Nie takiego powrotu do ścigania po kontuzji spodziewał się Dani Pedrosa. Hiszpan co prawda wziął udział w trzech sesjach treningowych przed wyścigiem o IVECO Australian Grand Prix, jednak za każdym razem był naprawdę wolny. Już poniżej o tym, dlaczego postanowił jutro nie startować…
Podczas pierwszego treningu wolnego na torze Twin Ring Motegi już na swoim trzecim okrążeniu awarii uległa manetka gazu w RC 212V z numerem #26. Przez to 25’latek z Sabadell nie mógł wyhamować przed zakrętem i przewrócił się, mocno obijając prawą kostkę i łamiąc lewy obojczyk – w trzech miejscach. Przez to musiał wycofać się nie tylko z rundy o Grand Prix Japonii, ale także z mających miejsce tydzień później zmagań w Malezji. Przez to też na obiekcie Sepang stracił nawet matematyczne szanse na tytuł mistrzowski, gdyż jego rywalowi – liderującemu w tabeli Jorge Lorenzo do wywalczenia korony wystarczyło zaledwie dziewięć punktów, a #99 zdobył ich szesnaście.
Od samego początku zmagań w Australii „Złotemu Dziecku Hondy” nie szło jednak najlepiej. Podczas FP1 przejechał on zaledwie siedem okrążeń na mokrej nawierzchni, decydując się przesiedzieć resztę sesji w boksie. Odczuwał on spory ból podczas ostrego hamowania przy zjeździe z górki i w trakcie zmian kierunku jazdy. Dodatkowo nie czuł się komfortowo w swoim kombinezonie, który wydawał mu się strasznie ciasny. Podczas porannej sesji zawodnik Repsol Hondy przejechał co prawda dziewiętnaście okrążeń, ale był ostatni, a do lidera stracił trzy i pół sekundy. W sesji kwalifikacyjnej był natomiast piętnasty, ale od pierwszego Casey’a Stonera znów pojechał wolniej o ponad trzy sekundy.
„Po operacji w Hiszpanii moim celem był powrót podczas rundy w Australii. Po wzięciu udziału w trzech sesjach stało się dla mnie jasne, że nie dam rady utrzymać dobrego tempa. Z okrążenia na okrążenie tracę bowiem siłę w ramionach, przez co kontrola motocykla jest coraz trudniejsza – tym bardziej przy tych silnych wiatrach. Phillip Island to niezwykle szybki tor, trzeba mocno napierać na kierownice, a przez to jestem jeszcze bardziej zmęczony i odczuwam jeszcze więcej bólu,” komentował trzeci w klasyfikacji ubiegłego sezonu Pedrosa.
Na chwilę obecną Dani zajmuje w „generalce” drugie miejsce, bez szans na mistrzostwo, ale z przewagą czterdziestu siedmiu punktów nad trzecim Valentino Rossim. Do końca sezonu pozostały trzy wyścigi, a więc siedemdziesiąt pięć „oczek” do zdobycia. I pomimo konieczności wycofania się z dalszej części zmagań w Australii, #26 nie żałuje tego, że w ogóle tu przyjechał. „Jechanie w wyścigu ze stratą trzech sekund na okrążeniu i zdobycie ewentualnie kilku punktów nie ma większego sensu. Myślę jednak, że warto było się tu pojawić, bowiem dopóki bym nie wsiadł na motocykl, nie wiedziałbym w jakiej naprawdę formie jestem. Teraz jednak nie chcę podejmować większego ryzyka, chciałbym być w lepszej dyspozycji na Estoril. Rozmawiałem na ten temat z dyrektorem zespołu HRC – Kazuhiko Yamano i obaj doszliśmy do wniosku, że to najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć,” dodał na koniec były Mistrz Świata klasy 250cc.
„Niestety dla Daniego jego stan zdrowia jest jaki jest, a my wspólnie zadecydowaliśmy, że lepiej będzie jak jeszcze nieco odpocznie, nie będzie się tu ścigał i powróci na rundę w Portugalii. Chociaż starał się on tu jeździć, by sprawdzić w jakiej jest formie, ostateczny udział w liczącym dwadzieścia siedem okrążeń wyścigu byłby zbyt ryzykowny,” potwierdził wyżej wspomniany Japończyk, który jednak ma nadzieję, że mający problemy w dzisiejszych kwalifikacjach Andrea Dovizioso, jutro poradzi sobie znacznie lepiej. Trzeci raz z rzędu Włoch będzie bowiem jedynym reprezentantem teamu Repsol Honda w wyścigu.