Marco Simoncelli zmarł w wyniku obrażeń, jakich doznał w chwili upadku na torze Sepang!
Nie takiego zakończenia rundy o Grand Prix Malezji spodziewali się wszyscy fani Motocyklowych Mistrzostw Świata. Życie jest jednak okrutne, a dziś los zabrał z paddocku kolejnego świetnego zawodnika, z ogromną karierą przed sobą.
Marco Simoncelli przez cały weekend na torze Sepang był niezwykle szybki, a po starcie awansował z piątego pola startowego na lokatę numer cztery. Jeszcze na pierwszym okrążeniu rozpoczęła się jego ogromna walka z Alvaro Bautistą o pozycję numer cztery, z której jednak wówczas zwycięsko wychodził Włoch.
Tego co stało się na drugiej cyrkulacji nikt się jednak nie spodziewał. Zawodnik San Carlo Honda Gresini zaliczył uślizg i za wszelką cenę chciał się z niego wyratować. Szczęśliwie ominęli go podążający za nim Bautista i Hayden, ale walczący o siódme miejsce zawodnicy nie mieli tyle szczęścia. Najpierw Edwards, a ułamki sekund po nim Rossi uderzyli w #58, któremu w pewnym momencie zerwało z głowy kask. Colin wylądował na deskach, podczas gdy Valentino udało się przejechać po trawie.
Niestety, po długiej walce o życie „SuperSica” zmarł on o godzinie 16:56 czasu lokalnego w wyniku poniesionych obrażeń. Nieoficjalnie mówi się, że miał on na szyi ślad po oponie.
Świat motocyklowy jest w szoku, bowiem stracił kolejny świetny talent. Zaledwie 24’letni Marco miał przed sobą świetną karierę. Był niezwykle sympatycznym zawodnikiem, zawsze miał świetny kontakt z fanami. Wielu jednak zapamięta go jako posiadacza słynnej, najsłynniejszej na całym paddocku, fryzury.
Cała Redakcja motosports.pl łączy się w bólu z jego rodziną, zespołem, przyjaciółmi i wszystkimi tymi, którzy go znali. Marco, nigdy Cię nie zapomnimy!