Obaj zawodnicy zespołu Ducati Marlboro z optymizmem spoglądają na, rozpoczynającą się już jutro, rundę o Gran Premi Aperol de Catalunya. Czy raz jeszcze któryś z nich stanie tu na podium?
Na tor Montmeló Valentino Rossi udaje się pełen optymizmu, a wszystko przez to, że nieco ponad tydzień temu wywalczył, na torze Le Mans, pierwsze w karierze podium na Ducati Desmosedici. Trochę dzięki szczęściu, trochę dzięki poprawionym ustawieniom swojego GP11, udało mu się dojechać do mety na trzecim miejscu. Pomimo tego jednak spadł on w klasyfikacji generalnej na piąte miejsce, tracąc do lidera trzydzieści jeden punktów. Do trzeciego na chwilę obecną Daniego Pedrosy Włoch ma jednak stratę tylko czternastu „oczek”.
„Grand Prix Katalonii to jedna z najfajniejszych rund w sezonie, a składają się na to różne czynniki: Barcelona to piękne miasto, tor jest rewelacyjny – prawdopodobnie to moja druga ulubiona trasa po Mugello – a fani zawsze są niesamowici. Jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego, że wracam na ten tor po tym, jak rok temu musiałem oglądać tutejsze zmagania z domowej kanapy,” komentował „The Doctor” nawiązując do swojego ubiegłorocznego złamania prawej nogi i konieczności odpuszczenia zmagań, między innymi, na Montmeló. Z pewnością najbardziej pamiętną walką ostatnich lat jest właśnie ta pomiędzy 32’latkiem z Tavullii a jego ówczesnym team-partnerem Jorge Lorenzo na tejże trasie dwa lata temu.
Warto jednak nadmienić, że to właśnie #46 jest najbardziej utytułowanym zawodnikiem na tym torze, bowiem triumfował tu aż dziewięciokrotnie, w tym sześć razy w klasie królewskiej. Dodatkowo w trakcie swoich ostatnich trzynastu tutejszych wizyt zawsze stawał na podium! „Zwykle byłem tu mocny, więc wiążę z tym torem wiele miłych wspomnień, a najlepszym jest chyba wygrany wyścig, po ostrej walce z Lorenzo, w 2009 roku. Jesteśmy bardzo zmotywowani i ostro pracujemy nad motocyklem, krok po kroku widzimy, że dokonujemy postępów. Przed nami wciąż sporo do zrobienia, ale cały czas staramy się zmniejszać stratę do liderów,” zakończył 9’krotny Mistrz Świata.
Jedno podium na swoim koncie ma już w tym roku Nicky Hayden, który dzięki szczęśliwemu zbiegu okoliczności był trzeci na torze w Jerez de la Frontera. W pozostałych wyścigach Amerykaninowi szło jednak nieco gorzej, ale tak czy inaczej w klasyfikacji generalnej jest szósty. Dotychczas „Kentucky Kid” zgromadził trzydzieści dziewięć punktów. Dla porównania, rok temu po czterech rundach miał on na swoim koncie dokładnie tyle samo „oczek”, ale też jeden nieukończony wyścig.
„Każdy wyścig w Hiszpanii jest niesamowity, a Katalonia nie stanowi wyjątku. To fajny tor. Byłem tutaj na podium w 2006 roku, ale w ostatnich sezonach nie zdobywałem tu idealnych wyników, zwłaszcza rok temu,” komentował 29’latek z Owensboro, który rok temu na Montmeló zajął ósme miejsce. „Z niecierpliwością czekałem na tą rundę, bo chociaż prawie dwutygodniowa przerwa była fajna, to ja jednak bardzo lubię tą część sezonu, w trakcie której wyścigi odbywają się jeden po drugim. Kolejnych osiem tygodni będzie niezwykle trudnych, bo tak naprawdę wtedy sezon w pełni się rozkręci.”
Po tym, jak stracił on jeden silnik, istnieje spore prawdopodobieństwo, że już w ten weekend #69 dostanie od Ducati nową jednostkę napędową, z cięższym wałem korbowym, którą wraz z Rossim testowali na Estoril. Włoch jednak będzie musiał jeszcze nieco na niego poczekać, a wszystko przez limit sześciu silników na sezon. „Chociaż końcowy wynik na Le Mans nie był znacznie lepszym od poprzednich, to jednak wydaje mi się, że zmniejszamy stratę do liderów. Ducati ostro pracowało przez ostatnich kilka tygodni i teraz, w Barcelonie, zobaczymy, czy idziemy w dobrym kierunku,” zakończył Mistrz Świata z 2006 roku.
Fabryczny zespół Ducati w klasie MotoGP zajmuje na chwilę obecną trzecie miejsce w klasyfikacji teamów. Z dorobkiem osiemdziesięciu sześciu punktów do drugiej ekipy w tabeli – Yamaha Factory Racing – najlepszy zespół producenta z Bolonii traci tylko dwanaście „oczek”.