Sezon 2010 klasy MotoGP osiągnął niedawno półmetek. Za nami dziewięć wyścigów i kolejnych dziewięć emocjonujących (miejmy nadzieję) weekendów przed nami. Czas więc przyjrzeć się temu, jak do tej pory radzili sobie czołowi zawodnicy. Zaczynamy od Nicky’ego Haydena…
Przed rozpoczęciem tegorocznego cyklu zmagań ciężko było przewidzieć czego można będzie oczekiwać od Amerykanina. Ubiegłoroczny sezon, pierwszy na Ducati, nie był przecież dla niego najlepszym, dopiero pod koniec zaczął regularnie finiszować w czołowej piątce. Jego forma była więc małym znakiem zapytania, jednak obiecujące przedsezonowe testy pozwalały mieć nadzieję na to, że Mistrz Świata z roku 2006 powróci do regularnej walki w czołówce.
Chociaż od początku weekendu w Katarze #69 nie zachwycał, to zwykle plasował się co najmniej w czołowej dziesiątce. Do wyścigu ruszył on z dziewiątego pola, a dzięki dobrej jeździe, przez długi czas walczył o drugie miejsce! Pod koniec zmagań pokonał go Jorge Lorenzo, toteż „Kentucky Kidowi” pozostała rywalizacja z Andreą Dovizioso o najniższy stopień podium. Wszystko wskazywało na to, że drugi raz podczas startów na Ducati finiszuje on w TOP3, jeszcze w ostatnim zakręcie był trzeci. Na prostej start-meta to jednak Włoch skorzystał z tunelu aerodynamicznego i wysunął się przed Nicky’ego, wyprzedzając go na „kresce” o zaledwie 0.011sek. Nie dziwiło więc, że Amerykanin był mocno sfrustrowany tą czwartą lokatą, jednak z drugiej strony cieszył się z tego, że był w stanie do ostatnich chwil walczyć o podium.
W trakcie dwóch kolejnych rund – w Hiszpanii i Francji #69 znów dwukrotnie zdobył po trzynaście punktów, kolejny raz pokonując swojego team-partnera Casey’a Stonera. Na obiekcie Jerez de la Frontera zabrakło mu do „pudła” osiem sekund, jednak na Le Mans na trzecie miejsce były już większe szanse. Wszystko dlatego, że długo walczył on, wówczas o czwartą pozycję, z Andreą Dovizioso, jednak na sam koniec to Włoch pierwszy wyprzedził trzeciego Daniego Pedrosę i uciekł 29’latkowi z Owensboro, który przed Hiszpanem znalazł się dopiero kilka zakrętów przed metą. Przez to też do „Doviego” stracił on ostatecznie dwie sekundy, jednak po słabym rozpoczęciu weekendu był to naprawdę niezły wynik.
Kolejne Grand Prix nie było jednak szczęśliwe dla „Dzieciaka z Kentucky”. Zmagania we włoskim Mugello, przyćmione nieco przez wywrotkę i kontuzję Valentino Rossiego, już rok temu nie były dla niego udane. Po zakwalifikowaniu się jednak na bardzo dobrej, czwartej pozycji, wielu stawiało Amerykanina w roli jednego z głównych faworytów do wywalczenia podium. Po starcie jednak miał on problem ze złapaniem swojego rytmu, przez co czołowa trójka mu uciekła, a on sam musiał walczyć o czwartą lokatę. Na szóstym okrążeniu, w trzynastym zakręcie, tym samym, na którego zewnętrznej znajdują się trybuny Ducati, przewrócił się on jednak nie dojeżdżając do mety.
Podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii na zmodernizowanym obiekcie Silverstone od samego początku miał on pewne problemy ze znalezieniem odpowiednich ustawień swojego motocykla. W sobotę jednak wszystko już pracowało jak należy, dzięki czemu wywalczył on w kwalifikacjach piąty czas, notując przy okazji całkiem niezłe tempo wyścigowe. W trakcie niedzielnych zmagań Amerykanin długo walczył o trzecie miejsce, jechał na nim już na ostatnim okrążeniu. Gdy do mety zostało kilka zakrętów, popełnił on jednak w jednym z nich błąd, który od razu wykorzystał Ben Spies. Przez to Mistrz Świata z sezonu 2006 znowu musiał zadowolić się czwartą lokatą, która zaczynała go już nieco… męczyć.
Dwie kolejne rundy nie były najszczęśliwszymi dla Nicky’ego, który po czterech czwartych miejscach w pięciu wyścigach liczył, że w końcu stanie na podium. Już w Dutch TT miał jednak spore problemy, bowiem przysłowiowo „wykończył” dwa silniki, których zawodnicy i tak mają ograniczoną ilość na sezon. Najpierw jeden uległ samoistne awarii, a niedługo później Amerykanin przewrócił się, uszkadzając drugi. Po zakwalifikowaniu się na piątej lokacie, do mety dojechał on jednak zaledwie na siódmej pozycji. W Katalonii z kolei sesja kwalifikacyjna nie poszła mu najlepiej (zaledwie jedenasty!), jednakże w trakcie wyścigu udało mu się zyskać kilka miejsc. Do ostatnich metrów walczył on o ósmą lokatę z Marco Melandrim, którą ostatecznie udało mu się wygrać.
Półmetek sezonu 2010 miał minąć dokładnie po wyścigu w USA, notabene domowym dla Haydena. Nie dziwiło więc, że przed swoimi kibicami, przed wakacyjną przerwą, chciał się on spisać jak najlepiej. Od początku weekendu nie szło mu jednak rewelacyjnie, jego tempo wyścigowe nie napawało optymizmem, a sam zawodnik Ducati Team regularnie „kręcił się” wokół siódmego miejsca. Ostatecznie do wyścigu ruszał on z siódmego pola, a korzystając z pecha rywali, finiszował on na piątym miejscu, trzeci raz z rzędu na obiekcie Laguna Seca! Warto zauważyć, że do podium zabrakło mu nieco ponad sekundy.
Drugą część sezonu 2010 #69 rozpocznie na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej, mając na swoim koncie osiemdziesiąt dziewięć punktów, a do poprzedzającego go Valentino Rossiego tracąc jedno „oczko”. Już wkrótce dojść ma też do przedłużenia jego umowy z fabryką z Bolonii, a będzie to miało miejsce najprawdopodobniej podczas domowego dla niego Grand Prix Indianapolis. To właśnie na „Cegielni” wywalczył on rok temu swoje pierwsze, i póki co jedyne, podium na Desmosedici. Ma on też nadzieję, że do końca sezonu chociaż kilkukrotnie zasmakuje szampana na „pudle”…
Najlepszy moment: Pierwsze okrążenie GP Niemiec, podczas którego nadrobił on aż sześć pozycji
Najgorszy moment: Strata podium o zaledwie 0.011sek w GP Kataru z powodu wolniejszego motocykla na prostej od Andrei Dovizioso
Pozycja w klasyfikacji generalnej: 6 (121pkt straty do lidera)
Pozycje na starcie: 9-5-5-4-5-5-11-15-7
Średnia pozycja na starcie: 8
Pozycje na mecie: 4-4-4-DNF-4-7-8-7-5
Średnia pozycja na mecie: 5
Nieukończone wyścigi: GP Włoch z powodu upadku