Home / MotoGP / Rossi naciskał na zatrudnienie Lorenzo przez Yamahę

Rossi naciskał na zatrudnienie Lorenzo przez Yamahę

Valentino Rossi przy okazji prezentacji nowej Yamahy na 2020 rok przyznał, że lobbował za tym, aby japońska ekipa zatrudniła Jorge Lorenzo w roli testera. Hiszpan, który trzykrotnie zdobywał tytuł mistrza świata, ostatecznie wrócił pod skrzydła swojego pierwszego zespołu w MotoGP i prawdopodobnie, już w czerwcu w GP Katalonii pojedzie z dziką kartą.

„Moim zdaniem, Jorge jest dla nas perfekcyjny. Przede wszystkim, mocno naciskałem na Lina (Jarvisa) i Yamahę by porozmawiali z Jorge. Uważam, że to mądra decyzja. Może niektórzy mają co do tego wątpliwości, ponieważ Jorge w zeszłym roku na koniec sezonu miał poważne problemy w Hondzie, ale ja zawsze mówiłem, że to wystarczy, by pewnego dnia znowu móc jeździć na M1 i być konkurencyjnym, i tak było już pierwszego dnia.” – powiedział Rossi.

Kliknij, aby pominąć reklamy

„Dla nas to ważne, ponieważ w we współczesnym MotoGP bardzo istotne jest posiadanie dobrego zespołu testowego, który dostarcza danych, potrzeba w nim mocnego zawodnika, który potrafi wykręcać takie okrążenia jak my (fabryczni zawodnicy).” – dodał Włoch. „Myślę, że w krótszym czasie pozwoli nam to poprawić motocykl.”

Jorge Lorenzo przejechał jeden dzień testowy na torze Sepang, gdzie odbywał się ostatnio shakedown. Prawdopodobnie wróci na Yamahę na oficjalnych testach przedsezonowych na tym samym obiekcie.

Źródło: motorsport.com

Kliknij, aby pominąć reklamy

AUTOR: Paweł Krupka

Fan sportów motorowych każdego rodzaju - w szczególności Formuły 1, poprzez wyścigi motocyklowe, rajdy samochodowe, a na żużlu kończąc. Na portalu MOTOGP.PL regularnie od 2009 roku.

komentarzy 26

  1. Czekam na „będzie miał Rossi od kogo kopiować ustawienia”

  2. To spiskowicze pewnie teraz powiedzą że jeszcze Rossi zmusił Lorenzo do zakończenia kariery.

  3. Lorenzo po długiej i bolesnej tułacze wrócił do domu.
    Szkoda, że przy tym poznawaniu świata i samego siebie, stracił przy okazji tyle godności…

    • Lorenzo podjał sie wyzwania o nazwie Ducati i Honda. Niewyszło, trudno. Marquez nigdy nie zmieni teamu, gdyż nie ma jaj jak Rossi czy Lorenzo

      • Dziwne, żeby miał jaja jak Rossi i Lorenzo. Wystarczy, że ma jaja jak Marquez.

        Poza tym, skąd niby masz wiedzę, że Marquez nigdy nie zmieni teamu? :)
        Nie wiesz, możesz jedynie domniemywać.

        A odnośnie jaj, to wydaje mi się, ze nawet nie wiesz co to znaczy je mieć, jeśli uważasz, że ucieczka z Ducati i Hondy, gdy nie szło, to jest informacja dla świata, o posiadaniu przez kogoś jaj.
        Wejść w coś z niewiedzą jak będzie, to żadna odwaga, żadne męstwo – dopiero jak podejmiesz tam odpowiednie kroki, podejmiesz odpowiednią walkę, to okaże się kim jesteś.

        • „Wejść w coś z niewiedzą jak będzie, to żadna odwaga, żadne męstwo – dopiero jak podejmiesz tam odpowiednie kroki, podejmiesz odpowiednią walkę, to okaże się kim jesteś.” – piękny cytat, dobrze brzmi, ale w gruncie rzeczy fałszywy. Bo jak to wygląda jakby odwrócić jego znaczenie? Mieć wiedzę jak coś wygląda i nie podejmować ryzyka, ale pozostawać w komforcie i unikać porażki to jest męstwo i odwaga?
          Jeśliby mierzyć męstwem i odwagą tylko tych, którzy zaryzykowali i nie odnieśli na jakimkolwiek etapie swojego życia porażki to faktycznie, świat jest wypełniony miernotami. Warto jednak pamiętać o powiedzeniu, że mistrzem zostaje nie ten kto ciągle wygrywa, ale ten kto potrafi podnieść się z porażek.
          Nie mam zamiaru porównywać tutaj Marqueza, Lorenzo czy Rossiego kto ma większe jaja, bo każdy z nich odniósł gigantyczny sukces i choćby nie wiem ile fani, antyfani, dyletanci i profesjonaliści napisali na ten temat analiz porównawczych to tych sukcesów nic nie przekreśli.

          • @KRocket

            Miło, że dołączyłeś do tej gorącej dyskusji o jajecznicy :)

            To nie jest właściwe odwrócenie, dlatego złe wyniki Ci wychodzą:
            „Mieć wiedzę jak coś wygląda i nie podejmować ryzyka, ale pozostawać w komforcie i unikać porażki to jest męstwo i odwaga?”

            Właściwe byłoby:
            „Mieć wiedzę o ciężarze podejmowanego zadania, a jednak podjęcie się go.”
            Lub:
            „Nie mieć wiedzy o ciężarze podejmowanego zadania, wejście w to zadanie, a po okazaniu się dużych trudności, bolesnych nawet, wykazanie się brakiem ucieczki, podjęciem walki mimo trudności, wyjście honorowe z danego zadania”.
            To są cechy etosu m.in. rycerskiego, samurajskiego, gdzie cnoty jak męstwo, duma i honor były wyżej niż samo życie. U Lorenzo najwyższą cnotą okazały się pieniądze.

            To co napisałem odnośnie Lorenzo w moim pierwszy wpisie powyżej, to uwaga odnośnie stracenie honoru i godności wielkiego mistrza, poprzez „wyścigową prostytucję”, gdzie wartość euro na koncie była wyższa niż dobre imię, honor i godność wielkiego mistrza. Dzisiaj został na pewno szybki zawodnik, były wielokrotny mistrz świata, ale o wielkości człowieka z powyższymi etosami mowy nie ma, bo gościu swoim wyciąganiem eurosów splamił swój honor. Ja na miejscu Hondy nie podałbym mu ręki za wyciągnięcie od nich kasy i ucieczkę, a Rossiemu za odejście do Yamahy już tak, bo Rossi walczył o wysokie wartości, szlachetne cele, obronę tych powiedzmy rycerskich cnót.

          • Odwołujesz się do etosu i męstwa, ale tak naprawdę chodzi Ci jedynie o udowodnienie, że dla pieniędzy Lorenzo zrobi wszystko?
            Jestem skłonny uznać, że Lorenzo przechodząc do Ducati zdawał sobie sprawę z tego, że nie przyjdzie na gotowe i że jest to wyzwanie. Jestem skłonny również przyznać, że nie do końca zdawał sobie sprawę natomiast, że dostosowanie się do Hondy go przerośnie, co zresztą sam przyznał, mówiąc o ogromnej górze, której nie ma siły i motywacji by pokonać. Wyniki na Hondzie były mizerne, ośmieszające go wręcz. Zaryzykował, co przypłacił poważną kontuzją.
            Nie będę bronił stylu w jakim zdecydował się odejść z Hondy. Wychodzi na to, że powinien w dalszym ciągu walczyć jedynie o to by nie zostać zdublowanym przez Marqueza, wywracać sie szukając limitów, łamać się i wpaść w spiralę kontuzji. Nie wiem co bardziej męskie – ośmieszanie się, poniewieranie sobą czy przyznanie się do porażki, zakończenie współpracy z Hondą i spróbowanie osiągnięcia czegoś w miejscu, gdzie zyskiwali wszyscy – zarówno on jak i Yamaha.
            A co do Rossiego… uważam go za wybitnego zawodnika, ale bynajmiej nie za rycerza bez skazy.

          • Cały czas mówiłem o niehonorowym rozwiązywaniu sprawy przez Lorenzo – nigdy bym się do niego nie przyczepił za niemożność odnalezienia się na Hondzie, czy słabsze wyniki na Ducati.

            „Wychodzi na to, że powinien w dalszym ciągu walczyć jedynie o to by nie zostać zdublowanym przez Marqueza, wywracać sie szukając limitów, łamać się i wpaść w spiralę kontuzji.”

            – Lorenzo wmawiał wszystkim, że jest z nim źle, że straszna kontuzja nie daje mu możliwości jazdy, a jeśli upadnie na to kontuzjowane miejsce to woli nawet o tym nie myśleć, dając do zrozumienia, że może stać się inwalidą.

            Skoro tak, to jakim cudem jeździł, skoro było z nim tak źle, kto go dopuścił do wyścigu, skoro mógł zostać inwalidą, kto w takim złym stanie wchodzi w ogóle na motocykl, a dopiero jeszcze startuje w najtrudniejszej serii wyścigowej, gdzie nie tylko on sobie zagraża, ale inne motocykle mogą go uderzyć i pozamiatane? Jakieś wnioski z jego niby prawdziwej i dramatycznej sytuacji? Jesteś w stanie wyjaśnić, jak ktoś w tak fatalnym stanie zdrowia jeździ w wyścigach motocyklowych? Myślę, że kto jak kto, ale Ty sobie powinieneś zdawać sprawę i dokonać odpowiedniej syntezy.
            Ta cała opowieść to Bull fukin shit.
            Wsiadał na moto, wypełniał wszystkie zapisy kontraktu z aptekarską precyzją, by ani jedno euro mu nie uciekło. Już w Ducati robił podobnie w niektórych weekendach GP co podnosili komentatorzy, ale zapisy były takie w kontrakcie z Ducati, że musiał chociaż pojawić się na treningach, nie musiał nawet wchodzić do kwalifikacji.

            Zarco nie dawał rady poradzić sobie z górą, o której mówisz, więc poprosił o wcześniejsze zakończenie kontraktu – obronił swój honor i nie ośmieszał się i nie plamił tego swojego honoru, dojeżdżając tylko po wypłatę. Jak widzisz, nie trzeba jeździć dalej w pętli kontuzji – można to honorowo zakończyć, skoro nie daje się rady. Są różne rozwiązania, a jak to Miller mówił, że prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy. Zarco skończył ze łzami na twarzy i honorem. Lorenzo skończył z fałszywym uśmieszkiem na twarzy i wypchanym kontem bankowym.

          • Nie zdaję sobie sprawy bo nie mam pojęcia co to znaczy mieć taką kontuzję. Nie mam pojęcia też na czym polega bycie kierowcą wyścigowym na takim poziomie. Tylko oglądam rezultaty.
            Z tego co zrozumiałem to Lorenzo owszem, tłumaczył się bólem, kontuzjami, ale koniec końców przyznał, że on nie stanął na wysokości zadania i całe to porwanie się na Repsol Hondę było błędem. A to, że przy okazji nie jeździł za darmo to akurat ciężko mieć mu za złe. Chyba nikt nie chciałby ryzykować i rozbijać się za darmo. Nie on pierwszy pauzował przez wiele wyścigów, przypomnę choćby Spiesa czy Rabata.
            Najpierw za wzór honorowego zachowania podajesz Rossiego, teraz Zarco. Jak dla mnie – coraz gorzej :). Zarco nie był kontuzjowany, za to pyskował na KTM, a potem na Avintię. I nie rzucałbym już teraz cytatem z Millera, bo jeszcze wiele może się wydarzyć.

          • Widzę, że nie do końca rozumiesz co powiedziałem, a nawet chyba nie do końca rozumiesz co sam mówisz.

            Skoro twierdzisz, że nie za darmo ryzykował, to czego niby za darmo nie ryzykował? Przecież on w ogóle od połowy sezonu nie ryzykował, a jeździł by wypełnić kontakt. Waśnie to cały czas mówię. Nie oglądałeś tego sezonu? W momencie, gdy świat dostawał info, że Lorenzo przez kontuzje nie może jeździć, i stąd takie słabe wyniki, dostajemy info, że Lorezno może za darmo nawet w Ducati jeździć. To znaczy, że było tak źle na tej Hondzie, że nie dało się na niej jeździć i trzeba uciekać. Skoro tak, to resztę sezonu postanowił dokończyć tylko dla kasy. Wiedział też, jak postąpił Zarco i skoro nie mógł jeździć, to mógł poprosić o wcześniejsze zwolnienie z obowiązków.
            Co do Zarco, to właściwie jedyny powód odejścia z KTMa była obrona swojego dobrego imienia, honoru, godności… Gdyby chodziło o tak niskie pobudki jak pieniądze (które dla tak niezarobionego Zarco teoretycznie powinny być jeszcze ważniejsze, niż dla takiego milionera jak Lorenzo), to nie trząsłby się tak w tym KTMie, nie tracił by nerwów, tylko wypełniał kontakt jak KTM przykazał, zgarnąłby hajs i tyle.
            Zarco zachował się honorowo i to on pokazał charakter, bo nie był w stanie sobie z tym poradzić, i bez żadnego zabezpieczenia w postaci innego kontraktu z innym teamem, straciwszy zapewne sporo kasy z niedkończenie kontraktu z sezonu 2019, poprosił o zakończenie przedwczesne zakończenie współpracy.

            Za dużo łączysz rzeczy, które nie są ze sobą powiązane – złe zachowanie Zarco, nieprofesjonalne wręcz, nie świadczy o tym, że walczył w imię niskich pobudek. To że Rossi nie grał wiele razy fair-play, nie znaczy, że nie walczył wtedy o swoje dobre imię, czy o wysokie cele sportowe. Lorezno od połowy sezonu walczył tylko, by wypełnić dokładnie zapisy kontraktu, a to w etosie o którym mówiliśmy jest bardzo nisko, a nawet się nie łapie.

            Może po prostu nie rozumiesz, czy nie czujesz, że jeśli ktoś oszukuje w imię swojego dobra finansowego, nieuczciwie podchodzi do wypełniania swoich obowiązków zawodowych, to w pewnym stopniu musi liczyć na potępienie społeczne, a tym bardziej taka postać jak 99 na piedestale najwyższej formy wyścigów motocyklowych, gdzie wszyscy to widzą i oceniają. Jednak Ty idziesz o krok dalej, uważasz, że to jest ok, więc okazuje się, że jeszcze lepiej, jak to mówisz :)

          • Masz takie zdanie a nie inne, Twoje prawo.
            Moim zdaniem bardzo łatwo jest kreować się na cnotliwego, nie popełniać błędów kiedy po prostu sprawy idą gładko do przodu. W momencie kryzysu lub sytuacji niekomfortowej dużo trudniej wyjść z twarzą. Równie łatwo jest oceniać wszystko na podstawie medialnych doniesień. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać Lorenzo, ani Marqueza, ani Rossiego, ani kogokolwiek innego. Tak samo nie mam zamiaru oskarżać o braki w przyrodzeniu. Wyznaję zasadę, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Są w najwyższej lidze wyścigów motocyklowych, niech sobie dają radzą sami albo korzystają z pomocy swoich ludzi. Po prostu wydaje mi się, że aby trafić na ich miejsce trzeba strasznie dużo poświecić i w ciągu całej kariery trudno, żeby się czymś nie poplamić i widzę, że od decyzji by zacząć jeździć na motocyklu, pojechać na tor, ścigać się profesjonalnie, przeskoczyć kilka klas, utrzymać się, zostać mistrzem to cholernie długa droga.

          • Ale ja nie zabieram Lorenzo żadnego tytułu, żadnych dokonań, również tych mało godnych, o których postanowiłem powiedzieć, bo teraz jest czas na to.
            Mówię to nawet jeśli się to komuś niezbyt podoba, a wiadomo, że Lorezno ma wielu kibiców…

            O mało godnych czynach Rossiego też mówiłem, wcale go nie bronię i nie wychwalam pod niebiosa – też potępiałem ostro jego niektóre wybryki.

            O mało godnych czynach Marqueza też będę mówić, i wiem, że to czysty chłopak nie jest, bo brudna walka też nie nie jest mu obca, jednak obserwuję Marqueza już ładnych kilka lat, i jeszcze wielkiego haka na niego nie znalazłem – wiele małych haczyków by się uzbierało.

            Także to nie jest tak, że się przyczepiłem do Lorenzo, bo go nie lubię, po prostu zalazł mi za skórę swoim postępowaniem i mało charakternym rozwiązaniem, a złość jest tym większa, że zawsze go broniłem przed hejtem – gdybym miał takiego pracownika, to chyba bym padł.

      • Buahahahaah owsiak ale trzeba miec jaja zeby takie glupoty pisac :D

        owsiak with BIG COHONESSSSSSSS :D

      • Nie ma jaj? Facet deklasuje całą stawkę na powszechnie uważanym za najtrudniejszy z konkurencyjnych motocykl ztop4 (H-D-Y-S), gdzie inni na nim sobie nie radzą. Robi rzeczy zaprzeczające prawom fizyki i on nie ma jaj? Po co mu zmiana – dodatkowa adrenalina, gdzie niejednokrotnie jego honda + styl jazdy dostarczają mu w ciągu jednego wyścigu więcej niż mają inni zawodnicy w ciągu całego sezonu (np. taka klucha jak Dovi :))
        A z drugiej strony, to chyba, że MM dalej trzyma się Hondy, bo co by było, gdyby przesiadł się na bestię ze stajni Ducati?

      • tako rzecze owsiak…

    • Ja tam dużej różnicy nie widzę przyrównując powrór Lorenzo np. do powrotu Rossiego na Yamahe. Vale miał tylko więcej szczęścia, że Spies miał już dosyć jazdy i mógł wrócić bez żadnych konsekwencji (może z ciut mniejsza gażą) więc nie wiem dlaczego pisanie o jakiejś utracie godności.

      A co do jaj Marqueza, myślę, że niejednokrotnie już pokazywał na co go stać a niektórzy dalej powątpiewają w jego skilla. Uważam, że na Ducati by wygrywał z „miejsca” a na KTM po roku, dwóch…

      • O ile przygoda z Hondą rzeczywiście rozczarowała, to romans z Ducati uznałbym raczej za udany. Już pod koniec 1 sezonu nieźle wku..iał #04 (słynne zmień mapę): w 4 wyścigu 3 miejsce (ogólnie 2) i 2 w Malezji. Do kontuzji w połowie 2 sezonu walczył o vice-Majstra z 3 wygranymi na koncie – to chyba nie świadczy o utracie godności…
        Inna sprawa, to jego PR… tu można dyskutować. No, ale to Lorek :)

  4. Valentino zachowuje trzeźwy umysł tam, gdzie inni ulegają niepotrzebnym emocjom, żalom i innym frustracjom. Tak zachowuje się prawdziwy sportowiec – wie, że trzeba robić wszystko i zatrudniać najlepszych testerów aby na końcu Yamaha i zawodnicy nią jeżdżący mogli być szybcy i konkurencyjni. Jestem tego samego zdania co Vale , iż „bardzo istotne jest posiadanie………mocnego zawodnika, który potrafi wykręcać takie okrążenia jak my (fabryczni zawodnicy)” – Vale potrafi odrzucić animozje, utarczki, i inne niezdrowe klimaty aby działać wspólnie dla dobra zespołu Yamahy, dla sukcesu, dla zwycięstw :-))

    • Może być tak jak piszesz. Może być też tak, że Rossi powiedział to wszystko już po fakcie, bo chce sprawiać wrażenie, że jego słowa jeszcze coś znaczą w Yamasze.
      Wolę jednak odczytywać jego słowa jak uczciwe przyznanie, że to z Jorge Yamaha była konkurencyjnym motocyklem i właśnie w nim Rossi zawsze widział najgroźniejszego rywala i wyzwanie, a co za tym idzie, że należy mu się szacunek.
      Dla mnie to zupełnie wartościowy moment i nieoczekiwany zwrot akcji. Po latach wzajemnych walk, podesrywania się oraz bezpardonowej przepychanki fanów jednego i drugiego o to komu Yamaha zawdzięcza więcej dochodzi do momentu, że obaj są znowu w tym samym teamie, obaj z doświadczeniem porażki na Ducati, z świadomością, że już nie są tymi kosmitami, którzy wygrywali co weekend. Myślę, że po tych wszystkich latach więcej Rossiego i Lorenzo łączy niż dzieli. Przy tej całej karuzeli MotoGP, gdzie ciągle coś się zmienia i co jakiś czas pojawia się nowa sensacja takie spojrzenie wstecz daje dużo więcej.

    • Potrafi to prawda ale czy wtedy gdy chodzi o zespol czy o niego? Bo tego nie jestem taki pewny (bez urazy oczywiscie)

    • Dzielenie garażu na pol było za pewne tym „wspólnym działaniem dla dobra zespołu Yamahy” ?

  5. Apropo pierwszych testow to ladnie Fabio(M1 2019) zdominowal testy
    Praktycznie kazde okrazenie mial najszybsze a za nim rins. Cudem wbil sie pomiedzy nich morbidelii (M1 2020)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie opublikowany. Wymagane pola oznaczone są gwiazdką *

*

Niniejsza strona internetowa korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie. Dowiedz się więcej w Polityce prywatności.
156 zapytań w 1,499 sek