w tabeli Danim Pedrosą ma przewagę aż siedemdziesięciu siedmiu punktów.
Przez sporą część pierwszego treningu wolnego na „Cegielni” w czołówce nie było widać Valentino Rossiego. Włoch miał wyraźne problemy ze znalezieniem odpowiednich ustawień swojej M1-ki, a na piąte miejsce wskoczył w ostatniej chwili. Dosłownie, ponieważ na swym ostatnim pomiarowym okrążeniu „urwał” aż pół sekundy od swojego poprzedniego najlepszego rezultatu. Kontuzje nie są już też tak dużym problemem dla 9’krotnego Mistrza Świata, który nadal ściga się z uszkodzonym barkiem i nogą.
„Moja kondycja jest tu znacznie lepsza, odczuwam jeszcze nieco bólu, ale nie jest źle, więc nie martwię się tym. Czuję się całkiem pewnie na motocyklu, chociaż musimy jeszcze poprawić ustawienia, co pozwoli polepszyć tempo, ponieważ w niektórych miejscach nie mamy odpowiedniej przyczepności. To nie jest łatwy tor, ponieważ istnieje tu wiele nierówności,” mówił 31’latek z Tavullii, który ostatecznie do najszybszego Casey’a Stonera stracił nieco ponad siedem dziesiątych sekundy. Obecny rytm, jaki prezentował „The Doctor” w żadnych wypadku nie pozwoli mu walczyć nawet o podium.
Jak pamiętamy, dwa lata temu Rossi triumfował w rundzie na Indianapolis Motor Speedway, kiedy to w trakcie wyścigu rozszalał się huragan Ike, a organizatorzy musieli przerwać go kilka okrążeń przed metą. Rok temu natomiast, walcząc z Jorge Lorenzo o zwycięstwo, przewrócił się on i nie dojechał do mety. „Wykonaliśmy sporo pracy, ale to nie wystarczyło, a strata do czołówki jest naprawdę duża. Naszym celem na poranny sobotni trening jest zmniejszenie tej różnicy, dzięki czemu w kwalifikacjach powinniśmy być w lepszej formie do walki o czołowe pozycje,” zakończył Valentino.
Na motocyklach ekipy Fiat Yamaha widnieją w ten weekend, tak jak i przy okazji rundy na Laguna Seca, czarno-białe zdjęcia fanów tejże ekipy, którzy wysłali w określonym czasie swoje fotografie pod wskazany adres. Na obu maszynach było dostępnych po pięćset miejsc, a zapełnienie ich trwało zaledwie pół godziny! Wszystko to by uczcić premierę nowej generacji Fiata 500 w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście kombinezony Valentino Rossiego i Jorge Lorenzo też wyglądają nieco inaczej niż zwykle, a dodatkowo obaj panowie mają jeszcze specjalne kaski.