Home / Artykuły / „Nie spodziewałem się, że sięgnę po tytuł” – Stefan Bradl

„Nie spodziewałem się, że sięgnę po tytuł” – Stefan Bradl

W obecnym cyklu zmagań Stefan Bradl startuje w klasie królewskiej w barwach włoskiej ekipy LCR Honda MotoGP. I choć ostatni wyścig nie był udany, to jednak od początku sezonu Niemiec prezentuje naprawdę równą formę, którą ma zamiar wykorzystać w ten weekend. Oto co powiedział nam on zaledwie kilka dni temu podczas ekskluzywnego wywiadu…

Po startach w Red Bull Rookies Cup oraz Mistrzostwach Niemiec klasy 125cc, mając niecałych szesnaście lat Stefan kilkukrotnie startował z dzikimi kartami już w Grand Prix. Od 2005 startował on natomiast już na pełny etat w Motocyklowych Mistrzostwach Świata, nie notując jednak większych sukcesów. „Pierwszy raz na paddocku byłem w 2002 roku podczas Grand Prix na Sachsenringu… pamiętam, że byłem wtedy pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego, ogromu całej infrastruktury. Ciężarówki zespołów, jednostki gościnne i to, jak wiele osób tu pracuje robiło na mnie ogromne wrażenie,” potwierdził zapytany o swoje pierwsze wrażenie co do całego zaplecza wyścigowego.

Jednocześnie Bradl Junior przyznał, że gołym okiem zmiany, jakie zaszły w paddocku nie są dobrze widoczne. Dopiero po głębszym zastanowieniu odparł, iż: „Ciężko to dokładnie określić, ale wszystko poszło bardzo mocno w stronę elektroniki. Teraz komputery, internet są wszędzie dookoła.” Co ciekawe jednak, ogrom jednostek gościnnych wcale się nie zmienił: „Pamiętam, jak jeszcze takie marki jak Marlboro czy Camel inwestowały w to mnóstwo pieniędzy i wielkość hospitality nie uległa tak dużej zmianie.”

W niższych klasach obecnie ścigający się z numerem #6 zawodnik nie był w stanie walczyć o tytuł mistrzowski, chociaż kilkukrotnie notował lepsze występy. Warto tu wspomnieć zwłaszcza o sezonie 2008, kiedy wygrał dwa wyścigi w klasie 125cc i w kilku kolejnych stał na podium. To zaowocowało czwartą lokatą w tabeli, ale rok później było już znacznie słabiej. „Może po prostu nie byłem wystarczająco szybki…” zastanawiał się Stefan. „W 2009 nie udało mi się znaleźć odpowiedniego wyczucia motocykla. Ogólnie był to dla nas rozczarowujący sezon.”

„Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że wygram tytuł,” mówił 22’latek z Augsburga zapytany o poprzedni sezon. „Końcówka sezonu 2010 była naprawdę dobra, zrobiliśmy krok do przodu. Wtedy i zimą przed 2011 udało się zrobić spory krok do przodu. Potem jeździłem równo, ale walka z Marquezem nie była łatwa.” Warto dodać, że rok temu Stefan jako pierwszy zawodnik z Niemiec od czasu Dirka Raudiersa w 1993 sięgnął po tytuł mistrzowski.

Dzięki zdobyciu mistrzostwa, Bradl najpierw zaliczył w Walencji testy z ekipą Lucio Cecchinelliego, by następnie podpisać z Włochem dwuletni kontrakt na starty na Hondzie. „Moje pierwsze wrażenie co do maszyny MotoGP… To było po prostu „wow”! Wszystko dla mnie było jednak nowe, moc, opony, hamulce. To wszystko to już najwyższy poziom. Oczywiście Moto2 nie jest złe, ale największe wrażenie jednak zrobiła na mnie moc i cała elektronika.”

„Ogólnie zmiana z Moto2 na MotoGP była naprawdę spora, bo przyzwyczajenie się do elektroniki nie jest łatwe,” kontynuował jednocześnie dodając, że choć dla niektórych zawodników wydaje się to bajecznie proste, wcale takie nie jest. „Masz kontrolę trakcji, hamowanie silnikiem i tego typu rzeczy, ale zapanowanie nad tym motocyklem nie jest łatwe. Aby uzyskać dobry czas okrążenia, musisz jechać naprawdę precyzyjnie.”

Pierwsze testy #6 na maszynie klasy królewskiej odbyły się w listopadzie na „osiemsetce”, a Hondę o pojemności 1000cc dostał on do swojej dyspozycji dopiero w styczniu. Co ciekawe zaś, wcale nie odczuł on mocno całej tej zmiany! „Ciężko mi określić dokładne różnice między tymi dwoma motocyklami, bo po Walencji mieliśmy długą przerwę, więc… Oczywiście „tysiąc” jest cięższym, ma większy moment obrotowy. Dla mnie jednak to był początek przygody z MotoGP i przede wszystkim dopasowywałem się do tego wszystkiego.”

Po udanym początku sezonu, jeszcze przed wyścigiem w Assen, zapytaliśmy syna Helmuta, byłego Mistrza Świata klasy 250cc, o jego cele na nadchodzące rundy, zwłaszcza na zbliżające się Grand Prix Niemiec, odparł: „Nasze cele to (chwila ciszy)… Czy my w zasadzie mamy jakieś cele? (śmiech) Tak na serio jednak chcemy poprawić ustawienia motocykla. Ogólnie tak naprawdę dla mnie teraz każdy tor jest nowy, jeżdżę na innej maszynie. Chcemy kontynuować postęp, ogólnie na chwilę obecną nie jest źle, a z czasem jak sezon będzie trwał, chcielibyśmy być bliżej czołówki.”

Postanowiliśmy też zapytać Stefana, czy według niego szansa o podium w tym roku jest możliwa… „Hmm… w sumie myślę, że tak. Jeśli będziemy mieli dobry weekend, złożymy wszystko razem… jest to możliwe. Nie jesteśmy bardzo daleko, oczywiście musimy się poprawić. Oczywiście bycie w tym roku na podium choć raz byłoby jak spełnienie marzeń.” Czy jest to możliwe na Sachsenringu? „Nie jestem pewien, to dla mnie zawsze był ciężki tor. Zobaczymy, ale gdyby tak się stało, byłoby to coś niesamowitego!”

Jednocześnie Bradl przyznał, że na koniec sezonu satysfakcjonowałaby go pozycja w czołowej ósemce. Jeśli zaś udałoby się awansować o jedną czy dwie lokaty, byłoby świetnie. „Nie myślę jednak za bardzo o pozycji w mistrzostwach, ale lokata w TOP8 byłaby w porządku.”

Wielu zastanawia też, gdzie tak naprawdę #6 traci najwięcej do rywali z czołówki. Przede wszystkim strata rodzi się już w kwalifikacjach, kiedy to czołowi zawodnicy są w stanie lepiej wykorzystać nową, miękką oponę. To sprawia, że w QP Niemiec nie radzi sobie idealnie, aczkolwiek zaprzeczeniem jego słów jest wywalczenie P4 w sesji kwalifikacyjnej w Assen. „Wciąż mają oni jednak więcej doświadczenia, co owocuje tym, że są w stanie jeździć odważniej, agresywniej na motocyklu. Jestem jednak całkiem przekonany co do tego, że uda nam się do tego dostosować.” Jednocześnie w przeciwieństwie do kierowców Repsol Hondy nie ma on kłopotów z nową, przednią oponą marki Bridgestone. „Ta nowa, bardziej miękka mieszanka w zasadzie od razu przypadła mi do gustu. To oczywiście była decyzja dostawcy opon, ale jestem zadowolony, bo nie mam z nią kłopotów,” potwierdził.

Na sam koniec natomiast postanowiliśmy zapytać Stefana o to, jak zapatruje się na swoją prawdopodobną walkę z Marcem Marquezem w przyszłorocznym sezonie MotoGP. Jak wiadomo, „Rookie Rule” przeszło już do historii i walka z Hiszpanem jest całkiem możliwa. „Zobaczymy, jak szybko będzie on w stanie dopasować się do motocykla MotoGP, a także w jakim zespole i na jakiej maszynie będzie jeździł. Ogólnie to trudne pytanie, bo nie wiem, jak szybki mógłby on być i w jakim tempie dopasowałby się do nowej kategorii,” skomentował.

Nam nie pozostaje nic innego jak życzyć Stefanowi Bradlowi dalszych sukcesów, a także, a może przede wszystkim, udanego występu przed jego domowymi kibicami w ten weekend na Sachsenringu.

AUTOR: nelka-23

Zainteresowana wszelkiego rodzaju sportami motorowymi, głównie MotoGP, WSBK oraz F1. Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Z portalem MOTOGP.PL związana od maja 2006 roku, od 2012 współpracująca z zespołem LCR Honda startującym w MotoGP.

Komentarze: 1

  1. Ogólnie mogą być ze Stefka ludzie,luzik

Dodaj komentarz

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
171 zapytań w 1,467 sek