Ben popisał się doskonałym startem i już po pierwszym okrążeniu miał ponad dwusekundową przewagę nad drugim Shinyą Nakano. Dobrze ruszył również Noriyuki Haga, który z trzeciego rzędu przebił się od razu na trzecią pozycję. Gorzej poszło drugiemu kierowcy DBen popisał się doskonałym startem i już po pierwszym okrążeniu miał ponad dwusekundową przewagę nad drugim Shinyą Nakano. Dobrze ruszył również Noriyuki Haga, który z trzeciego rzędu przebił się od razu na trzecią pozycję. Gorzej poszło drugiemu kierowcy Ducati, Michelowi Fabrizio. Włoch przespał start i zagubił się gdzieś w środku stawki.
Wraz z upływającymi okrążeniami przewaga Spiesa systematycznie zwiększała się. Za nim toczyła się walka pomiędzy dwoma Japończykami — Kiyonarim na Hondzie i Nakano na Aprilii. Na czwartym okrążeniu Ryuichi wyprzedził swego rodaka skutecznym manewrem na dohoamowaniu.
Świetnie radzili sobie obaj kierowcy fabryczni Kawasaki. Hacking i Parkes bez problemó utrzymywali tempo gwarantujące miejsce w czołowej dziesiątce i z okrążenia na okrążenie coraz pewniej poczynali sobie na torze.
Na szóstym kółku upadek zaliczył Nakano uszkadzając sobie przy tym nadgarstek. Kolejne okrążenie to groźny incydent z udziałem Karla Muggeridge’a. Wyścig musiał zostać przerwany. W początkowej fazie wydawało się, że Australijczyk mógł odnieść poważny uszczerbek na zdrowiu, jednak po kilku minutach Muggas o własnych siłach zdołał opuścić tor.
Jako że czasu z obu części wyścigu w klasie Superbike się sumują, Ben mógł spokojnie myśleć jak rozegrać dogrywkę pierwszego biegu, gdyż w momencie jego przerwania miał czterosekundową przewagę nad drugim wtedy Kiyonarim.
Teksańczyk jednak nie zamierzał bawić się w kalkulacje i tuż po drugim starcie ponownie rozpoczął narzucanie ostrego tempa. Przez pierwszych kilka łuków opór stawiał Ryuichi, jednak na niewiele się to zdało. Ben ponownie był poza zasięgiem i ciągu kilku okrążeń zdołał zbudować ponownie bezpieczną przewagę nad rywalami.
Sumowane czasy wprowadzały nieco zamieszania, a oglądający zawody momentami mogli czuć się lekko zakłopotani, gdyż kolejność na torze nie miała nic wspólnego z rzeczywistymi rezultatami. Emocji jednak nie brakowało. Najciekawiej wyglądała sytuacja wokół trzeciego i ósmego miejsca. Najniższy stopień podium Michel Fabrizio zdołał wydrzeć Kiyonariemu dosłownie na ostatnim okrążeniu. Japończyk nieco spuścił z tonu pod koniec zmagań co skrzętnie wykorzystał Włoch.
Do zaciętej rywalizacji dochodziło również pomiędzy kierowcami Kawasaki. Jamie Hacking dosyć twardym manewrem objechał Parkesa, który nie widząc wyprzedzającego go kolegi dosyć mocno się o niego oparł. Maszyna Broca musiała w tym zdarzeniu doznać jakiegoś uszkodzenia, gdyż Australijczyk nagle zaczął mocno odstawać od reszty stawki, by ostatecznie na przedostatnim okrążeniu zakończyć zmagania.
Tymczasem dobre tempo w drugiej części pierwszego wyścigu pozwoliło Carlosowi Chece awansować na drugą pozycję. Tor w Stanach najwidoczniej bardzo pasuje „El Toro”, gdyż po zeszłorocznym dublecie to kolejny świetny występ na tym obiekcie.
Słabo radził sobie Noriyuki Haga, który po dobrych wyjściach spod taśmy nie był w stanie utrzymywać dobrego tempa i systematycznie spadał w głąb klasyfikacji. Japończyk zdołał dowieść do mety siedem punktów przyznawanych za dziewiątą lokatę.
W pierwszej piątce znalazło się trzech kierowców zespołu Ten Kate Honda. Wspomniany Checa był drugi, a Kiyonari i Rea zajęli odpowiednio czwartą i piątą pozycję. Max Biaggi dobrze wykorzystywał piekielną prędkość swojej Aprilli na prostej i w ostateczny rozrachunku dojechał do mety na siódmej pozycji. Za Maxem na metę wpadł Hacking, Smrz, Haga a pierwszą dziesiątkę uzupełnił Leon Haslam.