Marco Melandri pozostaje nadal w pełni zaangażowany w projekt Kawasaki, czy jakkolwiek inaczej miałby się on nazywać. Entuzjastycznie wypowiada się na temat ewentualnych testów w Katarze, na których rzekomo miałby się pojawić twór przez niektórych Marco Melandri pozostaje nadal w pełni zaangażowany w projekt Kawasaki, czy jakkolwiek inaczej miałby się on nazywać. Entuzjastycznie wypowiada się na temat ewentualnych testów w Katarze, na których rzekomo miałby się pojawić twór przez niektórych już dziś prześmiewczo okrzyknięty przydomkiem „Dornasaki”.
Organizator mistrzostw MotoGP — Dorna nadal intensywnie pracuje by utrzymać przy życiu zielony projekt, pomimo, że fabryka nieodwracalnie się z niego wycofała. Motocykle w specyfikacji 2009 były jeszcze niedawno testowane w Australii przez oficjalny zespół testowy. Marco dzięki temu optymistycznie patrzy na możliwość powrotu do cyklu przygotowawczego podczas najbliższych testów przewidzianych na początek marca.
„Jeśli chodzi o testy, jesteśmy na tym samym etapie jak wszyscy inni: Jacque testował w Australii, kiedy inni robili to w Malezji,” stwierdził na łamach Gazzetta dello Sport popularny #33. „Na obecną chwilę pracuję z Dorną i Michaelem Bartholemy, byłym menadżerem zespołu by zrealizować projekt jako w pełni prywatny. Jesteśmy nieco spóźnieni z reorganizacją: mechanicy już zdążyli zostać zwolnieni. Ostatecznie musimy też uzyskać zapewnienie od Kawasaki na serwisowanie silników, czyli minimum rozwoju oraz części zamienne, gdyż zbudowane są jedynie motocykle wykorzystywane podczas prób w Australii.”
Widać, że Włoch ma już w głowie ułożony swój własny plan, pytanie czy wyobrażenia Marco znajdą swoje odbicie w rzeczywistości. „Pomysł jest taki by razem z innymi zespołami znaleźć się na torze Losail pierwszego marca. Taki mamy zamiar. Liczę na to, że będziemy przygotowani na te testy.”
Melandri nie ma nic przeciwko ściganiu się w niefabrycznym zespole, chce po prostu odzyskać swoją reputację po fatalnym sezonie spędzonym w szeregach Marlboro Ducati. „Pogodziłem się z myślą ścigania w zespole, który z fabrycznego przekształci się w prywatny, wszystko dzięki dobrej atmosferze wokół niego obecnie panującej. Bartholemy chcę sprawy poprowadzić w odpowiednim kierunku, sam zespół będzie posiadał silnie zmotywowanych mechaników i inżynierów.”
„Zdaję sobie sprawę, że rozpocznę sezon z bardzo kiepskiej pozycji,” kontynuuje Włoch. „Wiem, ze nie będę walczył o tytuł czy zwycięstwa w wyścigach, jednakże mam ogromną ochotę bawić się na motocyklu. Będzie to trudne, ale nie niemożliwe. Nie przeszkadzał mi charakter Kawasaki w specyfikacji 2008, nie wiem jeszcze jak sprawuje się ten w generacji 2009. Nawet jeśli nie będzie on konkurencyjny, ale zespół będzie pokładał we mnie wiarę jestem gotów dać z siebie wszystko.”
Zadziwiające jest to, że Marco mówiąc o swoim zespole ma na myśli jednoosobowy team. John Hopkins, który miał być partnerem Włocha zdaniem Włocha nie jest już zainteresowany tym projektem. „Hopkins się poddał: w sytuacji kiedy mielibyśmy się ścigać o nic jego zdaniem ważniejsze są pieniądze. Ja sam jestem gotów zainwestować w siebie samego.”
Ostatnimi czasy nasz bohater na pewien okres zamienił ściganie na dwóch kołach na rywalizację w samochodowej serii Speedcar. Na torze Losail podczas ostatniego weekendu niemal udało mu się zwyciężyć w drugim wyścigu, gdyby nie usterka techniczna eliminująca go z rywalizacji. Kończąc wywiad Marco wyraził zainteresowanie pozostaniem w tym cyklu wyścigowym, jednak priorytetowo postawił sobie za cel powrót do kategorii MotoGP. „Mam nadzieję, że nadal będę pełnoetatowym kierowcą MotoGP, jednakże z chęcią spróbuję jeszcze kilka razy wyścigów Speedcar, by sprawdzić czy jestem w stanie się w tej dziedzinie rozwinąć.”