Dani Pedrosa to wielki talent, jednak…pogłoski jakoby ten rok był dla niego 'być albo nie być’ w Repsol Honda zaczęły się już w końcówce poprzedniego sezonu, kiedy wiadome okazało się, że Hiszpan nie tylko nie zdobędzie pierwszego miejsca ale też zakońDani Pedrosa to wielki talent, jednak…pogłoski jakoby ten rok był dla niego 'być albo nie być’ w Repsol Honda zaczęły się już w końcówce poprzedniego sezonu, kiedy wiadome okazało się, że Hiszpan nie tylko nie zdobędzie pierwszego miejsca ale też zakończy sezon na dalszym miejscu niż to zrobił w sezonie ’07.
Mówi się, że Repsol – hiszpański potentat i gigant paliwowy, który znaczną część swoich pieniędzy przeznacza na działalność zespołu fabrycznego Hondy (HRC) zaczyna się coraz bardziej niecierpliwić brakiem wyników Pedrosy. Nadzieje pokładane w Hiszpanie od czasu jego przejścia z klasy 250cc do MotoGP nie odnajdują odzwierciedlenia w rzeczywistości i, niestety, chcąc promować swoją markę twarzą hiszpańskiego czempiona w macierzystej Hiszpanii firma Repsol może zacząć szukać potencjalnego pretendenta do tytułu wśród innych zawodników.
Jak dotąd większość spekulacji krążących wokół potencjalnego następcy Pedrosy kierowała się w stronę osoby Alvaro Bautisty, genialnego hiszpańskiego zawodnika klasy 250ccm a aspiracjami na tytuł mistrza świata. Razem z Pedrosą uważani są za bardzo utalentowanych oraz przyjaznych mediom osobowości jednak Bautista ma ten dodatkowy atut, że w przeciwieństwie do surowego oblicza Daniego raczy wszystkich wiecznym uśmiechem i pewną pogodą ducha a to przecież są cechy pożądane przez sponsorów oraz media.
Sprawa wydaje się niby oczywista, wymienić dobrego na lepszego, jednak istnieją dwa istotne utrudnienia aby ta historia doszła do skutku. Po pierwsze w życie wchodzi nowa zasada uniemożliwiająca nowo przybyłym zawodnikom do klasy MotoGP startu „na dzień dobry” w fabrycznym zespole. Ta zasada ma w zamyśle wspomagać zespoły prywatne zachowując dla nich możliwość zatrudniania w swoich szeregach największych talentów a co za tym idzie również pozyskiwania cennych sponsorów. Z drugiej strony ta zasada oddala od fabrycznych zespołów takich zawodników jak wspomniany wcześniej Bautista oraz Marco Simoncelli czy Ben Spies do roku 2011, przyjmując, że każdy z nich dostałby angaż w królewskiej klasie już od przyszłego sezonu. Ci zawodnicy nie mogą startować jako fabryczni bez uprzedniego pełnego sezonu przeznaczonego niejako na „naukę rzemiosła” w barwach satelickich zespołów. To oznacza, że udział Bautisty w Repsol Honda stopniał niemal do zera.
Drugą przeszkodą wydaje się być postać samego Jorge Martineza, obecnego opiekuna Bautisty. Jego plany zakładają poprowadzenie własnego zespołu w królewskiej klasie od 2010r. Zespół startowałby z motocyklami Yamaha M1 po tym jak długotrwałe rozmowy z Suzuki oraz Kawasaki zakończyły się fiaskiem (obydwie fabryki nie zgodziły się na wypłacenie sum pieniężnych jakie Aspar potrzebowałby na starcie). Ten fakt zachęcił ponoć Yamahę do wyprodukowania większej ilości modelu M1 dostępnych od sezonu 2010 a Aspar stał się naturalnym nabywcą. Jeśli tak się stanie, to Bautista jest niemal pewniakiem na zajęcie jednego z miejsc w prowizorycznym zespole „Aspar MotoGP Team”. Tym samym drogi Bautisty i HRC rozejdą się.
O ile propozycja zatrudnienia Bautisty w szeregach Repsol Honda wydaje się większości atrakcyjnym scenariuszem, o tyle zarząd Repsola zdaje się mierzyć wyżej w swoich poszukiwaniach. Podczas ostatniego Grand Prix Japonii na torze Motegi przedstawiciele hiszpańskiego giganta spotkali się z zarządem HRC w celu przedyskutowania z nimi dalszego sponsoringu w klasie MotoGP (w kuluarach mówi się, że Repsol poważnie zastanawia się nad przejściem do Formuły 1). Jeden z punktów rozmowy dotyczył Jorge Lorenzo. Według nie potwierdzonych źródeł Honda Racing kontaktowała się już z menadżerem Lorenzo a propos sezonu 2010 jednak szef HRC Shuhei Nakamoto stanowczo temu zaprzecza.
Podpisanie kontraktu z Lorenzo byłoby zarówno dla Hondy jak i dla Repsola znaczącym sukcesem oraz swoistą zemstą za pamiętną historię, kiedy to Yamaha zwabiła pod swoje skrzydła gwiazdę – Valentino Rossiego, który niespodziewanie zerwał swoją przyszłość z gigantem Hondy. Z drugiej strony cała ta historia może być niczym więcej niż negocjacyjnymi sztuczkami, których chwilowym „bohaterem” jest Jorge Lorenzo. Hiszpan wielokrotnie przecież powtarzał, że swoją przyszłość wiąże z Yamahą a sama Yamaha jasno i wyraźnie daje do zrozumienia, że Lorenzo w przyszłości zastąpi Rossiego gdy ten zakończy swoją karierę w MotoGP (prawdopodobnie nastąpi to w z końcem sezonu 2010). Obecnie, w swoim drugim sezonie pod skrzydłami Yamahy Lorenzo ma pełną świadomość tego, jak istotną rolę ma szansę odegrać w przyszłym rozwoju projektu M1 oraz dostrzega problemy zawodników jeżdżących dla Hondy, którym trudno jest wymusić na fabryce takiego systemu współpracy, który zapewniałby im satysfakcję. Nie od dziś wiadomo, że w Hondzie pierwsze skrzypce grają inżynierowie zaś zawodnicy są co najwyżej „użytkownikami” motocykli RC212V.
Jest jeszcze jedna możliwość żeby Repsol pozyskał pewniaka jako swoją twarz reklamową. Jeśli hiszpański potentat chce zasponsorować swojego rodaka – przyszłego Mistrza Świata, to najprostszą rzeczą jaką może zrobić, to zmienić fabrykę z jaką współpracuje. Tutaj zmiana polegałaby na odstąpieniu współpracy z Hondą na rzecz Yamahy, tym samym Jorge Lorenzo nie zmieniłby swojego miejsca a Repsol zyskałby szansę na zdobycie w końcu upragnionego tytułu.
Jeśli Repsol zdobyłby się na taki krok, a jest on bardzo nieprawdopodobny, oznaczałoby to zerwanie długoletniej współpracy z HRC a dla samej Hondy byłoby to po prostu katastrofalne w następstwach dla jej programu MotoGP. Japończycy zostaliby pozbawieni wielkiego budżetu jaki zapewnia im Repsol a co za tym idzie prawdopodobnie straciliby motywację do dalszej intensywnej kampanii w wyścigach motocykli prototypowych. Jaki byłby tego skutek chyba nie trzeba zgadywać ponieważ opuszczenie klasy MotoGP przez takiego gracza jak Honda byłoby samobójstwem dla samej klasy. W związku z tym, decyzja co do dostawcy silników dla przyszłej klasy Moto2 która ma zapaść podczas GP Hiszpanii w Jerez a jest rozważana między Hondą a Yamahą wypada raczej na korzyść tej pierwszej.
Dorna wraz z FIM mogą w tej sytuacji faworyzować Hondę chcąc ją zatrzymać jako aktywnie uczestniczącą w serii fabrykę. Historia zdaje się zataczać przysłowiowe koło, ponieważ od zawsze faworyzowana Honda ponownie zyskuje aprobatę władz serii kosztem innych zainteresowanych.
źródło: motogpmatters.com