Dziś nadszedł czas na zaprezentowanie ostatniej części naszego podsumowania po sezonie 2010 klasy MotoGP. Tym razem przybliżymy osiągnięcia Jorge Lorenzo, który nie tylko zdobył mistrzostwo, ale też pobił kilka rekordów…
Chociaż pierwsze przedsezonowe próby poszły Hiszpanowi całkiem nieźle, to tuż przed drugimi testami na torze Sepang trenował on na motocyklu crossowym. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że przewrócił się i złamał jedną z kości w nadgarstku! To wyeliminowało go z drugich prób w Malezji, jednak na szczęście wziął on udział w ostatnich przygotowaniach przed sezonem, które miały miejsce w Katarze. Tam jeździł w specjalnej rękawicy i ze specjalnym tytanowym ochraniaczem, by w razie ewentualnej wywrotki nie pogłębić urazu. „Oczywiście z ręką nie jest tak dobrze jak przed wypadkiem, ale w sumie to się tego spodziewałem. Co do motocykla zaś, to jest on świetny, a sama Yamaha wykonała świetną robotę,” mówił po ostatnim dniu prób przed sezonem 2010 23’latek z Majorki.
Co ciekawe, w otwierających tegoroczny cykl zmagań w na Losail #99 pomimo drobnych problemów na początku weekendu, w sesji kwalifikacyjnej wywalczył trzeci czas, nieznacznie ustępując poprzedzającemu go Valentino Rossiemu. Na samym początku wyścigu miał on pewne problemy ze znalezieniem swojego rytmu, długo jechał na czwartym miejscu. Później jednak „złapał wiatr w żagle” i zaczął zmniejszać stratę do rywali, wyprzedzając kilka okrążeń przed metą najpierw Nicky’ego Haydena, a później Andreę Dovizioso. Dzięki temu, pomimo kontuzji, wpadł na metę na drugim miejscu! „Dziś po prostu wyłączyłem mój mózg i jechałem wyłącznie sercem. Jestem przeszczęśliwy z powodu tego drugiego miejsca. Co prawda ręka była problemem, ale większym był ślizgający się tył. Z czasem, gdy ubywało mi w baku paliwa, jechało mi się coraz lepiej,” potwierdził #99, który do zwycięzcy Valentino Rossiego stracił zaledwie sekundę!
Podczas kolejnej rundzie Grand Prix – tym razem w Hiszpanii – typowany był on na jednego z faworytów do wywalczenia zwycięstwa. Start weekendu nie był jednak dla niego idealny, ale w sesji kwalifikacyjnej udało mu się wywalczyć drugi czas. Na starcie „Por Fuera” znowu „zaspał”, przez co kolejny raz nie mógł znaleźć swojego tempa. I tak jak na torze Losail, tak i w Jerez de la Frontera w drugiej połowie zmagań zaczął jechać coraz lepiej, doganiając i wyprzedzając najpierw Rossiego, a na pół okrążenia przed metą także i Daniego Pedrosę. „Cały wyścig był dla mnie jak sen! Początek był bardzo trudny, jednak później jechało mi się coraz lepiej. Robiłem co w mojej mocy, by wygrać, a kiedy dogoniłem Daniego zaliczyliśmy świetną walkę, raz nawet się zderzając. To niesamowity dzień, nie mogę uwierzyć w to, co się stało,” cieszył się Jorge, dla którego był to pierwszy triumf przed jego domowymi kibicami w Hiszpanii od czasu przejścia do MotoGP.
We Francji, pomimo wywalczenia drugiego pola startowego, w samym wyścigu długo nie był w stanie wyprzedzić Valentino Rossiego. Chociaż wydawać się mogło, że to Hiszpan ma lepsze tempo, przez długi czas nie był on w stanie znaleźć recepty na wyprzedzenie „The Doctora”. Kiedy jednak udało mu się w końcu skutecznie zaatakować swojego team-partnera, niemalże natychmiast mu odjechał, dzięki czemu na metę wpadł z bezpieczną przewagą nad rywalami. Po wyścigu zaś zasiadł na zielonym krzesełku turystycznym przed telebimem z paczką popcornu w ręce… „Czuję się niesamowicie wygrywając drugi wyścig z rzędu – nigdy wcześniej nie udało mi się tego osiągnąć w MotoGP. Nareszcie dobrze ruszyłem, po pokonaniu Daniego Pedrosy szybko znalazłem się za Valentino, ale pokonanie go nie było łatwe. Kiedy się udało, nie spodziewałem się, że ucieknę mu i to na taką odległość,” przyznał Lorenzo. Warto nadmienić, że na torze Le Mans było to jego drugie zwycięstwo z rzędu.
Gdy w trakcie FP2 na obiekcie Mugello #46 przewrócił się i złamał nogę, Lorenzo stawiany był w roli głównego faworyta do wywalczenia Pole Position i zwycięstwa. W obu przypadkach jednak lepszym od „Por Fuery” okazał się Dani Pedrosa, a sam Jorge był mocno wstrząśniętym całą tą sytuacją związaną z Rossim i tym, że teraz to on został głównym faworytem do zdobycia tytułu. Pomimo tego, na metę wpadł na drugim miejscu, czwarty raz z rzędu finiszując na podium. „Niestety, mój rytm nie był tak dobry jak w trakcie kwalifikacji i to drugie miejsce to maksimum, co mogłem osiągnąć. Nie wiem co się stało, ale przez to nie mogłem jechać tak, jak chciałem. Tak czy inaczej mam na koncie dziewięćdziesiąt punktów ze stu możliwych do zdobycia i to jest niesamowite. Chciałem wygrać i zadedykować ten triumf kontuzjowanemu Valentino, ale nie udało się,” komentował „Por Fuera”.
Kolejne zmagania miały miejsce w Wielkiej Brytanii, na zmodernizowanym obiekcie Silverstone. Pomimo przegranej w FP2 z Pedrosą, praktycznie podczas każdej sesji 23’latek z Majorki był wyraźnie o krok przed rywalami. Dzięki temu po raz pierwszy w tym sezonie (!) wywalczył on Pole Position, a w niedzielę ruszył spod świateł niczym wystrzelony z procy. Rewelacyjne tempo pozwoliło mu stale zwiększać przewagę nad rywalami, która momentami dochodziła do granicy siedmiu sekund. Pod sam koniec Hiszpan nieco zwolnił, jednak na mecie nadal miał ogromną przewagę nad drugim Andreą Dovizioso. „To był ważny dzień dla mnie, bo mogłem jechać Yamahą tak jak chciałem, a dodatkowo cieszyłem się tym. Od początku czułem, że to będzie dobry wyścig i tak tez było. Na samym początku ciężko było być szybkim, ale z czasem się „rozkręciłem”. W tym momencie czuję się niezwykle silny mentalnie,” potwierdził #99, dla którego było to trzecie zwycięstwo w trakcie pięciu pierwszych rund minionego już sezonu.
Czytaj dalej >>>
W trakcie Dutch TT „Por Fuera” znowu nie miał sobie równych najpierw w sesji kwalifikacyjnej, a dzień później w samym wyścigu. Już niedługo po starcie udało mu się wysunąć na prowadzenie i uciec od rywali, jednak ci jechali na miękkich oponach, dzięki czemu dogonili używającego twardszych mieszanek Lorenzo. Ten jednak miał lepsze tempo w drugiej części zmagań, dzięki czemu znów odjechał od drugiego Pedrosy, pewnie sięgając po czwarty w tym roku, a drugi z rzędu triumf. Dzięki temu po raz drugi z rzędu wygrał w MotoGP startując jednocześnie z Pole Position. „Zdecydowanie było ciężej niż na Silverstone, jednak byłem pewny, że z czasem moje twarde opony Bridgestone będą pracowały coraz lepiej. Bardzo się cieszę z tego, że wygrałem tu w każdej z trzech kategorii, co jest dla mnie historycznym wyczynem,” potwierdził.
Kolejne zmagania – te o Grand Prix Katalonii – były domowymi dla Jorge, który mieszka niedaleko obiektu Montmelo. Rok temu przegrał tamtejszy wyścig ze swoim byłym już team-partnerem Valentino Rossim w ostatnim zakręcie, toteż teraz pod nieobecność #46 chciał wygrać, na co miał ogromne szanse. Już pierwsze treningi i kwalifikacje pokazały, że w niedzielę będzie walczył o triumf do samej mety. Tak też się stało, jednak musiał ostro uważać na czyhającego za nim Andrę Dovizioso, jednakże ostatecznie Włoch się przewrócił, a Hiszpan drugi raz w tym roku wygrał przed własnymi kibicami. „To dla mnie ważny moment, bo po przegraniu rok temu niemalże na ostatniej prostej byłem szczęśliwy, ale nie do końca. Dziś udało mi się wygrać przed moimi domowymi kibicami. Musiałem uważać jednak na Dovizioso, ale sądzę, że pojechałem mądry wyścig.”
W rundzie na Sachsenringu w sesji kwalifikacyjnej, pomimo wybuchu jednostki napędowej w Yamasze z numerem #99 w połowie treningu, 23’latek z Majorki znów sięgnął po Pole Position. W niedzielę jeszcze na pierwszym okrążeniu wyszedł na prowadzenie, skutecznie broniąc się przed atakami Daniego Pedrosy. Po restarcie jednak #26 nie dał nawet nieznacznie odjechać Lorenzo, którego ostatecznie wyprzedził i odjechał mu. Przez to drugi rok z rzędu obecny Jorge musiał pogodzić się z drugą lokatą wywalczoną w Niemczech. „Zawsze kiedy wyścig jest przerywany nie jest łatwo. Wydaje mi się, że w drugiej fazie nie jechałem tak dobrze, jak w pierwszej. Dani jechał na limicie, ja robiłem co mogłem, by się za nim utrzymać, ale nie dałem rady. Tych dwadzieścia punktów jest jednak bardzo ważnych dla sytuacji w tabeli,” skomentował Hiszpan.
W USA natomiast, po raz piąty z rzędu a zarazem w sezonie 2010, w sesji kwalifikacyjnej „Por Fuera” wywalczył Pole Position. W samym wyścigu jednak to zawodnik Repsol Hondy ścigający się z numerem #26 prowadził, mając przewagę około sekundy nad swoim rodakiem. Wówczas Dani popełnił błąd i przewrócił się, dzięki czemu startujący z Pole Position 23’latek z Majorki bez problemu wygrał – po raz pierwszy na Laguna Seca. „Jestem taki szczęśliwy, że udało mi się tu zwyciężyć – to coś, o czym zawsze marzyłem! Jazda na M1-ce sprawiała mi ogromną przyjemność, a dzięki temu triumfowi mam teraz ogromną przewagę w tabeli,” cieszył się zawodnik teamu Fiat Yamaha, który wówczas na swoim koncie miał dwieście dziesięć na dwieście dwadzieścia pięć punktów możliwych do zdobycia!
Po letniej przerwie zawodnicy powrócili do ścigania, tym razem w Czechach. Od samego początku weekendu #99 dobrze tam sobie radził, a w kwalifikacjach najprawdopodobniej gdyby nie wywrotka, mógłby sięgnąć po kolejne Pole Position. Do wyścigu ruszał on jednak z trzeciego pola, dodatkowo w QP miał spore problemy z przodem motocykla. Po starcie szybko przedostał się on na pierwsze miejsce, stopniowo zwiększając swoją przewagę nad rywalami. Na metę Lorenzo wpadł jako zwycięzca, triumfując siódmy raz w sezonie 2010! „Po wczorajszych problemach myślałem, że nie będę tak szybki oraz, że nie wygram! Wiem, że prowadzę w mistrzostwach i muszę uważać, ale kiedy nadarza się okazja do odniesienia triumfu to nie potrafię z niej nie skorzystać! Gdy wyprzedziłem Daniego sądziłem, że będzie mi znacznie ciężej się z nim uporać, jednak nie utrzymał się on za mną.”
W piątek na Indianapolis szło mu naprawdę nieźle, a sesję zakończył z drugim czasem. Podobną pozycję zajął także i w kwalifikacjach, jednak miał on najlepsze tempo wyścigowe i przez wielu typowany był w roli głównego faworyta do odniesienia triumfu. Po starcie nie był on jednak w stanie wyjść na czoło stawki, a z czasem zaczął tracić coraz więcej do liderów. Ostatecznie jednak udało mu się finiszować na trzeciej lokacie, kontynuując swoją serię zdobywanych lokat w czołowej trójce. „Powinienem się cieszyć z tego miejsca, ale jednocześnie jestem niezadowolony z mojego startu, rytmu i ogólnego przebiegu dzisiejszych zmagań. Warunki były strasznie ciężkie, przez które nie miałem siły napierać mocniej,” mówił Hiszpan, który po niedzielnych zmaganiach był wręcz wykończony fizycznie.
Czytaj dalej >>>
Przez wszystkie sesje treningowe na torze położonym nieopodal Misano Adriatico „Por Fuera” spisywał się bardzo dobrze, tradycyjnie wciąż plasując się w czołówce. Dzięki temu do wyścigu ruszyć musiał z drugiego pola, jednak nie był w stanie przedostać się na czoło stawki. Z czasem lider Dani Pedrosa zaczął mu coraz bardziej uciekać, przez co ostatecznie #99 na metę wpadł jako drugi. Całe zawody zostały jednak przyćmione przez tragiczną śmierć Shoyi Tomizawy, który w wyścigu klasy Moto2 uległ fatalnemu wypadkowi. „W dniu takim jak ten nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Shoya był świetnym zawodnikiem i bardzo dobrym chłopakiem. Kiedy coś takiego się dzieje, nic innego nie ma znaczenia,” powiedział Jorge, który płakał po wyścigu gdy tylko przekazano mu wiadomość o śmierci 19’latka z Japonii.
Dwie kolejne rundy nie były najszczęśliwszymi dla 23’latka z Majorki. Najpierw zawodnicy z Misano Adriatico udali się do Aragonii, gdzie odbywał się trzeci domowy dla Hiszpana wyścig. Chociaż przez cały weekend szło mu tam przyzwoicie, ostatecznie w niedzielnych zmaganiach na mniej niż pół okrążenia przed metą wyprzedził go Nicky Hayden, który zajął dzięki temu najniższy stopień podium. „Start wyszedł mi bardzo dobrze, ale później zacząłem mieć problemy. Nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku, a ja czuję się zawiedzony tym, że skończyła się moja długa seria finiszów na podium,” skomentował zawodnik Fiat Yamahy, który na Motorland Aragon jechał w replice kasku Tomizawy. W ojczyźnie Shoyi – Japonii „Por Fuera” planował walkę nawet o zwycięstwo. Nic z tego jednak nie wyszło, bowiem ostatecznie, po pasjonującej walce z Valentino Rossim, flagę z czarno-białą szachownicą zobaczył on jako czwarty. „Wydaje mi się, że niektóre jego ataki były za ostre – walczę przecież o mistrzostwo, a poza tym jesteśmy w jednym zespole. Szkoda, że nie jestem na podium, bowiem bardzo chciałem je osiągnąć na domowym torze Yamahy,” potwierdził Lorenzo, który wygrał na obiekcie Motegi w sezonie 2009.
Prosto z Kraju Kwitnącej Wiśni zawodnicy pojechali do Malezji, gdzie walczyć mieli o najwyższe laury. I chociaż kolejny już raz #99 był jednym z najszybszych, w wyścigu nie sięgnął po zwycięstwo. Długo jednak trzymał się za liderującymi Valentino Rossim i Andreą Dovizioso, ale po pewnym czasie odpuścił Włochom. Wszystko dlatego, że wówczas jechał on po mistrzowski tytuł, który udało się wywalczyć! „Mój sen dziś się spełnił, naprawdę nie mogę w to jeszcze uwierzyć. Kiedy Vale i Dovi mnie wyprzedzili, nie chciałem zbytnio ryzykować, bo wiedziałem, że w tym momencie wygranie wyścigu nie jest najważniejszą rzeczą,” cieszył się 23’latek. Tournee poza Europą „Por Fuera” zakończył z kolei jeszcze jednym finiszem na podium. Tym razem po starcie z drugiego pola na torze Philip Island, na metę wpadł on na tej samej lokacie. „Wiedzieliśmy, że niezwykle ciężko będzie pokonać Casey’a! Jechałem najlepiej jak mogłem by go dogonić, ale nie byłem w stanie. Tak czy inaczej bardzo cieszyła mnie jazda na mojej M1-ce, a bycie na podium zwłaszcza tutaj to naprawdę coś miłego.”
Dwie ostatnie rundy sezonu 2010 odbyły się niemalże koło domu Hiszpana – kolejno w Portugalii oraz Walencji. Oba te Grand Prix okazały się idealnymi dla niego, bowiem w obu sięgnął po komplet punktów. Zacznijmy może od zmagań na Estoril, gdzie kolejny raz ścigał się w kombinezonie i kasku przypominającymi strój astronauty. Z tego czy innego powodu, pomimo wywrotki w jednej z sesji treningowych, sięgnął on w odwołanych kwalifikacjach po Pole Position. Dzień później, pomimo dłuższej jazdy na drugiej lokacie, ostatecznie dogonił on liderującego Valentino Rossiego, wyprzedził go w najwolniejszej szykanie w kalendarzu i uciekł mu. „Dobrze wystartowałem, ale niedługo po tym Vale mnie wyprzedził, a ja nie mogłem się za nim utrzymać. Później jednak zacząłem zmniejszać stratę do niego i czułem się na maszynie coraz lepiej. Cieszę się z tego triumfu,” powiedział #99 po wygraniu trzeci rok z rzędu na torze Estoril!
Na obiekcie imienia Ricardo Tormo, gdzie w wyścigu pojechał w pozłacanym kasku z kryształami Swarovskiego, najpierw wywalczył drugie miejsce na starcie. Później nienajlepiej ruszył spod świateł, o mały włos nie upadł walcząc z Marco Simoncellim, by dogonić lidera i wygrać wyścig. „Przyjeżdżając tu chciałem wygrać raz jeszcze przed moimi fanami i udało mi się! Na początku Casey był niezwykle szybki, ale udało mi się go pokonać. Bardzo cieszy mnie też to, że wygrałem w tym roku trzy z czterech wyścigów odbywających się w Hiszpanii.”
Sezon 2010 bez wątpienia należał do Jorge Lorenzo. Wygrał on dziewięć razy, pięciokrotnie stał na średnim stopniu podium i dwa razy był trzeci. Dzięki temu zdobył on tytuł mistrzowski już w Malezji, a więc osiągnął jeden ze swoich życiowych celów. Do tego wszystkiego dołożył on siedem Pole Position i triumf w klasyfikacji BMW M Award. Dodatkowo zawodnik Fiat Yamahy zakończył sezon 2010 z dorobkiem 383 punktów w „generalce”, co jest nowym rekordem ilości „oczek” wywalczonych przez jeźdźca w jednym cyklu zmagań.