Dawno nie widzieliśmy takiej dominacji jednego zawodnika. Marc Marquez wygrał kwalifikacje i od razu na starcie niedzielnego GP Argentyny uciekł rywalom. Hiszpan zwyciężył z dużą przewagą i został liderem klasyfikacji mistrzostw świata.
„Dziś był perfekcyjny dzień. Byłem niezwykle skoncentrowany już od pierwszego treningu i wszystko świetnie zadziałało, z małą czkawką w FP4. Ale dalej naciskaliśmy i naciskaliśmy, również w wyścigu. Wiedziałem, że moja najmocniejsza strona to pierwszych pięć okrążeń.” – powiedział po zakończeniu rywalizacji Marc Marquez.
„Dałem z siebie wszystko i widziałem, jak różnica się zwiększała – sekunda, dwie sekundy, trzy sekundy. Potem włączyłem już mój normalny rytm jazdy i naciskałem nieco mniej. Zarządzałem stanem opon i motocyklem, to było naprawdę słodkie uczucie, móc tak czuć się na motocyklu.” – dodał Hiszpan z Repsol Hondy.
Źródło: Honda
A dla reszty załamująca. Komedią jest to całe bajdurzenie o szansach Ducati, o tym jak to Suzuki już jest co najmniej trzecią siłą, jak to yamaha wraca całą armią fabrycznych moto do walki. Zamęt, protesty, knowania o tym ile docisku co generuje a potem…
W każdym sektorze Marquez mógł być szybszy od Doviego czy Rossiego, jedynym który także był w stanie kilka razy zejść poniżej 40-tek był… Crutchlow… Sposób w jaki MM odjechał od Doviego mógł chyba zdemotywować każdego, a przecież Ducati ma swój dyfuzor i przepracowali niezwykle efektywnie cały okres testów, nigdy takiej zgody w zespole nie było :)… Szczerze obawiam się wyścigu w Austin.
Trudno się nie zgodzić. Honda bawi się na poważnie w MotoGP. Żadne tam nowe malowania, nowe kampanie i sztuczki inżynierskie. Mają Marqueza i dozbrajają go w każdy możliwy sposób, a cała reszta dostarcza widowiska jak to się efektownie wyprzedzają w walce o drugie miejsce. Nie ma zawodnika, nie ma zespołu i chyba najgorsze – nikt nie ma nawet sensownej strategii by zagrozić Marquezowi i Repsol Hondzie.