Skład teamu Fiat Yamaha wydaje się być składem idealnym. Nic więc dziwnego, że szefostwo tejże ekipy chciałoby na przyszły sezon zatrzymać w swoich szeregach obu zawodników – Jorge Lorenzo oraz Valentino Rossiego, którzy obecnie zajmują dwa pierwsze miejsca w „generalce”.
Lin Jarvis przyznał jasno, że na rok 2011 chciałby, aby na M1-kach nada ścigali się ci zawodnicy, którzy robią to obecnie. Pragnąłby on, żeby #46 i #99, jak również Colin Edwards oraz Ben Spies (który na pewno będzie w przyszłym sezonie reprezentować Yamahę, gdyż ma już podpisany kontrakt) pozostali w swoich zespołach. Jak jednak sądzi szef Yamaha Motor Racing, Honda będzie ostro walczyła o najlepszych zawodników minionego sezonu.
„Jeśli mam być szczery, dla mnie idealnym scenariuszem byłoby zatrzymanie całej czwórki. Gdyby tak się stało, byłoby doskonale,” przyznał Włoch w wywiadzie udzielonym specjalnie dla MotoMatters.com. Warto przypomnieć, że Yamaha do sezonu 2003 włącznie wywalczyła tylko jedną wizytę na podium. Gdy jednak do japońskiej ekipy przyszedł Rossi, udało się zdobyć wiele triumfów oraz cztery tytuły mistrzowskie.
Miniony sezon dla producenta spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów był idealny. Nie tylko dwaj kierowcy fabrycznego zespołu Yamahy – Valentino i Jorge zdobyli dwa pierwsze miejsca w klasyfikacji generalnej, ale również sam team Fiat Yamaha okazał się najlepszym wśród ekip, a Yamaha najlepszym konstruktorem.
W tym sezonie kontrakty kończą się nie tylko „Por Fuerze” i „The Doctorowi”, ale również Casey’owi Stonerowi oraz Daniemu Pedrosie, a więc najlepszej czwórce minionego sezonu. Plotki na temat przyszłości „Kosmitów” rozpoczęły się już dawno, a sam Jarvis dobrze wie, że zachowanie obecnego składu w teamie Fiat Yamaha wcale nie będzie proste.
Nie wiadomo, czy ten duet Fiat Yamahy nadal ścigać się będzie w tej ekipie. Honda bowiem ostro się stara powrócić do swojej świetności, a chciałaby ściągnąć do siebie Lorenzo. Rossim natomiast interesuje się Ducati. Obaj jednak zaznaczają, że chcieliby nadal jeździć na M1-kach, ale co z tego wyniknie?
„W pewnym sensie sami sobie stworzyliśmy ten problem. Nikt tak naprawdę nie wiedział, kiedy odejdzie Valentino, więc chcieliśmy mieć jakieś zabezpieczenie na przyszłość. Zatrudniliśmy więc Jorge, by nabrał doświadczenia zanim Vale przejdzie na emeryturę, do F1, do rajdów czy jeszcze gdzieś indziej. To był dla nas przysłowiowy plan „B”,” stwierdził Jarvis nawiązując do sytuacji, że teraz muszą ostro powalczyć, by zachować obecny skład.
„Teraz jednak mamy sytuację, w której Valentino jeździ perfekcyjnie, być może najlepiej w całej swojej karierze. Ma on potężną motywację i naprawdę chce zostać w tym sporcie. Jorge natomiast zrobił naprawdę wiele, właściwie wszystko, czego od niego oczekiwaliśmy. Obaj są więc świetni, często zdobywając dublety. Wiem jednak, że nie będzie łatwo zatrzymać ich obu – bardzo byśmy tego chcieli, ale zobaczymy jak będzie, bo jestem realistą,” dodał Włoch, szef Yamaha Motor Racing.
Chociaż Lin Jarvis przyznał, że według niego Honda zdecyduje się na podpisanie kontraktów wcześniej niż później, to ma nadzieję, że jednak Hiszpan i Włoch pozostaną z Yamahą. Dobrze wie on, że duet ten jest szczęśliwy tu gdzie jest, że jest to dla nich najlepsze miejsce, ale kto wie co może się zdarzyć…?
Dla innego przedstawiciela mediów – La Gazzetta dello Sport szef Yamaha Motor Racing zdradził więcej szczegółów co do przyszłorocznych kontraktów. Chociaż w trzech rundach tego sezonu zawodnicy teamu Fiat Yamaha wywalczyli sto trzydzieści jeden punktów (na sto trzydzieści pięć jakie można było maksymalnie zdobyć!), nie zamierzają wdawać się w wojny pieniężne z innymi producentami.
Stosunki pomiędzy Lorenzo a Rossim wcale nie są najlepsze… Rok temu po rundzie w Walencji Włoch stwierdził dla BBC jasno, że w sezonie 2011 w fabrycznym zespole Yamahy będzie się ścigał albo on, albo Hiszpan. Postawił więc on Japończyków przed trudnym wyborem.
Chociaż podobno za te słowa Włochowi nieźle się oberwało, to nie zmienia to faktu, że za jego „prośbą” ściana w teamie Fiat Yamaha nadal dzieli boksy tego duetu, a pomiędzy nimi nie ma możliwości żadnej wymiany danych. Ściankę tą postawiono w sezonie 2008 gdy duet ten ścigał się na innych oponach, a rok temu, pomimo że jedynym dostawcą gum został Bridgestone, nic się w tej kwestii nie zmieniło.
Dodatkowo producent spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów najbardziej z firm motocyklowych ucierpiał na kryzysie. Oznacza to więc, że spory wpływ na przyszłoroczne kontrakty będą miały pieniądze. Rossi obecnie jest najlepiej opłacanym zawodnikiem w stawce (sam kontrakt opiewa na mniej więcej czternaście milionów euro za sezon), a Lorenzo w tym roku zarobi cztery miliony euro.
„To nasz program. Razem będą kosztowali zbyt wiele? Sądzę, że pieniądze nie są ich głównym priorytetem, bowiem możemy im dać odpowiednie wynagrodzenie za ich talent, a dodatkowo oferujemy dobry motocykl i zespół,” stwierdził Lin dla La Gazzetta dello Sport.
Rok temu Ducati zaoferowało „Por Fuerze” całkiem sporo pieniędzy, a i w tym roku nie ukrywa, że chciałoby mieć Hiszpana w swoich szeregach. Numerem jeden dla Bolończyków nadal pozostaje jednak Rossi, chociaż przejście #46 do tegoż zespołu jest mało prawdopodobne. Warto przypomnieć, że #99 ma dopiero 23’lata, podczas gdy Valentino 31, więc jest on już chyba nieco za „stary” na takie potężne zmiany.
„Nie lubię rozmawiać o rynku już na początku sezonu. Musimy się jednak z tym pogodzić, więc rozpoczęliśmy już rozmowy o przyszłym roku. Mamy nadzieję, że skompletujemy skład na następny cykl zmagań mniej więcej w połowie roku, powiedzmy na Laguna Seca. Dzięki temu w drugiej połowie sezonu będziemy mogli skoncentrować się wyłącznie na wynikach,” mówił dalej Jarvis.
Jak pamiętamy, rok temu w pewnym momencie Lorenzo stwierdził, że „na chwilę obecną jest więcej wart niż oferuje mu Yamaha, więc rozmowy na pewien sposób się zablokowały”. Potem jednak zgodził się na cztery miliony euro wynagrodzenia za starty w roku 2010, po części pod warunkiem tego, że otrzyma status równego z Valentino Rossim. „Z całą pewnością nie będziemy się jednak licytowali, by zatrzymać go [Lorenzo] u siebie. Fiat jest zadowolony z obecnego składu, więc chcemy kontynuować współpracę z tymi samymi ludźmi.”
Mówiąc o licytacji Włoch miał na myśli oczywiście Ducati Corse. Posiadanie w jednym zespole dwóch równorzędnych zawodników nie jest łatwe, bowiem zdecydowanie lepiej jest mieć jednego lidera. „Jeśli będziemy musieli zrezygnować z usług jednego z nich, będziemy musieli zdecydować, kto jest priorytetem,” stwierdził szef Yamaha Motor Racing tym razem dla MCN. Warto też dodać, że obecnie tylko japoński producent ma w swoich szeregach dwóch z czterech najlepszych kierowców, tak zwanych „Kosmitów”.
Po tym ostatnim stwierdzeniu Jarvis nie przyznał jednak, kto będzie priorytetem dla Yamahy. My jednak chcieliśmy przytoczyć fragment wypowiedzi Masao Furusawy, co prawda sprzed dwóch tygodni, jednak jest ona bardzo istotna. Japończyk dla MCN przyznał, o którego zawodnika będzie bardziej walczył, by zachować go na rok 2011.
„Musimy zakontraktować jakichś zawodników, a decyzję musimy podjąć naprawdę szybko. Chciałbym zachować ich obu, jednak wiele zależeć będzie właśnie od kierowców. Jeśli mam być szczery, dla mnie trochę ważniejsze jest utrzymanie Valentino aniżeli Jorge. To Vale przyszedł do nas na sezon 2004 i przyczynił się do ogromnego postępu,” stwierdził guru Yamahy od spraw technicznych.
Przypominamy jednak, że Masao powiedział to wszystko przed rundą na torze Le Mans, gdzie #99 drugi raz z rzędu pokonał „The Doctora. To Hiszpan prowadzi w klasyfikacji generalnej, w której ma dziewięć punktów przewagi nad Włochem. Nie jest jednak tajemnicą, że Furusawa i 9’krotny Mistrz Świata mają bardzo dobre relacje. Kiedyś #46 sam w końcu stwierdził, że osiągnięcie takich sukcesów na M1-ce nie byłoby możliwe gdyby nie Masao. Nie dziwi więc to, że Japończykowi bardziej zależy na utrzymaniu Włocha.
Czy więc słowa Furusawy oznaczają, że Jorge Lorenzo za rok nie będzie się ścigał na Yamasze? A może to Valentino Rossi przejdzie na przykład do Ducati? Istnieje jeszcze jeden scenariusz… duet ten nadal ścigać się będzie w fabrycznym zespole producenta spod znaku trzech skrzyżowanych kamertonów…