Ostatnio w internecie pojawia się sporo różnych wywiadów z Valentino Rossim, podczas których odpowiadał on na wiele nurtujących nas pytań. Tym razem prezentujemy co Włoch miał do powiedzenia o swojej kontuzji, rywalach i kilku innych rzeczach.
„The Doctor” przed ostatnimi zimowymi testami miał sporo pracy – udzielił kilku wywiadów, a nawet pojawił się w jednym z włoskich talk show. Jego gospodarz – Piero Chiambretti – zadał swojemu rodakowi serię pytań. Serwis sportmediaset.com zdobył zapis tej całej rozmowy, a inne internetowe serwisy szybko przetłumaczyły to „sprawozdanie” z hiszpańskiego na angielski.
Wszystko rozpoczęło się od pytania na temat ewentualnej przyszłej kariery 32’latka z Tavullii w serii Superbike. Ostatnio bowiem, podczas Ducati MotoGP Night potwierdził on, że rozważa taką możliwość. Później jego słowa potwierdził Alessio Salucci, bardziej znany jako „Uccio”. Przyjaciel #46 stwierdził ostatnio, że Rossi planuje spędzenie, po odejściu z MotoGP, dwóch sezonów w WSBK.
„Planuję jeszcze pościgać się w MotoGP przez kilka lat, a następnie przejść jeszcze do Superbike’ów. Co prawda to taka jakby seria „B”, ale jest świetna. Mając siedemnaście lat chciałem otworzyć kiosk, a być może zrobię to, kiedy już będę na emeryturze z prawdziwego zdarzenia,” potwierdził zawodnik fabrycznego teamu Ducati. Wygląda więc na to, że Valentino jako jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy, będzie chciał do wywalczonych tytułów w klasie królewskiej dołożyć także i ten z WSBK.
Jak sam 9’krotny Mistrz Świata przyznał, na jazdę w Formule 1 jest już zwyczajnie za stary. Miał co prawda dwie okazje, by przejść do F1, jednak nie dane mu było ich wykorzystać. Za pierwszym razem Włoch nie był gotowy do zmiany, za drugim razem zaś FIA nie zezwoliła Ferrari na wystawienie trzeciego bolidu. „Już jest za późno, by zostać kierowcą Formuły 1,” powiedział.
Wielu, patrząc na dotychczasowe wyniki prezentowane przez „The Doctora” w trakcie zimowych testów, zastanawia się, czy aby przejście do producenta z Bolonii było dobrym pomysłem. „Na temat pozostania z Yamahą lub przejścia do Ducati myślałem przez kilka lat. To był jednak najbardziej właściwy moment. Zawsze gdzieś w środku mnie czułem coś do Ducati. Nie miałem żadnych wątpliwości co do tej decyzji,” szybko wyjaśnił jednak Włoch, który w ostatnio udzielonym wywiadzie przyznał, że będzie musiał najpierw sam dostosować się do Desmosedici, zanim zacznie wprowadzać w nim poważniejsze zmiany.
Zarówno kibice, jak i sam Vale dobrze wiedzą, że w pierwszych rundach nadchodzącego cyklu zmagań nie będzie on w pełni sił. W listopadzie przecież przeszedł operację barku, z którego kontuzją jeździł praktycznie przez cały sezon 2010. Lekarze już wcześniej przewidywali, że pełną sprawność ich pacjent odzyska dopiero na przełomie kwietnia i maja. Uraz ten sprawia, że nadal na każdym kolejnym okrążeniu 9’krotny Mistrz Świata traci po kilka dziesiątych sekundy.
Czytaj dalej >>
„Byłem kilka dni temu u lekarza i powiedział mi on, dlaczego ramię wciąż mnie boli. Wszystko to przez ścięgna, które łączą się z moim bicepsem – nadal nie są one jeszcze w pełni wyleczone. Kości goją się jednak bardzo szybko, sam bark jest już w dobrym stanie,” zdradził #46, który w całej swojej karierze nie nabawił się wielu kontuzji. Sam ma jednak na ten temat nieco inną teorię i przyznaje, że to wszystko przez… strach. „Kiedy się boisz, strach nieco cię hamuje – za każdym razem. Mówią, że wiem, jak upadać, ale ja przypisuję to raczej szczęściu.”
Nie mogło też zabraknąć pytania o historię z fiskusem czy groźby, jakie ktoś wysyłał 32’latkowi z Tavullii przed ubiegłorocznym Grand Prix Włoch. „Wówczas, kiedy zdałem sobie sprawę z tego co się dzieje, nie byłem w stanie nic zrobić. Potem zwolniłem wszystkie osoby, które doprowadziły mnie do tej sytuacji,” przyznał Rossi nawiązując do pierwszej kwestii. Co do drugiej zaś… zapewne pamiętacie, jak przed zmaganiami na Mugello informowaliśmy, iż ktoś groził 9’krotnemu Mistrzowi Świata śmiercią. „Ktoś wysyłał mi mnóstwo e-maili z wieloma groźbami i obelgami. Może to był jakiś przyjaciel Lorenzo?,” śmiał się „The Doctor”, po czym dodał: „Wtedy jednak złamałem nogę, więc miałem inne rzeczy na głowie.”
Najciekawsze zostawiliśmy jednak na koniec… Zacznijmy może od wspomnienia pojedynków Valentino z Maxem Biaggim – pamiętacie jeszcze zmagania na japońskim torze Suzuka w 2001 roku, kiedy to najpierw Rzymianin wypchnął łokciem #46 z toru, a gdy Rossi wyprzedził swego rodaka – pokazał mu środkowy palec? „Wspominając nasze pojedynki pojawia się uśmiech na mojej twarzy. Poza torem używał on wielu sztuczek, by wyprowadzić rywali z równowagi. Wiedza, jak godnie przegrywać jest naprawdę istotna, a Biaggi nie był w tej kwestii najlepszy.”
Już na sam koniec zawodnik fabrycznego zespołu Ducati w MotoGP nieco opisał swoje przewidywania co do nadchodzącego cykl zmagań. Tym razem nie mówimy tu jednak o jego dopasowywaniu się do Desmosedici, a o jego rywalach. W głównej mierze Włoch skupił się na Australijczyku, którego zastąpił w Ducati – Casey’u Stonerze, swoim byłym team-partnerze Jorge Lorenzo, przyjacielu Marco Simoncellim oraz o aktualnym zespołowym koledze Nickym Haydenie.
„Stoner jest faworytem do zdobycia tytułu, ale mówię to też trochę dlatego, żeby przysporzyć mu nieco pecha. Za talent i szybkość daję mu dziesięć punktów na dziesięć możliwych, ale trochę mniej za taktykę i spójność w trakcie wyścigu. On jest szalonym zawodnikiem, który często popełnia te same błędy. Lorenzo? Jest wielki, bo sprawił, że wszyscy sądzą, iż jest niemiły. Jest mocny, daję mu dziewięć i pół,” komentował Rossi, po czym dodał: „Nie sądzę, że jest inteligentny, bo to mocne słowo, powiedzmy, że jest przebiegły.”
Na koniec Valentino wypowiedział się też na temat „SuperSica” i „Kentucky Kida”. „Hayden jest naprawdę silny, a jako mój kolega z zespołu jest pierwszym, którego będę chciał pokonać. Daję mu osiem punktów. Ściana? Z Nickym nigdy jej nie będzie. Z Lorenzo to była inna sprawa, nie chciałem pokazać mu wszystkich moich tricków. Simoncelli z kolei zasługuje na osiem i pół, nadal ma wiele do pokazania. Ma naprawdę szybką Hondę, więc w tym roku nie raz może dać nam w kość,” zakończył #46.