Jeszcze wczoraj informowaliśmy, że wszystko wskazuje na to, iż Jorge Lorenzo nie weźmie udziału w nadchodzących testach na obiekcie Losail. W ciągu zaledwie doby wszystko zmieniło się jednak jak w kalejdoskopie.
„Jorge czuje siJeszcze wczoraj informowaliśmy, że wszystko wskazuje na to, iż Jorge Lorenzo nie weźmie udziału w nadchodzących testach na obiekcie Losail. W ciągu zaledwie doby wszystko zmieniło się jednak jak w kalejdoskopie.
„Jorge czuje się dobrze i wciąż możliwe jest, że będzie testował w Katarze. My sami jeszcze tego nie wiemy,” powiedział nam wczoraj wieczorem jeden z członków zespołu Fiat Yamaha. Jeszcze zaledwie niecałą dobę temu wydawało się, że udział #99 w ostatnich przygotowaniach przed nadchodzącym sezonem jest wręcz niemożliwy. Teraz jednak wszystko wygląda na to, że Hiszpan jednak poleci testować na Bliskim Wschodzie.
Przypomnijmy, że wszystkie wątpliwości zrodziły się po tym, jak Lorenzo przewrócił się na początku miesiąca podczas treningu na motocyklu crossowym. Choć wypadek zdarzył się przy prędkości zaledwie 30 km/h, to „Por Fuera” upadł tak niefortunnie, że uszkodził prawą rękę — wybił kciuk i złamał jedną z kości śródręcza. Zmuszony był wycofać się z drugich testów na malezyjskim torze Sepang. Początkowo mówiono, że do czasu prób na obiekcie Losail będzie on już w pełni sił, później sądzono, że nie ma co na to liczyć. #99 jednak zadecydował, że musi wrócić na swoją M1-kę jak najszybciej.
„Tak, jadę na testy do Kataru,” stwierdził 22’latek z Majorki dla magazynu Motorsprint. „Podjąłem tą decyzję z kilku powodów, a najważniejszym z nich jest to, że chcę zobaczyć, jak sprawuje się moja ręka przy jeździe na motocyklu. Na pewno jednak nie uzyskam najlepszego czasu.” Jak wiadomo, to właśnie prawą ręką zawodnicy operują manetką gazu, a więc pełna jej sprawność jest niezwykle ważna. Obecny v-ce Mistrz Świata klasy MotoGP przyznał wprost, że myślał o odpuszczeniu ostatnich przygotowań do sezonu 2010 i pojawieniu się na torze dopiero przy okazji pierwszej tegorocznej rundy Grand Prix, która również odbyć się ma na sztucznie oświetlonym torze nieopodal Doha.
„Chciałbym znów wpasować się w motocykl, odzyskać zaufanie… Nawet jeśli będę w stanie pokonać zaledwie kilka okrążeń, to muszę zobaczyć, jak będę czuć się na maszynie.” Jorge jest świadom tego, iż owa kontuzja może sprawić, że także w pierwszej rundzie nadchodzącego cyklu zmagań nie będzie w pełni sił, a co za tym idzie, prawdopodobnie nie powalczy o zwycięstwo. „Dotyczy to zarówno mnie samego, jak i mojego motocykla,” dodał Hiszpan nawiązując do tego, iż w trakcie zimowych testów udało mu się zebrać naprawdę niewiele danych na temat jego M1-ki.
Mimo wszystko, młodszy z zawodników ekipy Fiat Yamaha nie przejmuje się zbytnio sytuacją, w jakiej się znalazł. Jak sam przyznaje, sezon jest długi, bowiem liczyć będzie aż osiemnaście rund. I choć w GP Kataru postara się pojechać jak najlepiej, nie będzie się martwił ewentualnym niepowodzeniem. „Musimy myśleć długoterminowo,” przyznał.
Dla Jorge cała taka sytuacja jest zupełnie nową. Nigdy wcześniej nie musiał bowiem rozpoczynać sezonu z jakimkolwiek urazem. „Ta kontuzja należy do tych, których wyleczenie trwa dość długo. Wszystko wymaga czasu, a przede wszystkim cierpliwości. Niesamowite jest jednak to, że czasami przy ogromnej wywrotce nic ci się nie stanie, a innym razem nabawisz się kontuzji wywracając się przy prędkości zaledwie 30 km/h.” Hiszpan pokrótce wyjaśni także, jak doszło do owej wywrotki. Motocykl najzwyczajniej w świecie stracił przyczepność, a #99 wylądował na asfalcie. Gdy w chwili upadku chciał się podeprzeć, zrobił to tak niefortunnie, że wylądował w szpitalu.
„Z medycznego punktu widzenia mogę spróbować jazdy w Doha. Muszę jednak uważać i jechać trochę wolniej. Postaram się myśleć o wszystkim, za wyjątkiem czasów okrążeń — zarówno moich, jak i rywali,” kontynuował Lorenzo, który przyznał, że poruszanie kciukiem nadal jest ograniczone. Jest to jednak normalne, więc „Por Fuera” w ogóle się tym nie przejmuje.