Jak informuje portal motorsport.com, nie dojdzie do wstrząsu w stawce MotoGP przed kolejnym sezonem i Jorge Lorenzo dalej będzie zawodnikiem Repsol Hondy, zgodnie z obowiązującym kontraktem. Pozwoli to Jackowi Millerowi na zachowanie posady w Pramac Ducati, z którym łączony był Hiszpan.
Pogłoski o możliwym powrocie Lorenzo na Ducati – ale w satelickiej ekipie – pojawiły się tuż przed weekendem na Red Bull Ringu. Potwierdził je sam Miller, który był mocno wstrząśnięty faktem, iż może nagle zostać bez zespołu. W sobotę jednak Lorenzo – przyciśnięty przez szefa zespołu Repsol Honda Alberto Puiga – miał dać znać, że z całą pewnością pozostanie w ekipie i nie będzie naciskał na rozwiązanie dwuletniego kontraktu.
Miller ma podpisać nowy kontrakt na 2020 rok w niedzielę. Australijczyk ma mieć do dyspozycji – podobnie jak Francesco Bagnaia – aktualny motocykl GP20, w specyfikacji takiej samej jak fabryczny duet Ducati.
Szkoda. Coś by się zadziało
Ciekawy jestem kto zaczął rozpuszczać te plotki o rozmowach Lorenzo z innymi teamami.
Jeśli to jego agent albo sam Jorge, to takimi zagrywkami może sobie mocno narobić w papierach.
Szefowie Hondy raczej nie będą zachwyceni tym, że zawodnik ich teamu fabrycznego otwarcie mówi o zerwaniu kontraktu i uciecze gdzieś indziej.
Żeby tylko ta cała sytuacja nie wyszła Lorenzo bokiem.
Może Honda cisnęła Jorge na powrót w sposób bardzo rozkazujący, poczuł się jak Vale w 2003 (więzień z kilofem i kulą u nogi), i te ploty to taka mała zemsta, pokazanie im, że nie do niego taka gadka, że nie jest od nich uzależniony
Słuszna racja
Sytuacje Rossiego z 2002 i 2003 roku, a Lorenzo z 2019, bardzo się od siebie różnią.